Najdroższa degustacja roku, albo Gałkiewicz pije Rioję

Ledwie rozpoczął się rok, a ja już w styczniu trafiłem na najpewniej najdroższą degustację w kraju. Na zaproszenie El Catador degustowałem wina z legendarnej winiarni Sierra Cantabria z Riojy. I Gombrowicz się odezwał.

 

Z końcem stycznia Jorge Trujillo López, Export Manager w Bodegas Y Viñedos Sierra Cantabria nawiedził nadwiślański kraj i w przytulnych (acz nieco ciągnących smażonym masłem – urok siedzenia najbliżej kuchni) wnętrzach Kieliszków na Próżnej zaprezentował szesnaście butelek z Riojy i Toro. Na rozległym stole prężyły się butelki warte w sumie jedną średnią krajową – pewnie kwota miała zrobić na gościach wrażenie, tak jak listy z ocenami uznanych krytyków – wszystko grubo powyżej 90 punktów.

Sierra Cantabria (1)No dobra, straszonko mamy za sobą, teraz pora na krótki rys sytuacyjny: Rodzina Eguren od kilku pokoleń działa na odcinku wina i dobrze sobie tam radzi. Początki sięgają roku 1870 i oczywiście Riojy, obcenie familia posiada winnice także w leżącym dużo dalej na zachód D.O. Toro. Jest to jeden kultowych producentów z Hiszpanii, którego wina podawane są za wzór do naśladowania. Importerem jest specjalista w hiszpańskich winach – El Catador.

Przed nami stanęło 16 etykiet, które sprawnie serwowane były przez kelnerów do naszych kształtnych kieliszków. Nie lada przede mną wyzwanie – oddzielić legendę i cenę od zawartości szkła. Jedziemy:

Sierra Cantabria (2)Sierra Cantabria Rioja Crianza 2011 – Sporo dobrej jakości słodkiego owocu – dojrzałych wiśni, trochę jagód. Ładnie się trzyma, dopóki nie zaatakują taniny, które zaburzają ładną konstrukcję – jest dość sucho i szorstko. Nie jest źle, a może jeszcze się poprawi. 88 punktów za 65 PLN

Sierra Cantabria Rioja Reserva 2009 – To podobało mi się bardziej, bo i wiśnie, i czarne owoce, do tego nuty wędzonki i cygara. W ustach dość świeże, żywe, ale pojawia się moment pustki, przez chwilę wino jest tępe – czeka się na coś więcej, a to więcej nie nadchodzi. Mimo wszystko przyzwoite 89 punktów  za kwotę 89 złotych.

Sierra Cantabria Reserva Unica 2010 – Tempranillo i Graciano (97/3), fermentacja malo w beczkach a później wylegwanie się barikach przez pełne dwa lata okazały się doskonałymi warunkami do ujawnienia aromatów mlecznych (serek waniliowy), połączonych z lukrecją i wiśniami. W ustach gładkie, pluszowe, niemal nieśmiałe, ale w finiszu tanina daje do wiwatu. Dla lubiących beczkę. 89 punktów za 109 złotych.

Sierra Cantabria Gran Reserva 2005 – kupaż jak wyżej, beczka 24 miesiące (choć inne proporcje, niż Unica), to chyba najbardziej przystępne wino tego popołudnia. Słodkie, gładkie aromaty balsamiczne, dojrzałych ciemnych owoców i solidna porcja wędzonki. Nie jest szczupłe i kwasowe, jak Bordón czy Ardanza, ale też ma swój, co prawda  mniej okrzesany, urok. 92 punkty za 129 PLN.

Sierra Cantabria Cuvée 2010 –  Wino gładkie, wędzonkowe i zmysłowe, ale zaskakuje ilość tanin, które przykrywają wszystkie walory wina. Nie jest to sucha, wiórowa tanina, ale mam parę innych pomysłów na spożytkowanie 109 PLN. 87 punktów.

Sierra Cantabria (3)Sierra Cantabria Colleción Privada 2012 -wino nie dla amatorów owocowości. Pełno tu kawy, wędzonki, goździków, ale świeżego owocu trudno się doszukać. Co prawda wino jeszcze młode i się z czasem ułagodzi. Picie go teraz to zabójstwo dla podniebienia i wina. Dajcie mu co najmniej pięć lat – odwdzięczy się. 90 punktów za 179 PLN.

Sierra Cantabria Colleción Privada 2009 – zdecydowanie ciekawsze od poprzednika – jest dym z ogniska, są jagody i powidła z ciemnych owoców. W ustach pełne, lekko twarożkowe i ze słodko-pikantnym finiszem. Bardzo ciekawe. 92 punkty.

