W dzisiejszym Winnym Wtorku postanowiłem, jako wskazujący tematykę, rozprawić się z moją zmorą, którą jest Gewurztraminer.
Jeśli nie wiecie, to mam problem z Gewurztraminerem (tym przez u umlaut też). Ten aromatyczny szczep, wywodzący się najpewniej z Jury (choć do niedawna myślano, że z wioski Tramin położonej w Południowym Tyrolu we Włoszech), bardzo smakował mi na początku winnej przygody. Z tego co mi wiadomo nie jestem wyjątkiem i wielu winnych nowicjuszy również go ceni. Ale nie z tym mam kłopot. Polega on na tym, że rozbuchany aromatami Gewurzt wydaje mi się nudny, bardzo przymilny i nie oferujący zbyt wielu atrakcji, zwłaszcza gdy już poznało się mozelskie Rieslinigi, Gruner Veltlinery z Wachau czy Sancerre. Powiedziałbym, że dla mnie szczep ten jest trochę w złym guście – jak kiecka w panterkę czy krawat do koszuli na krótki rękaw.
Ja wiem, że to krzywdzące i dla szczepu i dla jego wielbicieli, dlatego postanowiłem przełamać swoją niechęć czy raczej kręcenie nosem i zaproponowałem na dzisiejsze wydanie Winnych Wtorków spotkanie z Gewurztraminerem. Poza tym przy minus piętnaście, gdy piszę te słowa, oleista struktura, różana obietnica aromatów i odrobina resztkowego cukru mają w sobie dużo powabu – wystarczająco, by odświeżyć znajomość. I na szczęście rozczarowania nie było, co więcej – na wspomnienie dawnej miłości serce jakby mocniej zabiło.
A było to Maurice Schueller Gewurztraminer Vielles Vignes 2014. To rodzinny biznes – w familii od lat trzydziestych ubiegłego wieku. Obecnie ledwie 6 hektarów z haczykiem upraw wokół wioski Gueberschwihr oczywiście w Alzacji. Stare krzewy w tym przypadku mają 40 lat – nie jest to jakiś rekordowy wiek, ale w Alzacji można taką metkę przylepić. Suknia złota, oleista – daje znać o sobie szczep oraz 14% alkoholu. W nosie klasyka, ale wcale nie nudna – rzekłbym, że po cichu za czymś takim tęskniłem. Jest róża, jest liczi, morele świeża i suszona, cynamon i biały pieprz na kredowym tle – cały traminerowy firmament przypraw. W ustach wyraźna słodycz, ale skutecznie zbalansowana dobrą, rześką kwasowością, co jak na Gewurztraminera jest rzadkością (może to efekt chłodnego rocznika?). Jest goryczka, pikantność szczypie w koniuszek języka, a finisz ładnie wybrzmiewa różaną konfiturą i o dziwo nutami mentolowymi. Klasyka. I to w dobrym smaku. 90 punktów daję bez wahania. Cena – 89 PLN. Do kupienia w M&P Pavlina (sklepy stacjonarne i online). Jaki wniosek płynie z tej lekcji? Czasami warto się przeprosić, wrócić do początków, przemyśleć sprawę raz jeszcze i nie tkwić uparcie w swym przekonaniu. Nie ukrywam, że to wino dało mi bardzo dużo przyjemności i nie pamiętam, kiedy ostatnio tak dobrze bawiłem się przy kieliszku wina. I może, przynajmniej zimą, Gewurztraminer będzie częściej gościł w naszym szkle.
Więcej o Alzacji dowiesz się z tego posta.
Źródło wina – zakup własny.
O Gewurztraminerach pisali również:
Czerwone czy Białe?
Blurppp
Nasz Świat Win
Winiacz
Korek od Wina
[…] Zdegustowany (pomysłodawca tematu) […]
[…] Zdegustowany […]
Proszę koniecznie spróbować Gewurztraminera produkcji Pana Rafała Wesołowskiego oraz Grzegorza Plantosa, prosto z Winnic Gór Trzebnickich 🙂 jak coś więcej info na moim blogu 🙂
Pozdrawiam ciepło!
[…] Sebastian (autor bloga Zdegustowany) zaproponował temat dzisiejszych (wczorajszych) Winnych Wtorków, pomyśleliśmy, że łatwo nie […]