Wina nowoświatowe, przynajmniej te najbardziej powszechne, są lubiane za lekkość bytu, przystępność i w pewnym sensie brak osobowości. Są w tym wszystkim jednak pewne wyjątki, na przykład Casa Silva. Ale to pewnie przez francuskich założycieli.
Casa Silva swoje pochodzenie zawdzięcza rodzinie o znamiennym nazwisku Bouchon (pol. Korek), która z końcem XIX wieku przybyła z Saint Emilion, oczywiście w Bordeaux, do Chile. Obecni właściciele (5 pokolenie), szczycą się tym, że przodkowie jako pierwsi promowali pojęcie terroir na chilijskiej ziemi. Byli też pionierami winogrodnictwa w Dolinie Colchagua. Może nie widać tego w podstawowych etykietach, ale te wyższe zdają się potwierdzać tę tezę. Producent jest średniej wielkości jak na Chile, posiada „ledwie” 900 ha winnic. Na zaproszenie Wineonline miałem przyjemność skosztować kilku butelek, które prezentował Benoit Grim – przedstawiciel producenta.
Casa Silva Colección Chardonnay 2015 – bardzo rześkie – sporo melona i innych egzotycznych owoców rozpiętych na cytrusowym tle. Do tego szczypta mineralności i zielonych jabłek. Soczyste, świeże choć może brakuje nieco kwasowości. Za to rekompensuje finiszem – pikantnym i krągłym – 86 punktów w cenie 47 zł. Casa Silva Gran Terroir Lolol Viognier 2014 – część wina dojrzewa przez 6 miesiący w beczce i nie wiem, czy aż tak bardzo to pomogło – owoc: całkiem niezła gruszka i brzoskwinia, przesłonięty został nutami dębu. W tle gdzieś majaczy skórka pomarańczy. W ustach pełne, z elementami cynamonu, masła i suszonej moreli. Nie jest źle, ale można znaleźć lepsze. 87 punktów za 69 zł.
Casa Silva Cool Coast Sauvignon Blanc 2015 zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie. Winnica znajduje się tuż przy ocenie i wyraźnie jest to wyczuwalne. Miast porzeczkowych liści Nowego Świata przyniósł kwiaty czarnego bzu z Alto Adige i garstkę agrestu. Do tego wyraźna słoność morskiej soli. Minerlaność w ustach jest wyraźna, słono-kredowa, kwasowość zrównoważona – nie zrywa szkliwa z zębów. Wino bardzo fajne, choć nieco efekciarskie, ale w dobrym tego słowa znaczeniu – jest raczej jak garnitur na miarę z Savile Row, niż świecidełka z Dolce & Gabbana. Uczciwe 90 punktów za 85 zł.
Casa Silva Colección Merlot 2014 jest dość typowym przykładem. Jest śliwka, nawet lekko podsuszana, do tego wiśniowe konfirtury. W ustach dość pełne ze sporą porcją czerwonych i czarnych owoców. Lekka pestka i delikatna pieprzność dopełniają obrazu. Przyjmne, choć niezapadające w pamięć. 85 punktów za 47 PLN.
Casa Silva Gran Terroir Los Lingues Carmenere 2013 jest bardzo warzywne: papryka i seler naciowy wiodą prym, po nich pojawiają się jagody i czarne porzeczki, przyzdobione odrobiną lukrecji. Usta potwierdzają aromaty – są warzywa i czarne owoce. Struktura lekka i gładka. Taniny wyraźne, ale nie natarczywe. Całkiem niezła osobowość – 88 punktów w cenie 69 zł.
Casa Silva Cool Coast Pinot Noir 2014 jest bardzo delikanty i z dominującym owocem. Sa truskawki na pierwszym planie, dalej leśna ściółka, słona mineralność i w oddali grillowany bekon. Zwiewna konstrukcja, choć bardzo intensywne smaki. Beczka delikatna, tanina soczysta, choć brakuje z lekka kwasowości. Mimo wszystko niezła klasa. 90 punktów za 85 zł.
Wina Casa Silva trzymają dobry poziom, podstawowe etykiety nie schlebiają najniższym gustom, te wyższe zaś, mimo, że są dość zalecające się, sprawią też sporo przyjemności zarówno początkującym jak i zaawansowanym wyznawcom Bachusa. Ja polecam, bo wina te dają sporo radości i mają swój charakter. Co prawda są nieco popowe, ale nie jest to tania rozrywka pokroju Radia ZET. Szczególnie dwie najwyższe etykiety zrobiły dobre wrażenie – chcecie dowiedzieć się, czym jest mineralność, sięgnijcie po nie.
Degustowałem na zaproszenie importera. Wina kupicie online (kliknijcie w ceny), albo w sieci sklepów Winestory.