Portugalskie wina w Portugalskim Świecie

Lubię małych importerów. Przede wszystkim – mała skala pozwala wybierać im wina od mniejszych producentów, gdzie, jak wiadomo, dużo łatwiej o wysoką jakość. Dlatego z chęcią przyjąłem zaproszenie od Jorge’a Lopesa, właściciela Portugalskiego Świata, który ma chyba najbardziej ukryty punkt z winami w Warszawie i  sprowadza całkiem niezłe perełki. Oczywiście królują u niego portugalskie wina.

 

Z Jorgem poznaliśmy się przy okazji testowania win, których import rozważał. Wtedy też zaproponował degustację tego, co ma w ofercie. Okazało się jednocześnie, że będziemy mieli możliwość skosztowania tego, co być może wkrótce pojawi się w jego dystrybucji. Tym chętniej posłużyłem za króliczka doświadczalnego. Kilka wiadomości na messengerze i udało nam się zorganizować małą grupkę degustacyjną. Niewiele teraz trzeba, że umówić się na degustację. I bardzo dobrze. Bierzcie z nas przykład i też się organizujcie. Wino najlepiej smakuje w towarzystwie.

Tego wieczora testowaliśmy portugalskie wina dwóch winnic, których wspólnym mianownikiem jest winemaker Jean-Hugues Gros. Francuz doradza w Douro od 1999 roku i od tego czasu związany jest z marką Senhora do Convento, a pierwsze wino jego własnego brandu, Odisseia, ujrzało światło dzienne w 2004 roku. Odisseia to wina spokojne, niewzmacniane, Senhora do Convento to głównie porto. Szliśmy więc w określonej kolejności.

Odisseia.

Portugalskie wina_Odisseia

Branco, czyli podstawowy kupaż Viosinho, Rabigato i Larinho, dojrzewający w stali i poddawany tylko zabiegowi battonage dla wzmocnienia struktury. Nos bardzo bogaty i intensywny z wyraźnymi nutami cytrusów z limonką na czele, jabłkiem i odrobiną siana. W ustach struktura mocna, solidna a smak lekko przygaszony. W finiszu dominuje kwasowość, prężąca się przez dłuższy czas. Nie jest to wino do popijania solo – jedzenie jest przy nim konieczne. 86 punktów za 40 PLN.

Reserva Branco 2011 starszy brat poprzedniego wina. Te same szczepy, ale część z nich fermentowała i dojrzewała beczkach z Francji. I czuć tu to wszystko. W nosie trochę terpentyny i kleju do tapet. Za tym dziwnym nieco tłem siano, suszone kwiaty, bardzo dojrzały melon i grusza w zalewie. Na podniebieniu dominuje oleistość struktury i ładnie wkomponowana beczka, które delikatnie raczy wanilią. Na szczęście w kontrze do masy wina stoi kwasowość, która nadaje odpowiedniej ostrości. To tym bardziej jest do jedzenia. 88 punktów w cenie 62 PLN.

Little 2013 – mały bohater wieczoru. Bo to wino to czysta radość i owoc wyciśnięte z Touriga Franca, Tinta Roriz i Tinta Barroca. Tylko stal i świetnie zachowany soczysty, wiśniowo-czereśniowy sad i klomby pełne róż w najgorętszym dniu lipca. To letnie wspomnienie przez chwilę jeszcze trwa – soczystym wiśniowym buziakiem na do widzenia. 86 punktów i tylko 32 złote. Hicior!

Tinto 2012 – piąta część wina dojrzewa we francuskim dębie i już to czuć. Wiśnie raczej z dżemu (domowego!), do tego gorzka czekolada i espresso z włoskiej trattorii. Usta i język początkowo atakują taniny, które co prawda są drobne, ale jeszcze mogłyby się ułożyć. Dalej podąża całkiem przyjemna wiśnia i wanilia. A dalej już płasko – kwasowości mało za to sporo szypułek w finiszu. Nie przekonuje. 83 punkty  za 40 złotych.

Reserva Tinto 2012 – tutaj też jest Touriga Franca, Tinta Roriz i Tinta Barroca, ale ćwiczone w połowie we francuskich beczkach. Początkowo wino nieco zawiodło, ale po dwóch godzinach po otwarciu w końcu się otworzyło. W nosie atrament, jeżyna, odrobina mięty pieprzowej, fiołki i szczypta popiołu. W ustach zaskakująco lekkie i z przyjemną owocowością oraz tonami tytoniu, taniny drobniutkie, choć nie powiedziałbym, że wypolerowane. W ustach trwa przez kilka ładnych chwil lekko kawowym finiszem. 87 punktów i 62 złote.

