Dwie opcje niemieckie na Śląsku

Bez obaw – nie będzie tu o polityce wewnętrznej i ewentualnym wpływie zachodnich sąsiadów na mieszkańców Śląska i ich rzekome dążenia separatystyczne. Będzie o winie i jedzeniu. Tuż przed świętami miałem przyjemność być zaproszony przez partnera firmy, w której pracuję, na przedświąteczną kolację. Po trzech godzinach w pociągu (nie, nie Pendolino), stawiliśmy się w Katowicach, a później dojechaliśmy do Gliwic. A dokładniej do restauracji Siedlisko. Wielu winnych fanów już wie, co się kryje za tą nazwą.

Spotkaliśmy się tam, ponieważ nasz gospodarz jest wielkim miłośnikiem białych win, szczególnie alzackich, ale nie tylko, a Siedlisko jest jednocześnie siedzibą importera o wdzięcznej nazwie Korek który specjalizuje się w winach z Alzacji właśnie oraz Niemiec i znany jest zupełnie dobrze w winnym półświatku. Chociażby z tego powodu, że sprowadza na polski rynek wina od słynnego Zind-Humbrechta, o którym krąży plotka, że to najlepszy winiarz we Francji. Także szacun.

W trakcie naszej kolacji próbowaliśmy paru win – Pinot Gris, Sauvignon Blanc i Gewürztraminera, ale chcę napisać o dwóch, które naprawdę zapadły mi w pamięć. Oczywiście pozostałe wina również były bardzo dobre, ale te dwa wyraźnie się wyróżniały na ich tle.

Pierwsze z nich to Sauvignon Blanc 2013 z winnicy Weingut Fischer z Badenii-Wirtenbergii. Nie jest to najpopularniejszy region winiarski w Polsce, ale po skosztowaniu tej próbki jego możliwości, serdecznie winszuję sobie i Wam częstszej przygody z winami stamtąd. Po pierwsze bardzo przypadła mi do gustu stylowa i skromna etykieta – trzy rybki, czerń, biel i srebro. Ładnie, stylowo i zachęcająco. Natomiast ważniejsze jest, co było w samej butelce, czyli blady, lekko tylko zabarwiony złotem płyn, który rozsiewał aromaty roztartych w ręku majowych, młodych liści czarnej porzeczki. Nie żadne owoce porzeczki, nie kocie siki, tylko delikatne, przyjemne niezmiernie młodziutkie, soczystozielone listki. Towarzyszą tym listkom subtelne nuty pokrzywowe i agrest. Już nos był bardzo odświeżający i zachęcający. W ustach zaś to, za co uwielbiam wręcz w Sauvignon Blanc – kwasowość! Ostra, rześka, strzelista, jak zamrożona brzytwa w ustach. Ale zarazem elegancka i bardzo na miejscu. Trochę jak smagnięcie biczem przez Catherine Deneuve. Mnie to wino urzekło i z miłą chęcią wypiłbym je raz jeszcze, gdyby nie było tylu innych butelek do spróbowania. Wino na apertif, może do owoców morza (krewteki, a może nawet ostrygi?) i ryb. Solidna ocena 9/10. Cena to chyba 68 złFischer-Sauvignon-Blanc_2013Drugą butelką, która zrobiła na mnie wielkie wrażenie, była Ehrenkircher Spätlese SL, czyli późny zbiór Grauer Burgundera, lub jak kto woli Pinot Gris. Producentem jest spółdzielnia Bezirkskellerei, również z Badenii-Wirtembergii. Jest to gigant, wytwarzający ok. 20 milionów litrów trunku. Wino spędziło jakiś czas w beczce, ale nie mogę dojść do tego, jak długo. Zastrzegam, że beczkowane białe wina nie są w moimi ulubionymi, więc tym bardziej doceńcie moje pochwały. Barwa wina to lekka i elegancka miedź. Nos nieco powściągliwy, ale wyraźnie czuć było lekką gruszkę, morele i suszone jabłka. Jednak późny zbiór robi swoje. I kiedy już wydawało się, że w ustach będzie słodko – to nie było. Wino ma zaledwie 1.7 grama cukru resztkowego, więc jest wytrawne, choć w ustach czuć lekką słodycz. Sądzę jednak, że to kwestia zdecydowanie waniliowego charakteru i dość solidnej struktury. Wino pite samodzielnie raczej by mnie nie oczarowało, byłoby zbyt ciężkie i za bardzo nie w moim typie. Ale doskonale zgrało się z gotowanymi malutkimi marchewkami, przyrządzonymi z korzeniami i skórką pomarańczy, które mieliśmy podane na stole. Oba składniki, wino i warzywo, stworzyły nieziemskie połączenie, które każdemu przypadło do gustu. Tak więc polecam to wino do dań, gdzie używa się dużo goździków, cynamonu i wanilii. Ale nie do deserów. Wino jest jednak wytrawne. Ocena: 8,5/10. Cena: chyba 72 zł.Ehrenkircher SpätleseTeraz już wiecie, pod jakim znakiem upłynął nam wieczór. A jeśli dodać do tego, że towarzyszył nam właściciel Korka, czyli Kuba Lubina, który jest niezwykle otwartym gościem i z którym dobrą godzinę rozmawiałem o winie, możecie domyślić się, że było to naprawdę fajnych parę godzin. Polecam Wam zajrzenie do Korka, sprawdzenia win z Badenii-Wirtembergii i wspólne cieszenie się winem, Nigdy nie wiecie, kiedy dokonacie cudownego odkrycia, niesamowitego połączenia wina z jedzeniem, kiedy 1+1 daje 3 a może i 4.  I tego Wam życzę w nowym roku – zaskakujących odkryć na talerzu, w kieliszku i w życiu.

Aha –  i raz jeszcze dziękuję moim gospodarzom. Dobrze wiecie, o kim mowa, co nie?

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.