Sierra Cantabria Colleción Privada 2007 – owoc w końcu wypiera beczkę – są ciemne wiśnie, odrobina kawy, serka waniliowego – miło i przyjemnie. Dalej jest gładko, kawowo z bardzo pieprzną końcówką. Jest już nieźle, ale jeszcze ma lata przed sobą. 93 punkty.

Sierra Cantabria (4)San Vincente 2012 – to rzadki jak na Rioję przypadek wina z jednego siedliska. To wino z niezłą klasą – gładkie, tłuściutkie, likierowo-korzenne. W ustach znowu likier ale też bardzo wyraźny kwasowy pazur. Klasa. 94 punkty za 199 PLN.

El Puntido 2012 – więcej tu ciemnego, dojrzałego owocu, niż w podobnie wycenionych butelkach. Bogata struktura, subtelna, ale wyraźna pikantność i bardzo długi, przyjemny, pluszowy finisz. Bardzo dobre wino. 93 punkty za 199 PLN.

El Puntido Gran Reserva 2006 – rozczarowanie. Bardzo taniczne, mimo już 9 lat. Suche, mało owocu, więcej kawy, lukrecji i korzeni. Trzyma się jakoś kwasowości, ale za 239 PLN kupcie lepiej dwie butelki Gran Reservy. 90 punktów.

Sierra Cantabria (5)La Nieta 2013 – to klasa, wino eleganckie, miękkie i bardzo wielopoziomowe: czarne jagody, wilgotna ściółka leśna, bogactowo, ale okiełznane. Oczywiście zdecydowanie za młode, tanina mocna, miękka, elegancka a finisz długi. Świetne wino – bodaj najlepsze na panelu. 95 punktów za niemałą kwotę 449 złotych.

Amancio 2012 – jest bardziej zdecydowane, szorstkie i mniej subtelne. Szczapy z ogniska, tłusty, zrumieniony beczek i wędzona śliwa. Konstrukcja potężna, bardzo muskularna, ale na szczęście nie karykatura – wino wielkiej klasy, ale mniej przystępne od La Niety. 94 punkty za niewąskie 459 złotych.

Sierra Cantabria Organza 2014 – tutaj biała pauza przed przesiadką do Toro. Może to kontrast z potężnymi poprzednikami, ale wino okazało się świetne – rześkie, jabłkowe, pełne tropikalnych owoców, letnie ale też ładnie zaokrąglone beczką. Kwasowość dość niska, ale do jedzenia jak znalazł. 89 punktów, ale dość drogo, bo aż 79 PLN.

Almirez 2013 – teraz przenosimy się do D.O. Toro. Wino jest bardziej surowe od riojańskich poprzedników. Począkowy owoc ustępuje po chwili miejsca beczce – wino jest bardziej suche, czuć, że pochodzi z ostrzejszego regionu. Anyż, lukrecja, korzenie, ale śladu po tej wisience ani-ani. W ustach beczka – czyli tosty, wanilia i mega długi finisz. Trochę jak amerykańska motoryzacja, która uznaje, że bardziej luksusowe = większe. Nope. Pić za 3-5 lat. 89 punktów za 99 złotych.

Victorino 2011 – kończymy przygodę również w Toro, ale na zupełnie innym poziomie, niż poprzednik. Tutaj dominuje waniliowy twarożek, wiśnie i ukochana wędzonka. W ustach bardzo muskularne, ale harmonijne, bardziej jak Arnie wygrywający Mr. Universe w 1969, niż Phil Heath przez ostatnie 5 lat. Ci, co wiedzą, wiedzą. Wino mocne, z mocarną taniną, ale też dające już dziś sporo satysfakcji. 92 punkty za 219 PLN.

Doceniam wina robione przez rodzinę Eguren, ale w tym przypadku blisko mi do gombrowiczowskiego Gałkiewicza. Co z tego, że Guia Penin czy Wine Advocate rozpływają się na tymi winami, dają pomiędzy 92 a 100 punktów, skoro mnie zachwycają? Wiem, że dobre, że świetnie zrobione, ale dla mnie są jak wypracowanie największego kujona w klasie – wiesz, że będzie poprawne, że będą zdania wielokrotnie złożone i wielosylabowe wyrazy. Ale na koniec dnia – nuda, oczywistość, żadnego zaskoczenia. Oczu nie otworzy, prochu nie odkryje. Nie zachwyca, i już. Mój to problem, czy nie?

Nieważne – gdzie moje Moulin a Vent….?

Piłem i jadłem na zaproszenie importera.

Dodaj komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.