Grande Reserva 2011 – o ile poprzednia butelka zawiodła na początku odrobinę, to  Grande Reserva naprawdę zawaliła. Bo wino zrazu zamknięte, ściółkowo-jagodowe a w ustach ściśnięte i dość suche. Dopiero pod koniec degustacji, gdy dotarliśmy do etapu tak zwanego hedonistycznego 🙂 okazało się, że wino wskoczyło na nowy poziom. Nuty leśnego poszycia ustąpiły miejsca świeższym owocom, a beczkowa zjawa rozpłynęła się w soczystej wiśni i śliwie połączonymi z gorzką czekoladą. Wino urosło i dojrzało do swojego tytułu. 90 punktów  za niemało, bo 110 PLN. Przed wypiciem dekantujcie przez co najmniej 3 godziny – jeśli tego nie zrobicie, odejmijcie ze cztery punkty z mojej skali.

Senhora do Convento

Portugalskie wina_Senhora do Convento

Branco Meio-Seco białe porto o mniejszej zawartości cukru. Mimo, że wino podstawowe, to aromaty orzechów, migdałów, maku, suchych liści, kandyzowanych owoców i owocowych skórek zyskały przychylność wszystkich degustujących. W ustach jesienne liście z herbatą z miodem. Bardzo w stylu Sherry. Nie wiem, czy to komplement dla Porto, ale dla mnie wino bomba. 88 punktów. Jeszcze niedostępne.

Ruby Reserva to wiśnie, śliwki i leśne jagody podane na ciepłym karmelu. W ustach świetnie owocowe – niemal jak zerwane z krzewów w leniwe południe. Wino bardzo przyjemne w piciu – mimo, że Porto, chce się kolejny i kolejny kieliszek. 87 punktów i ciągle niedostępne.

Tawny – w nosie czarna herbata i toffi oraz odrobina sosu sojowego. W ustach garstka orzechów i migdałów, powidła wiśniowe i sporo liści z jesiennego parku. Poważne i bardo przyjemne w konwersacji. 88 punktów – niedostępne.

Tawny 10 YO – według mnie najlepsze Porto wieczoru. Znad kieliszka wyłowić można aromaty rodzynek, orzechów, kandyzowanych owoców, kilka kropel różanego olejku i szczyptę toffi. W ustach bardzo gładkie i o dość zwiewnej strukturze. W tym wszystkim miejsce znalazła też kwasowość, która nadaje wino młodzieńczej werwy. W finiszu przyjemna gorycz czarnej kawy z wiśnią. Świetne wino – 91 punktów, dostępności brak.

Tawny 20 YO – po tym winie czuć nieubłagany upływ czasu. O ile nos jest przyjemny, przywodzący na myśl dobre Sherry, czyli świąteczny makowiec z bakaliami, to usta zdradzają nie najlepszą formę. Trochę tu suszonych grzybów, jesiennego parku i kandyzowanych owoców, ciała umiarkowanie mało. No cóż – niech będzie 88 punktów – za świetny finisz.

Vintage 2011 – rocznikowe i to z jedngo z najepszych zbiorów w historii Douro. O ile w nosie jest świeżo i przyjemnie – coś na kształt zgniecionej w dłoni porcji czarnych jagód, o tyle usta są zbyt prostackie jeszcze. Tanina wyłazi, jest jakiś bulion i ogólne niepoukładanie. Ja bym otwierał najwcześniej za 5 lat, a sądzę, że i z 8 by się przydało. Czuć owoc, czuć kwasowość, ale to nie pora na to wino. Dlatego pozostawię je bez oceny.

Wina Odisseia kupicie u Jorge’a w Pasażu Muranów, Al. JPII 45A, lok 38B2 (trzeba się naszukać). Dodam też, że Jorge ma na miejscu też największy wybór portugalskich musiaków (z 8 etykiet) jaki do tej pory widziałem. Warto tam zajrzeć, albo szukać w zaprzyjaźnionych sklepach. Pełną ofertę win i portugalskich frykasów znajdziecie na stronie Portugalskiego Świata.

4 komentarzy

  1. Oo, prawie po drodze do fabryki mam. Może się zmobilizuję i trochę portugalskiej czerwieni na jesień kupię. Ostatnio z portugalskim winem miałem przyjemność przy okazji otwarcia butelki niemal półwytrawnego, mocarnego, dżemiastego Pinot Noir. Ale to było w lecie, czyli jakieś kilkadziesiąt flaszek temu 😉

    1. Przyjemność?

      1. No a czemu nie? Jeśli wino smaczne?

      2. Czy wino portugalskie i przyjemność jego picia mają nie iść w parze?

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.