Tak, wiem, że jestem solidnie spóźniony. Wiem, że już minęły trzy tygodnie – ale nie było kiedy, nie było natchnienia, ale już są i przystępuję do podsumowania. Nie bez znaczenia jest też fakt, że w tak zwanym międzyczasie mieliśmy w Warszawie co najmniej dwa spore wydarzenia związane z winem – Gambero Rosso oraz świąteczny Kiermasz Winicjatywy. Krótko mówiąc – klęska urodzaju.
19 listopada po raz pierwszy do Polski przybyli producenci z niezwykle ostatnio popularnego regionu Valpolicella. Leży on w Wenecji Euganejskiej, a dokładniej w prowincji Werona. Rozpościera się na wschód on niezwykle malowniczego jeziora Garda (ale z nim nie graniczy – między jeziorem a Valpolicellą znajduje się chociażby apelacja Bardolino) po inny znany region winiarski – Soave. W regionie wyróżnia się trzy główne strefy – Valpolicella Classico, Valpolicella oraz Valpantena. Poza naleciałościami historycznymi, różnią się one między sobą klimatem. Jezioro Garda, jako potężny zbiornik wody reguluje mikroklimat najbliżej położonego regionu Classico, podnosząc tam temperaturę powietrza – jest to rodzaj naturalnego termoforu, który ma wpływ na grona szczególnie chłodniejszą porą. Grona uprawiane są dosyć wysoko, od 150 do 450 metrów nad poziomem morza. Daleko temu wprawdzie do Górnej Adygi, gdzie zdarza się, że winnice są na wysokości 1000 m.n.p.m, ale trend jest w Valpolicelli taki, aby sadzić jak najwyżej. A sadzi się tam przede wszystkim Corvinę, Corvinone, Rondinellę oraz szczepy autochtoniczne.
Wino produkuje się tam od czasów rzymskich i jak mówi historia to starożytni stworzyli podwaliny pod tatejsze najbradziej znane typy. W ogóle w Valpolicelli produkuje się cztery typy wina – słodkie Recioto, Amarone, Valpolicellę Ripasso i Valpolicellę.
Teraz będzie chwila o tym, jak powstają poszczególne wina, bo jest to dosyć istotne. Kolejność postaram się ułożyć w logiczną całość, żebyście nie musieli błądzić po tekście.
Recioto – słodkie wino powstające z gron, które przez ok 100 dni (długość zależy od winiarza, ale są normy apelacyjne w tym względzie) są suszone i w trakcie procesu tracą ok 40% wody, a co za tym idzie, rośnie w nich poziom cukrów. Po suszeniu następuje wyciskanie, maceracja i fermentacja a później, w odpowiednim momencie, fermentacja jest przerywana, aby drożdże nie przerobiły całego cukru na alkohol. Tak powstaje słodkie, bardzo intensywne wino, które później jeszcze sobie dojrzewa w dębinie, aby nabrać ciężaru. Gotowe wino jest słodkie, dość cieliste, ma aromaty rodzynkowe, czekoladowe, waniliowe – niestety, z tego, co się udało mi spróbować, jest tam mało kwasowości, więc raczej nie dla mnie – wolę Tokaj.
Amarone – całość tak samo jak w przypadku Recioto, ale fermentacja nie jest przerywana. Powstaje przez to mocne, wytrawne wino, które potrafi osiągnąć 16% alkoholu. Następnie jest starzone w beczkach po czym przelewane do butelek i tam jeszcze przez jakiś czas sobie dochodzi do harmonii. Amarone oznacza gorzkie, czyli jednak zupełnie przeciwne wino do Recioto – mimo wspólnych korzeni. Wino to również jest intensywne, cieliste, a aromaty mogą być różne, w zależności od producenta – ale o tym później.
Valpolicella (może być DOC, może być Classico, może być Classico Superiore) – wino produkowane wg standardowej procedury: zbiór, maceracja, fermentacja i dojrzewanie. Wino jest dosyć lekkie, często z wyraźną kwasowością i bardzo dobrze nadaje się do jedzenia. Do szynki albo pasty z pomidorami będzie jak znalazł. Oczywiście jest to najtańszy rodzaj wina produkowanego w regionie Valpolicella.
Valpolicella Ripasso – last but not least. Jest to hybryda, połączenie Valpolicelli Classico z przefermentowanymi wytłokami z Amarone. Do normalnej Valpolicelli dodaje się pewną ilość gron użytych do produkcji bardziej uznanego brata, ale oba wina muszą być z tego samego rocznika. Maksymalne proporcje to 2:1, czyli dwie miary wina i jedna miara wytłoczyn. Dzięki temu trunek nabiera dwoistej natury – jest lżejszy od Amarone ale cięższy od zwykłej Vapolicelli, jest w nim dobra kwasowość, ale aromaty są typowe dla wina z podsuszanych gron. Są tam rodzynki, powidła z ciemnych owoców i nuty lekko czekoladowe. Ja tam lubię.
Po tym długim, ale koniecznym wstępie pora na to, co najważniejsze – wino.
