Wina na jesień to temat bardzo wdzięczny, szczególnie, gdy mówimy o nich w kontekście łączenia z jedzeniem. Mimo że żal lata, długich dni i świeżych owoców, to można sobie jesienią powetować te straty. Wina robią się cięższe, pełniejsze i zawierają w sobie akurat tyle słońca, by pokrzepić ciało i ducha. Dokładnie tak samo, jak hedonistyczne potrawy.
Wina na jesień – takie hasło miało pierwsze spotkanie blogerów winnych i kulinarnych, w gościnnych progach Dominiki, autorki bloga Nóż i Widelec. Spotkaliśmy się w zacnej ekipie: Nasz Świat Win, Winiacz, Powinowaci, Nóż i Widelec oraz klepiący na klawiaturze te słowa. Każde z nas przygotowało jakąś potrawę (niektórzy dwie) i łączyliśmy je z winami. Nie mieliśmy szczególnych planów, poszliśmy na żywioł, co może nie do końca się sprawdziło w kontekście foodpairingu, ale zabawa była przednia a wina i jedzenie nader ładnie cieszyły zmysły.
Do przekąski w postaci bagietki z pastą z suszonych pomidorów i słonecznika otworzyliśmy wino Tyto Alba DOC do Tejo 2012 (Importer: Gali Wina ). Wino solidne, pełne o ładnym owocu i wypolerowanych taninach. Dużo w nim soczystości, która dobrze się nawet dogadała z lekko kwaskową naturą suszonych pomidorów. O dziwo, pachniało z lekka gąbką do wycierania tablicy (gimby nie znajo 😉 ).
Przepyszne pikantne leczo oraz papryki nadziewane bulgurem, fetą, pecorino i mięsem wołowym i jagnięcym musiały się zmierzyć z trzema winami. Azul Portuga Douro 2014 to przyjemne, podstawowe Douro zmierzające w kierunku owocu. Proste, ale niezwykle pijalne i kulturalne wino nie miało problemu z obiema potrawami. Wino do kupienia np. w Piotrze i Pawle za ok. 30 PLN (Gali Wina). Po przeciwległej stronie stylistycznie, a także ze względu na geograficzną proweniencję, stało La Planta Ribera del Duero DO 2015. W tym przypadku Tinta del Pais (czyli Tempranillo) dało mocne, żeby nie powiedzieć że z lekka przesadzone wino w bardzo popularnym w Polsce stylu – jest więc wanilia, kawa, niemal piernik. Na szczęście w tym wszystkim zanurzony był ciemny, dojrzały owoc. Nie moja melodia, ale części współbiesiadników się podobało (Importer: Vininowa, cena: 59 PLN). Last but not least to Frankland Estate Rocky Gully Shiraz 2013 wprost z Australii. Nie jest to jednak stereotypowy, dżemowaty mieszkaniec Antypodów, a raczej szczupły, soczysty i niezwykle owocowy okaz. Wino smakowało mi bardzo – czysta, dojrzała wiśnia i odrobina jeżyn na ładnej, kwasowej podstawie (importer: Wines United, cena: 69 PLN).
Pierogi z wołowiną i kaszą gryczaną stawiły czoła także trzem etykietom. Le Pigeoulet Vaucluse 2015 to typowy, ukochany mój rodańczyk z dominującym Grenache: są truskawki, dużo zwiewności i ciemnych owoców oraz bardzo przyjemna, różana nuta. No i pijalność na bardzo wysokim poziomie. Wino piłem tego wieczora po raz drugi i smakowało mi jeszcze bardziej, niż za pierwszym razem. Spora klasa i ładnie dogadało się z dość delikatnym farszem (importer: Vininova, cena: 66 PLN). Kolejne wino to wcielenie elegancji wprost z Katalonii, czyli Rojalet Selección 2013. Tutaj też mamy Garnachę i Carinenę, trochę beczkowego muśnięcia. Wszystko oparte na mocnym, lekko podgrzanym owocu, muślinowej fakturze i bardzo eleganckiej taninie. Ciepłe jak słoneczny dzień na winnicy, gęste i niezwykle przyjemne. Wino naprawdę sporej klasy, na dodatek w bardzo dobrej cenie (Importer: El Catador, cena: 44 PLN). Kolejne wino tego importera to Estay Prieto Picudo 2014 – osobiście mój faworyt. Endemiczny szczep z Kastylii i Leonu to prawdziwy dzikus. Kwasowość gra pierwsze skrzypce, jest żywe, szczere i prostolinijne. I nieważne, że nijak miało się do potrawy – ważne, że było szalone i piękne jak przydrożny frasobliwy Chrystus. Więcej mi takich – niezależnie od pory roku. (Cena: 45 PLN).
