Tradycyjnie wczesną jesienią hiszpańscy producenci odwiedzili Warszawę, by w ramach imprezy zwanej Varsovino zaprezentować swoje wina z nadzieją na znalezienie importerów. Po wizycie w Forcie przy Zakroczymskiej mam nadzieję, że przynajmniej część z wystawców nie znajdzie tutaj partnerów biznesowych. Nie zasługujemy na takie wina.
XIII Wystawa Win Hiszpańskich, czyli Varsovino, organizowana przez Ambasadę Hiszpanii była okazją do tego, żeby skosztować około 250 win z całego kraju, w większości niedostępnych jeszcze na rynku. Regionem wyróżnionym w tym roku było Rias Baixas, choć szczerze powiedziawszy, spodziewałem się liczniejszej reprezentacji tamtejszych winiarzy. Niestety nie mogłem poświęcić na imprezę dużo czasu (trzeba na chleb i wino zarabiać czymś zupełnie innym), byłem ledwie dwie godziny i mam nadzieję, że to po prostu pech, złe zrządzenie losu sprawiło, że w zasadzie co rusz trafiałem na kiepskie wina.
Od dawna moje podniebienie i język nie zostały zgwałcone tak dużą ilością suchych tanin i aromatów dębowego oleju. Tak, jakby producenci w pędzie winifikacji zapomnieli dodać winogron w radosnym, tartacznym pędzie. Dziwi to tym bardziej, że w zasadzie im tańsze wino, tym więcej tej nachalnej, toporkiem ciosanej przez najbardziej prymitywnych drwali amerykańskiej dębiny. Zastanawia mnie, jaki jest cel sypania tylu wiórów dębowych (nie oszukujmy się – za 1,5 euro w hurcie to raczej nie jest prawdziwa, nowa beczka) do najtańszych win. A może ja nie jestem w targecie? Może należę do mniejszości, która docenia jakość owocu, harmonię szlachetnej współpracy beczki z winem w odróżnieniu od tych, którzy myślą, że im więcej drewna tym lepiej, bardziej szlachetnie i może nawet ekonomicznie, bo można się przy okazji najeść? A może producenci swój wybór oparli na grupie fokusowej składającej się z przeciętnych polskich konsumentów? Mam prawdziwą nadzieję, że nie, że jednak nie jest aż tak źle z polskimi podniebieniami. Z tego miejsca chciałbym zaapelować: winiarze z La Manchy, Kastylii i innych Rioj: wiem, że potraficie lepiej i wiecie, jak zrobić dobre wino. Dlatego dorzućcie, proszę, dwie garście więcej winogron i niech Wam ręka zadrży przy kolejnym wiaderku wiórów sypanych do kadzi. Wino ma być radosne, a nie swą dębową naturą przypominać nam o naszej nieuchronnej trumiennej przyszłości. Dziękuję.
Żeby nie było, że impreza była dramatem, czy coś. Nie, dało się na Varsovino znaleźć niemało smacznych win, co ciekawe, dużo ciekawsze wydały mi się białe, niż czerwone. Poniżej kilka moich typów. Są takie, co jeszcze ich w Polsce nie ma, są też takie, które już mają swoich importerów.
Dobre wrażenie zrobiły na mnie obecne w kraju za sprawą Whisky & Wine Place wina i cavy z Alta Alella. Czyste, mineralne, bardzo długie i świetnie zrobione, bez umizgiwania się do najpospolitszych gustów. Najbardziej przypadły mi do gustu cava AA Mirgin Laietà i Mirgin Opus Evolutium – bardzo poważne, głębokie, mineralne i o odpowiednim ciężarze. Klasą też była Laietà Brut Nature Gran Reserva – mocarne, słone i bardzo długie.
Jak zwykle dobrze wypadły wina z Rioja Bordón – pisałem o nich już jakiś czas temu, piłem wielokrotnie i nigdy mnie nie zawiodły. Tym razem była okazja na małą pionówkę, bo wystawca pokazał dwa roczniki Gran Reservy – 2005 i 2007. Mam wrażenie, że starszy wypadł gorzej, owoc już był lekko zakurzony i werwy jakby mniej. 2007 ciągle w formie, z większą mocą, owocową ekspresją i zdecydowanie żywsze. Rocznik czy może kwestia egzemplarza? W każdym razie bardzo dobre, choć ja wolę jednak zwykłą Reservę.
Bodegas Grupo Yllera też są obecni w Polsce. Bardzo przyjemnie prezentowało się ich Boada Verdejo Viñas Viejas z Ruedy – proste, arcytypowe i świetnie pijalne, niemal w tej pijalności banalne – bardzo dobre wino środka. Boada Roble z Ribera del Duero szczęśliwie unika nadmiaru beczki, podobnie jak Crianza. Reserva jest mocarniejsza, ale ciągle z owocową dominantą. Wina te znajdziecie na pewno w warszawskim Winnym Przystanku.
