Kiedyś mówiono, że nie podaje się wina do zupy, bo to płyn i to płyn. Poza tym ciężko jakieś sensowne propozycje, choć niektórzy poszukują ciekawych połączeń. Idąc jednak za słowami piosenki „Bo fantazja jest od tego, aby bawić się na całego” (gimby nie znajo), ekspedycje w rejony mało spenetrowane mogą przynieść nadzwyczajne odkrycia. W jeden z zimowych wieczorów zupełnie przypadkiem, sam się zapędziłem na podobną wyprawę. Środkami mojej podróży były dwa wszystkim dobrze znane kulinarne wehikuły – żurek i Cava.
Opis doznania zacznę wprzódy od przedstawienia hiszpańskiej apelacji Cava, gdyż doprawdy, niezły z niej cudak. Nie mam chyba nigdzie tak pogmatwanej i niespójnej geograficznie denominacji. Musujące wina produkowane metodą klasyczną, czyli wtórnej fermentacji w butelce, mogą być wytwarzane w kilku regionach: w Katalonii (Penedes, okolice Barcelony), Riosze, Walencji (Utiel-Requena), Estremadurze (Ribera del Guadiana), w Aragonii (Carigñena), w Kraju Basków, Kastylii i Leonie oraz Nawarze. Oznacza to, że apelacja związana jest z określoną metodą produkcji i użytymi gronami, a nie z położeniem geograficznym. Jest to o tyle dziwne, że jednakowoż klimat Katalonii i Riojy różnią się dość znacznie, a gleby zapewne też nie są takie same. To tak, jakby szampana produkować w Burgundii, Bordeaux i Dolinie Rodanu. Trochę to nieprzejrzyste. Mam też wrażenie, że taka swoboda w podejściu do Cavy powoduje, że jakość między poszczególnymi jej przedstawicielami różni się w dużo większym stopniu od tego, jak ma to miejsce w przypadku butelek produkowanych w Szampanii.
Do produkcji Cavy wykorzystuje się grona Macabeo (inaczej – Viura), Xarel•lo, Parellada, Chardonnay, Subirat, Pinot Noir a taże Cabernet Sauvignon, Trepat, Garnacha i Monastrell, z czego trzy ostatnie są składnikami różowych Cav. Poziomów cukru jest kilka – (od najniższego do najsłodszego) brut nature (zupełnie bez dodatku cuku), extra brut, brut, extra seco, seco, semiseco i dulce. Zgodnie z wymogami apelacji, Cava musi dojrzewać w butelce co najmniej 9 miesięcy. Po 15 miesiącach dochodzenia do siebie we flaszce można napisać na etykiecie słowo Reserva, a po kolejnych 15 (czyli 30 łącznie) Gran Reserva,
Mój kieliszek wypełniła Cava Maset del Lleo Reserva Brut Nature z Katalonii. Dojrzewała ona sporo dłużej, niżej reserwowe minimum, bo całe 24 miesiące. Jest kupażem klasycznych szczepów, czyli Xarel•lo, Macabeo i Parellada. Brut Nature w nazwie oznacza, że do wina nie dodano ani grama cukru do ponownej fermentacji, a zadaniem dodanych drożdży było przerobienie cukrów obecnych już w butelce. Stąd jasny, lekko złotawy płyn o łagodnych aromatach piekarniczych, ze świeżą skórką chleba na czele, smakuje delikatnie, ale nie owocowo. Zdecydowanie wino smakuje słono, a w połączeniu z wyraźną, żwawą kwasowością, doskonale uzupełniło smak podanego żurku z białą kiełbasą. Wino ma nawet coś na kształt struktury i mimo odświeżających bąbelków, lekka zawiesistość w sposób zupełnie przyjemny komponowała się z ciężarem zupy. Cava ta nie smakuje może zbyt spektakularnie w samotności, brakuje jej zdecydowanie owocu, aby z przyjemnością sączyć ją w piątkowy wieczór do książki. Ale dajcie tylko żurek (albo inne dość tłuste danie, w którym jest też odrobina kwasowości), a okaże się, że wino ma drugie, zupełnie odmienne oblicze. Sam byłem zaskoczony, w sposób absolutnie pozytywny. Zwłaszcza, że w Dobrewina.pl butelkę nabyłem w promocji za 27,90 PLN (obecnie kosztuje jedenaście złociszy więcej – i nadal jest to cena ok). Zagadką dla mnie jest to, że wino to w Polsce kosztuje mniej, niż w sklepie producenta. Tam jest 9,90 €, a więc powyżej 40 złotych. Tym większe brawa dla importera.
Cava Maset del Lleo Reserva Brut Nature
Cena: 27,90 zł
Kupione w: Dobrewina.pl
Ocena: 8/10