W ramach degustacji do Warszawy zjechało 17 producentów zrzeszonych w Valpolicella Consorzio Tutela Vini. Oczywiście to tylko mała reprezentacja winiarzy skupionych w tym gronie. Część z nich ma już swoich importerów w kraju, część zaś jeszcze nie. W trakcie spotkania prowadzone było seminarium, w którym Wojciech Bońkowski przeprowadził uczestników przez 17 win z regionu: 3 Valpolicelle Classico Superiore, 3 Valpolicelle Ripasso oraz 11! Amarone. Można więc było czym nacieszyć ducha i ciało. Kto miał chęć albo siłę (11 Amarone to dużo – wino jest mega intensywne) mógł jeszcze skosztować win na stoiskach. Nie sposób opisać wszystkich butelek, które tam były, wspomnę więc o kilku, które zapadły mi w pamięć.
Ca’La Bionda Valpolicella DOC Classico Superiore 2012 Campo Casal Vegri – wino mało owocowe (pewnie powinno nieco dłużej poodychać), z nutami tytoniowymi i skórzanymi. Wszystko ładnie ułożone, gładkie i miło pieszczące podniebienie. Przez 18 miesięcy 90% wina dojrzewa w wielkich dębowych beczkach (3 tys. litrów), pozostałe w barrique (225 litrów). Po tym zabiegu układa się jeszcze przez 6 miesięcy w butelkach. Dobre 8/10.
Boscaini Carlo Valpolicella Ripasso DOC Classico Superiore 2011 Zane – ładne nuty leśne, dżem jagodowy, delikatne migdały i nieco alkoholu. W ustach dobra, świeża kwasowość, choć bardzo równa o dobrze ujarzmiona. Wino gładkie, bardzo ciepłe i aksamitne. Leżało sobie 24 miesiące w slawońskich beczkach o pojemności 1500 litrów po czym jeszcze 8 miesięcy nabierało charakteru w butelkach. Tutaj odniosłem wrażenie, że obcuję z naprawdę dużym kawałkiem wina – 8,5/10.
Fasoli Gino Amarone della Valpolicella DOC 2008 Alteo – wino tak zabeczkowane, że po jego wypiciu do końca tygodnia wyjmowałem drzazgi z podniebienia. 36 miesięcy w barriques robi swoje. W mojej ocenie i tak mocne i intensywne Amarone zostało dodatkowo przysypane grubą warstwą dębowych trocin, przez co zupełnie zatraciło pierwotny charakter. Czuć kawę, lukrecję, wędzone śliwki, ale żadnego świeżego owocu. Wyróżnione wieloma nagrodami – pewnie od fanów Parkera ;). Zapewne nie jest to złe wino, ale mi nie smakowało w ogóle. Dlatego daję 6/10.
Meroni Amarone della Valpolicella DOC Classico Riserva – absolutny mistrz świata! Tutaj brawa dla prowadzącego, który wybrał to wino na koniec naszego spotkania. Po wielu różnych butelkach, w rozmaitych stylach i różnej jakości, do naszych kieliszków zawitał czysty jedwab – doskonała harmonia między słodyczą a wytrawnością, między owocem a beczką, między mocą a delikatnością. Dojrzewało aż przez 5 lat w beczce, potem jeszcze rok w butelce. Całą tę powolność i cierpliwość czuć z każdym łykiem. Przy tym winie można się wzruszyć – dość dodać, że chodziło mi ono po głowie do końca następnego dnia. Doprawdy, trzeba go spróbować, żeby zrozumieć: 10/10 i nie jest to żart – podejrzewam, że to najlepsze wino jakie piłem odkąd zacząłem się na dobre interesować się tym trunkiem (jest dostępne w Polsce – chcę pod choinkę, albo na urodziny, albo sam sobie kupię).
Z dostawców, którzy byli na degustacji przypadł mi również do gustu producent Secondo Marco. Mieli na swoim stoisku cztery etykiety, czyli Classico, Ripasso, Amarone i Recioto. Poza tym, że mają jeden z najfajniejszych katalogów reklamowych, jakie widziałem (doskonała historia!), to w winach czuć pewien wspólny mianownik (poza Recioto). Niczym w Bolero we wszystkich butelkach był jeden motyw przewodni (dobra, rześka kwasowość), ale każda butelka też miała coraz bardziej rozbudowane instrumentarium. Niezwykle ciekawe doświadczenie oraz bardzo klarowna egzemplifikacja stylu winemakera. Brawo! Obok Meroniego Secondo Marco to dla mnie największa gwiazda wieczoru.
Szczerze powiem, że bardzo podobało mi się to spotkanie. Dla kogoś, kto chce nauczyć się wina była to doskonała okazja, żeby spróbować win tej samej klasy od różnych producentów i poznać ich style, dowiedzieć się, co w nich degustującym odpowiada, a co nie. To też ciekawe doświadczenie, że poruszając się po niewątpliwie wysokich rejestrach, jakimi są wina Amarone, można zauważyć tak duży rozdźwięk między winnicami i jakością win. To bardzo kształcące. Jeśli zaś chcecie dowiedzieć się, o co może chodzić w tym regionie, a nie macie sklepu specjalistycznego pod ręką, idźcie do Faktorii Win – tam za niecałe 4 dychy znajdziecie Valpolicellę Ripasso, która może być zupełnie przyzwoitym początkiem przygody z Valpolicellą w ogóle. A warto rzucić się w wir tej przygody.