Tak, moi Drodzy. Równo dwa lata temu, pełen entuzjazmu i nadmiernej pewności siebie uruchomiłem tego bloga. Czas szybko leci, a ja odebrałem kilka lekcji, które pewnie czegoś mnie tam nauczyły. Zmieniło się moje podejście do wina i do pisania o nim. Dlatego postanowiłem, że od teraz pora na kilka zmian. Mimo, że dostanę po statystykach. Ale walić to!
Przede wszystkim nie chce mi sie pisać o winach z dyskontów. Nie oznacza to, że się na nie pogniewałem, że już ich nie piję i mi sodówka uderzyła do głowy. Powodów jest kilka.
-
Nie chce mi się ścigać z innymi.
Proste jak diabli. Wiadomo, że gdy pojawią się nowe wina w dyskontach, wszyscy piszący się na nie rzucają. Czytelnicy chcą o nich czytać, czasami wpadnie jakiś pakiet od importera, więc jest zobowiązanie. I tu zaczyna się wyścig – kto szybciej opublikuje recenzję flaszki za 20 PLN, przecież liczą się kliki, odsłony i google analytics. Mnie się już nie chce – najszybciej jest i tak Winicjatywa, więc chodzi tylko o zaszczytne drugie miejsce, a to mnie nie interesuje. Nie znaczy to, że się gniewam na te wina i że ich nie kupuję/piję. Ba! Nawet czasami o nich piszę, ale na łamach zaprzyjaźnionego Dotrzechdych.pl. Może czasami znajdziecie coś na moim Facebooku, albo Instagramie, ale tutaj to już raczej nie. Chyba, że będzie jakaś mega petarda.
-
Są lepsze wina i chcę się z Wami nimi dzielić.
Simple as that. Nie oszukujmy się – wina marketowe są poprawne, technologiczne i jakby nie było – nieco bez duszy. No bo skoro dyskont zamawia od 10 do 30 tysięcy jednej etykiety, to nie może być to wino oszałamiające. To jak Toyota Corolla – znasz wady, zalety, wiesz, że dowiezie w miarę bezpiecznie i bezawaryjnie z punktu A do B, ale emocji przy tym jak na grzybobraniu. I nie uważam, że to coś złego (uwielbiam zbierać grzyby) – nie każda sytuacja wymaga szampana czy Barolo. Najczęściej potrzebujemy kilku kropel tego smaru do kolacji czy obiadu. Ale to wszystko – uniesień tu nie ma, a chcę się dzielić z Wami tym, co najlepszego mi się trafiło, a nie tym, czym podbiję klikalność postów. Wkrótce dowiecie się, o co mi chodzi 😉
-
Mniej prostych recenzji.
Tak – recenzje przeczytać sobie możecie gdzie chcecie, ale ja chcę odejść od tak prostej formy. Notek znajdziecie mnóstwo u moich kolegów po klawiaturze. Ja wiem, że to łatwo się pisze i też dobrze czyta, ale na Boga, czy na tym ma to polegać? Może już jestem zblazowany, może mam mniejsze ciśnienie a może już zebrałem trochę doświadczenia i mogę na kilka zagadnień spojrzeć z nieco innej perspektywy, żeby nie zaspokajać się li tylko kopiowaniem z notatnika do WordPressa.
-
Jakość, nie ilość.
Czasami sobie myślę, że lepiej mało, a dobrze, niż dużo i byle jak. To pewnie pierwsze, ale i tak spóźnione, oznaki dojrzewania 😉 Będę starał się pisać regularnie, ale nie za wszelką cenę. Na pewno pojawi się też trochę teorii popartej przykładami, żeby nie było, że to tylko przepisywanie z książek. Być może przy tej okazji pojawia się wina marketowe, ale raczej jako pomoc naukowa, nie motyw przewodni.
Pewnie spadnie mi ilość kliknięć, ale nie chce mi się rywalizować na polu tak mocno obsadzonym i w sumie trochę nudnym. Lepiej chodzić własnymi ścieżkami, niż wygodnie podążać utartym szlakiem. Stay tuned! Mam nadzieję, że idzie lepsze. Czego sobie i Wam życzę na drugie urodziny Zdegustowanego.
Podoba mi się! Może w końcu poczytam o winach za znacznie grubsze złotówki niż te magiczne 30zł 😉 Z mojej strony klikalność będzie utrzymana, zwłaszcza przy takich poważnych deklaracjach!
Pozdrawiam!
Tu nie chodzi o 30 PLN. Tu chodzi o emocje 😉
Pewnie pojawi się sporo win, których w kraju nie ma – przez ostatnie pół roku zebrałem sporo materiałów, które niekoniecznie zostały opisane.
Dziękuję za zobowiązanie. Postaram się nie zawieść.
Napisz to na Winicjatywie to oberwiesz za:
lekceważenie konsumentów
nonszalancki stosunek do tych, których nie stać na inne wina
oderwanie od życia
snobizm
wyniosłość
lekceważenie mieszkańców prowincji dla których dyskonty to często jedyne sklepy z winem
niepotrzebne skreślić
Sławku, już dostałem za to na fejsie 😉
A tu nie chodzi o to, że ja się na te wina gniewam – niech będą, będę je nawet pił czasami (bo czemu nie, jeśli będą przyzwoite), ale nie chce mi się ścigać z tempem publikacji, bo mi słupki muszą rosnać.
Nom i git ;^) z (jakże mocną) (nie?) cierpliwością czekam na, miejmy nadzieję bardzo interesujące, opisy butelek, których dawno powinienem spróbować i jeszcze tego nie zrobiłem, zgłębiając opisy i dobierając dyskontowe butelki licząc na to czego i tak nie otrzymam gdyż …
W każdym bądź razie kiedy pierwszy wpis?
Gdybyś jeszcze, przynajmniej od czasu do czasu, opisał wino dostępne już nie powiem w sklepie obok, ale powiedzmy w krajowej sprzedaży wysyłkowej … byłoby … :^)
Wina będą zewsząd. I z lokalnego podwórka i własny import, i te, dla których zabrakło miejsca w walizce 🙂
Tobie życzę powodzenia, sobie zaciekawienia na Twoim blogu.
Tomasz Wagner
Dziękuję. Zrobię, co w mojej mocy.
I bardzo fajnie! Czekam na nowe 🙂
[…] nasz przyjaciel Sebastian, prowadzący bloga Zdegustowany, opublikował u siebie interesujący tekst, w którym głośno zadeklarował, że ogranicza umieszczanie postów na temat nowych ofert win z […]