Urlop, urlop i po urlopie. A w trakcie urlopu kilka przemyśleń. Teraz czas na wcielenie ich w życie. Oto moja rewolucja. Oczywiście na miarę tego bloga 😉
Zmiany będą dwie.
Pierwsza dotyczy czegoś, o czym od dawna myślałem – zmiana skali punktacji. Wiem, że Czytelnicy lubią rankingi, że poszukują informacji o jakości win. Po kilku miesiącach pisania doszedłem do wniosku, że moja skala, łącząca jakość wina z jego ceną, może być nieco nieczytelna a dobra cena może nieco naginać rzeczywistość. Stworzenie jakiegoś klarownego systemu jest ponad moje mikre umiejętności matematyczne, dlatego postanowiłem zmienić system punktacji i zdecydowałem się skorzystać ze słynnej skali Roberta Parkera (50-59 – dno i wodorosty, 60-69 – wodorosty, 70-79 – poprawnie zrobione bez charakteru, 80-89 – powyżej średniej i bardzo dobre; zakładam, że 85 to już zupełnie fajne, dobrze zrobione wino z dużą dozą indywidualizmu, 90-95 – świetne wina, zapadające w pamięć i pokazujące kunszt twórcy, 96-100 – ósme cudy świata; raczej takich tu może nie być, ale jak będą, to się niezwykle ucieszę), ponieważ chyba jest najbardziej powszechna i w miarę czytelna. Oczywiście przy notkach będę umieszczał informacje o tym, czy wino warte zakupu, czy nie. Sami jednak też możecie sobie odpowiedzieć na pytanie, czy 90 punktów za 30 złotych to dobry deal 😉
Druga dotyczy win z dyskontów. Nadal będę je opisywał, ale z pewnością nie wszystkie. Na moim blogu będę przedstawiał tylko te butelki, które moim zdaniem warte są Waszych i moich pieniędzy. Wszystkie i tak opiszemy wspólnie z ekipą na Dotrzechdych.pl. Nie ma co tworzyć bytów ponad konieczność – niech sobie Ockham poużywa na moim blogu, a je postaram się Was raczyć tylko najlepszymi butelkami.
To tyle. Trochę oczywiście przesadziłem z tą rewolucją, ale coż – wzorem Wirtualnej Polski i Onetu musiałe dać spektakularny tytuł. Wkrótce pojawi się kilka notek w tym seria z moich wakacji w Alzacji, Chateauneuf-du-Pape i Wenecji Euganejskiej. Stay tuned.
Bardzo podoba mi się kierunek zmian. Szczególnie drugi punkt mnie cieszy. Moim zdaniem nie ma większego sensu pisać o tym co jest kiepskie. Warto chwalić to co jest warte spróbowania.
Ja bym jednak nie rezygnował z opisywania najgorszych win. Trzeba chyba ostrzegać ludzkość przed kataklizmami 😉
Podzielam zdanie Kuby – nie ma sensu pisać o lipnych winach. Niech z każdej oferty dyskontowej znajdą się po tzry dobre strzały, i już jest git. Na lipne szkoda mojego i Czytelników czasu 😉