Parę dni temu miałem nieukrywaną przyjemność spotkać się z niezwykle interesującą osobą z Macedonii – Nikolą Ljubotenskim, synem właściciela winnicy Imako, a zajmującego się poszukiwaniem nowych rynków zbytu na wina przez nich produkowane, nudnymi targami i fajnymi spotkaniami z blogosferą 🙂
Oprócz mnie na spotkaniu z Nikolą był Robert Szulc, czyli Winiacz (ogólnie rzecz biorąc facet, który jest niemal ojcem chrzestnym Zdegustowanego – po prostu kiedyś powiedział, żebym zaczął o tym winie w końcu pisać – chyba nawet może rozbić butelkę szampana na mojej czaszce albo laptopie) oraz Marta i Robert z Naszego Świata Win. Oprócz tego na naszej niezwykle fajnej posiadówce byli Kirco Todorov i Tomasz Owoc – WINOwacje.pl, którzy wspierają Imako w Polsce. Relację Marty i Roberta znajdziecie klikając tu.
Spotkaliśmy się w Do Woli Bistro Cafe, a z lokalu wygnała nas godzina zamknięcia, a nie wyczerpane winnych tematów.
Zacznijmy od tego, czym jest Imako. Jest to rodzinny biznes, na którego czele stoi dr Riste Ljubotenski. Powstała w 1989 roku firma najpierw zajmowała się dystrybucją wina. Z czasem przyszła pora na własne winnice. Obecnie poza własnymi uprawami Imako skupuje grona od ok. 650 lokalnych rolników. W wyniku czego powstaje rocznie ok. 10 milionów litrów wina i daje to trzecie miejsce pod względem produkcji w Macedonii. Eksportują oni na cały świat – Stany, Rosja, Kanada, Anglia i cały czas dywersyfikują rynki zbytu. Poza winem produkują tam też destylat winogronowy, czyli rakiję oraz owocowego schnappsa. Z tego, co powiedział Nikola, to już parę roczników destylatów dojrzewa w beczkach.
Po tym krótkim wstępie powróćmy do naszego spotkani. Przede wszystkim od początku wiedzieliśmy jaka ma być jego formuła – Nikola nie chciał, żebyśmy usiedli i odbyli kolejną komentowaną degustację wina. Chciał się spotkać i po prostu porozmawiać z ludźmi, którzy w sposób, pozabiznesowy są z winem związani. I tak też to wyglądało, piliśmy wina Imako, ale przede wszystkim o nich rozmawialiśmy – mówiliśmy o tradycji, o zmianach, o tym co dobre się stało w Macedonii w ciągu paru ostatnich lat. Dowiedzieliśmy się też całkiem sporo o kulturze wina w tym kraju i weselnych zwyczajach 😉 Rozmawialiśmy, co chwila sącząc z kieliszka trunki, o winie, jako istotnym elemencie codziennych rytuałów.
W trakcie rozmowy zgodziliśmy się, że Macedonia jest u progu winnej rewolucji, gdyż zachodzą w niej te same procesy, które miały miejsce jakieś 20-10 lat temu w Chile czy Argentynie – spada konsumpcja lokalna a zagraniczni konsumenci nie chcą pić złych win. Dlatego też winnice zmieniają sposób upraw, wprowadzają nowe technologie i zatrudniają doświadczonych winemakerów. W Imako lokalni są wspierani przez dwóch australijskich specjalistów, którzy dzielą się swoim doświadczeniem przede wszystkim we wczesnym etapie produkcji wina. A wybór padł na Australię, gdyż wg Nikoli ludzie stamtąd mają bardziej otwarte głowy niż ci z Bordeaux czy Riojy. Pewne przyczyną jest też to, że w tym samym czasie po drugiej stronie globu nie dzieje się za wiele, więc łatwiej takiego konsultanta wynająć.
Efektów pracy tych połączonych macedońsko-australijskich win mieliśmy oczywiście okazję skosztować w trakcie naszej „biesiady”. Nikola oczywiście przyniósł wszystkie wina, które są importowane do Polski, choć niestety tylko kilka z nich mogłem odnaleźć w sieci. Chyba część już też tymczasowo zniknęła oferty dobrewina.pl. Mnie szczególnie zapadły w pamięć cztery butelki.
Graševina – olaszriesling/welschriesling. Całkiem przyjemne, lekko cytrusowo-kwiatowe w nosie o dobrej, wyraźnie zaznaczonej kwasowości. Powinno poradzić sobie jak aperitif, do ryby, do kurczaka albo jakiejś lekkiej sałatki – np. szopskiej.
Majcestic Temjanika – czyli Muscat Blanc à Petits Grains. Jest to lokalna odmiana Muszkatu. Przyjeme kwiatowe aromaty połączone nieco z nutami ziołowymi. Wyższy poziom cukru resztkowego powoduje, że wino jest przyjemnie pijalne. Dobra opcja dla osób zaczynających przygodę z winem.
Majestic Vranec – bardzo pijalne charakterystyczne dla szczepu wino. W oku pięknie głębokie, ciemne, niemal fioletowe. W nosie ciemne owoce, porzeczki jakieś, może borówka. W ustach dosyć pełne, owocowe z fajną, lekką, rześką i słodką taniną. Bardzo pijalny trunek i znowu dla początkujących – wino półwytrawne. W dobrewina.pl kosztuje 29,90 PLN ale wypatrujcie tam promocji, gdyż dosyć często się tam powtarzają.
Black Diamond Vranac – nieco podobne do wina powyżej, ale jest to wino „bardziej”. Oprócz tego, że jest ono wytrawne, ma w sobie więcej wszystkiego. Kolor jest o ton ciemniejszy, aromaty mocniejsze, pełniejsze – owoce pachną bardziej czarno i są mocno skoncentrowane. W ustach zaś to owocowa eksplozja. Struktura jest bardzo solidna, wspiera ją niezła kwasowość kontrowana przez fajne, owocowe taniny. Na koniec jest lekko pikantnie. W sam raz do jakiegoś niezłego mięska. W dobrewina.pl kosztuje 36,90 PLN i jest to całkiem uczciwa cena.
Większość win, których próbowaliśmy to wina środka, skierowane do szerokiego grona, ale też mogące sprawiać przyjemność bardziej zaawansowanych miłośnikom soku z winogron. Choć już Vranec Black Diamond to zapowiedź tego, na co stać macedońskich winiarzy. Będę przyglądał się temu krajowi – mam nadzieję, że wkrótce pojawi się u nas więcej tamtejszych win. Coś mi mówi, że w ciągu pięciu najbliższych lat Chile urośnie całkiem niezła konkurencja.
Zaś refleksja jest taka, że czasami zapędzamy się w tych swoich degustacjach. Owszem, trzeba się szkolić, doświadczać nowych butelek, poznawać nowe smaki, aromaty i winną geografię. Ale czasami chyba dehumanizujemy to wszystko. Wśród ocen sensorycznych gubimy historię ludzi, którzy za tym winem stoją. Pomijamy tych wszystkich anonimowych zbieraczy, którzy w pocie czoła zrywają grona. Myśląc o terroir zapominamy, jakie widoki rozpościerają się z winnic. A przecież to czyni z wina to, czym ono jest. Jest darem ziemi, który powstaje w pocie czoła wielu ludzi. Jest efektem wielu lat pracy, wielu lat doświadczeń, wielu porażek i sukcesów. Wino to historia i cieszę się, że Nikola ją nam opowiedział.
[…] na 2h przeciagnęło się do ponad sześciu a relację z niego możecie przeczytać zarówno u zdegustowanego Sebastiana jak i w Nasz Świat […]