Risotto z grzybami i lekko zapieczonymi pomidorkami miało towarzystwo cokolwiek zaskakujące, ale w sumie udane. Bo oto apulijskie Uno Pio Uno 2015, czyli kupaż Nero di Troia z Primitivo, bardzo ładnie się połączyło z kremowością i ciężarem dania. Nieokrzesana natura Nero di Troia daje tu o sobie znać – jak na Apulię wino jest bardzo ułożone, może nie eleganckie, ale na pewno mile i kulturalnie rozgrzeje Was w te zimne, ponure wieczory. (Importer: Krople Wina, cena: 49 PLN). W konkury z Uno Piu Uno stanęło Vinha do Mouro Tinto 2012 z Alentejo. Niestety, wino już lekko po szczycie, więc owoc ustąpił miejsca nutom skórzanym i ziołowym, konstrukcja trzyma się już głównie na kwasowości. Szkoda, że nie było to risotto z truflami, bo wtedy mógłby to być niezły strzał. Szukajcie jednak nowszych roczników (Importer: Mielżyński, cena: 43 PLN).
Pora na mięsa, a mięsa lubią solidne, mocarne wina. Takie zostawiliśmy na koniec. Do jagnięciny w stylu pulled (czyli długie pieczenie w niskiej temperaturze) z sosem musztardowym i wołowiny w winie (wariacja na temat boeuf bourguignon) podaliśmy trzy etykiety. Thelema Mountain Red 2013 okazało się nadzwyczaj delikatne, eleganckie i smukłe. Bardziej pasowało do delikatnej jagnięciny, niż do zdecydowanej, mocnej wołowiny. Samo zaś okazało się zaskakująco dojrzałe i klasyczne – to naprawdę porządny kawałek południowoafrykańskiego wina (Importer Southwine, cena: 48,5 PLN). Kroku dotrzymać mu chciało Mołdawskie Chateau Vartely Individo Rara Neagra, Malbec, Syrah 2014. Niecodzienne połączenie, ale naprawdę bardzo ok. Nieco zielonych nut, takich trochę jak w Cabernet Franc, ale też dużo ciała, soczystości i niezłej jakości taniny. Nad wyraz dobre i zadające kłam, że Mołdawia kiepskim winem stoi. Do wołowiny jak znalazł. (Importer: Dom Wina, cena: 49 PLN). Trzecia etykieta, czyli Album Reserva Alentejano 2013 okazała się niestety wadliwa. A szkoda, bo bardzo liczyłem na połączenie z miękkim, soczystym kawałkiem krowy. Ech…
Po wszystkim czas na deser. W takich sytuacjach porządne, słodkie wino może samo stanowić zwieńczenie obiadu, ale nie wtedy, kiedy za stołem siedzą blogerzy. O nie… Do przepysznej czekoladowej tarty z dżemem z gorzkich pomarańczy zostały nam ostatnie dwie butelki. Połączenie tarty z Graham’s LBV Port 2009 to był strzał w dziesiątkę. Oprócz czekoladowych i wiśniowych nut wino miało w sobie już lekkie tony ewolucji, w tym te przypominające skórkę pomarańczy. Wiecie co się działo? Był szał! Stanowczo polecam takie połączenie – Dominika wkrótce umieści przepis na tę słodką rozkosz. (Importer: Ambra, cena: 94,99 PLN). Druga z oczywistych względów nie mogła połączyć się dobrze z deserem, gdyż półsłodki Weingut BraunIndividuell Gewürztraminer Spatlese 2014 był zwieńczeniem, miękkim lądowaniem po bachanaliach. I choć samo wino od dawna uznaję za bardzo dobre, to tu raczej jakaś cytrynowa tarta by się odnalazła lepiej. Warto jednak na jesień takim winem się rozpieścić, nie za dużo cukru, przyjemne aromaty liczi i róż, dynamiczne i za grosz nie męczące. (Importer: 13Win, cena: 54,46).
Nawet jesień nie straszna, gdy w kieliszku dobre wino a na talerzu odpowiednio sycące danie. Muszę przyznać, że mimo nieco chaotycznego podejścia udało nam się intuicyjnie dobrać w miarę sensownie wina do potraw. Pamiętajcie, że w kuchni z kieliszkiem ogranicza Was tylko wyobraźnia. Więc fantazjujcie, łączcie, eksperymentujcie, dzielcie się z innymi, przyjmujcie zaproszenia i cieszcie się życiem, bo do tego jedzenie i wino zostały stworzone. Bo wino na jesień i każdą inną porę roku jest dobre.
Źródło win: udostępnione przez importerów.
O spotkaniu pisali również
Nasz Świat Win: http://naszswiatwin.pl/wina-na-jesien-blogerskie-spotkanie/
Nóż i Widelec: http://www.noziwidelecblog.com/2016/11/wolno-pieczona-jagniecina.html
A jagnięcina była taka dobra!
[…] Zdegustowany […]
Czytając ten wpis zrobiłam się głodna na dobre wino. Mega podoba mi się jak opisujesz połączenia smaków. Na prawdę można zarazić się pasją. Super! Najbardziej chyba przemówił do mnie deser ale to może dlatego, że jestem czekoladoholiczką.
pozdrawiam!
[…] się mierzyć. Do niego podano Chateau Vartely Individo Malbec Rara Neagra Syrah 2014, o którym pisałem już wcześniej. Podtrzymuję opinię sprzed kilku miesięcy, że jest to wino smaczne, pełne i z ładną taniną. […]