Człowiek nie jest taki, żeby nie jechał 11 godzin do Düsseldorfu, żeby napić się dobrego wina. Wszak ProWein to największe targi w Europie, dzięki którym można skosztować win z całego globu – nawet z Indii i Chin. Dziś kilka moich porad na przyszłość, co zrobić, żeby nie oszaleć w tym winnym raju.
Jak wiecie (albo i nie) to mój drugi wypad na ProWein. W ubiegłym roku czułem się jak dziecko w sklepie z cukierkami, przez co straciłem sporo czasu na bieganie bez sensu między stoiskami. Tym razem podszedłem do tego bardziej systematycznie i podzielę się kilkoma uwagami, jak wykorzystać te trzy dni w Düsseldorfie w miarę w pełni.
W dniach targów ciężko jest znaleźć nocleg w cenie, która nie przyprawia o drżenie serca i nie budzi w Was wewnętrznego karkowianina. Trzeba szukać. Przerobiłem wszystkie Bookingi i Trivago i nic poniżej 200 euro za noc się nie znalazło. Nie chciałem jednak mieszkać w Wuppertalu, jak rok wcześniej (dojazd na targi zajmował ok. 1,5 godziny w każdą stronę), więc szukałem okazji na AirBnB. I udało się – na dwa tygodnie wcześniej zabukowałem mieszkanie, z którego dojazd do Messe Düsseldorf zajęło nie więcej niż 45 minut. A autobus podjeżdżał niemal pod same budynki.
Plan zwiedzania
Warto przygotować sobie plan zwiedzania, lista wystawców jest opublikowana na stronie ProWein na kilka miesięcy wstecz – trzy tygodnie przed targami zamknąłem listę. Oczywiście okazało się, że i tak była za duża i zrobiłem jakieś 30-35 procent planu. Ale warto mieć to zaplanowane i najlepiej gdzieś zapisane – która hala, które stoisko. Nie wszystko uda się zaliczyć choćby ze względu na to, że budki są okupowane przez gapiów od świtu, ale dlatego warto mieć właśnie jakiś harmonogram.
Z zaplanowanej Langwedocji udało mi się ogarnąć całkiem sporo, ale to tylko dlatego, że zainetersowanie było dużo mniejsze, niż Doliną Rodanu czy Brodeaux.
NiespodziankiZawsze warto zrobić skok w bok od planów, służy temu śledzenie w social mediach tagów. W tym roku obowiązywał #prowien2016 i dzięki temu trafiłem na dwa piękne strzały – takie once in
a lifetime. Pierwszy to była degustacja win z aukcji tokajskiej prowadzona przez Wojtka Bońkowskiego. O ile nie wezmę udziału w słynnej licytacji win z Tokaju, to nie napiję sie już tych win nigdy więcej w życiu. Najpewniej większość z Was również. A były sztosy takie, że ho-ho, a nawet –
o ja cież nie… Druga rzecz to była najlepsza pionówka, jaką do tej pory zrobiłem – legendarne Chateau Musar w rocznikach 1979, 1987, 1999, 2003 i 2008. Najlepsze rzeczy opiszę w jednym
z kolejnych postów.
Egzotyka
Korzystając z okazji, że na targi zjeżdżają producenci z całego globu, warto poświęcic im kilka chwil. Nie odpuszczajcie więc, możliwości. Ja spędziłem ze 3 godziny na cześci USA – sprawdziłem ok 30 Pinotów zza oceanu i 12 Rieslingów z Finger Lakes. Piłem wino pomarańczowe i eiswein znad Niagary. ProWein to nie tylko wino – jako, że lubię Gin, spróbowałem kilku naprawdę niezłych okazów, a mistrzostwem był macerowany na skórkach pomarańczy destylat z Walencji.
Strefy regionalne
Na targach warto szukać stref regionalnych, gdzie zazwyczaj można znaleźć kilkadziesiąt etykiet
z różnych winiarskich zakątków. Butelki są ustawione w coolerach i można samemu sobie wino serwować, co jest mega wygodne. Ja w tym roku sporo czasu spędziłem w sekcji Doliny Loary, gdzie w końcu na co najmniej 30 egzemplarzach z każdej apelacji, mogłem porównać, czym różni się Touraine od Sancerre i Pouilly Fumé. Do tego oczywiście przejście przez wystawę Doliny Rodanu
i jazda od północy po południe, Vinho Verde i creme de la creme – Szampany. Nie ma lepszej rzeczy dla organoleptycznej analizy. Jeśli macie teoretyczne podstawy za sobą – to idealne wyjście, żeby skonfrontować je z rzeczywistością. Polecam! 100 punktów.
Stay tuned. Następnym razem będzie o najlepszych strzałach, jakie zaliczyłem w trakcie targów. Kilka było.
JEśli mogę zaproponować to polecam http://www.dekanter.pl/product/bolyki,janos/eger/bolyki,es,bolyki-222f.xhtml . Jeśli ceni Pan oryginalny smak z pewnością doda Pan owe wino do swojej kolekcji 🙂