Doskonale zaprezentowały Albariños z Rias Baixas od Granbazan. Już pierwsze Contrapunto pokazało piękny cytrynowo-mineralny charakter szczepu. Dalej Etiqueta Verde z dwoma miesiącami na osadzie to cytryna i otoczaki nad morzem, oleista struktura skontrowana świetną kwasowością. Etiqueta Ambar to pół roku na drożdżowym osadzie; jest gęsto, jak mocno nasycona minerałami woda, jest pikantność i moc – wino naprawdę poważne i zdecydowanie powyżej 90 punktów. Don Alvaro de Bazan to już wino intelektualne, mało tu owocu, więcej mineralnej struktury, aromatów i smaków z długiego dojrzewania na osadzie. Wina nieobecne w Polsce i z tego miejsca apeluję do wszystkich importerów – przyjrzyjcie się im dokładniej, bo to prawdziwa klasa (no i możecie dostać w bonusie czerwień i róż z Utiel Requeny).
HGA Bodegas zaprezentowało w Warszawie wina z Altos de Torona i Pazo de Villerei w Rias Baixas w tym całkiem niezłe zaskoczenie, bo czyste Godello z tego regionu. Altos de Torona Rosal to kupaż trzech odmian(!): Albariño, Caiño i Loureira. Jest tu cytrynowo-słono, z niezłym ciałem i przyjemną, dość intensywną aromatycznością oraz długim finiszem. Czyste Albariño jednak to klasa sama w sobie, długie, mięsiste, świetnie przy tym wyważone i wołające o ostrygę czy choć ośmiornicę. Rzeczone Godello niestety konkurencji z Albariño nie wytrzymuje – to dobre wino, o niezłym ciężarze i materii, ale brak mu aromatyczności, by stawać w szranki z bardziej znaną odmianą. Dostępne w katalogu importera Winne Pola.
Ostatnią gwiazdą degustacji była Txakolina od producenta Hika. Wino o nucie soku z cytryny, bardzo szczupłe i świetnie precyzyjne, ze stalową kwasowością, mineralne i niemal musujące na podniebieniu. Moje pierwsze spotkanie z tym baskijskim winem i od razu miłość. To jedyna etykieta produkowana przez Hika. Ciekawa alternatywa dla mniej poważnych przedstawicieli Vinho Verde.
Podsumowując, było bardzo źle i bardzo dobrze. Szkoda, że nie mogłem więcej czasu poświęcić na degustację, może obraz byłby jeszcze bardziej różowy. Na razie jednak, póki z pisania o winie ciężko związać koniec z końcem (nie chciałby mnie kto skorumpować?), muszę odpowiedzialnie wypełniać swoje zawodowe obowiązki (które też lubię). Mam nadzieję, że z tegorocznej edycji Varsovino tylko najlepsze wina trafią do polskich sklepów, a producenci, którzy wystawili swoje koszmarki, za rok przedstawią zupełnie inne, dużo lepsze etykiety.
Varsovino odwiedziłem na zaproszenie Ambasady Hiszpanii. Gracias.
Zdjęcie wyróżniające ze strony pexels.com
Panie Sebastianie, czy mógły pan bardziej konkretnie podać te beczkowane wina z amerykańskiej dębiny po 1,5€ w hurcie? Uprzejmie proszę o podanie nazw przynajmniej kilku win, producentów nie trzeba. Być może skorzystam z oferty. Pozdrawiam
Taka wiedza kosztuje 😉 Aczkolwiek nie ma sensu ich sprowadzać, bo są ohydne jak diabli, bo raczej to amerykańskie trociny, niż szlachetna beczka. Próg 1,5 euro jest orientacyjny, bo są wina za 1,5; 1,7 czy 2 euro. Najwięcej takich można znaleźć na ProWeinie 🙂
Orientacyjna może być również pana wiedza na temat win. Zadałem konkrentne pytanie w odniesieniu do tego co pisze pan na swoim własnym blogu i oczekiwałem jasnej odpowiedzi. A swoją drogą, być zaproszonym w gościnę i narzekać publicznie na jakość bankietu u gospodarza nie świadczy zbyt dobrze o kulturze sproszonego. Na Varsovino, z tego co mi komentowano, było kilku WineMaster, sporo sommelierów z paru krajów oraz pewna ilość importerów mających jako taką wiedzę o winie. Nie słyszałem zbyt wielu, tego rodzaju komentarzy. Pozdrawiam
Drogi Importerze – MW był jeden, byli sommelierzy i dziennikarze winiarscy. Co do narzekania powiem tak – każdy ma prawo krytykować i nie idzie o to, żeby dobrodusznie poklepywać się po plecach. Z czegoś takiego nigdy nie bęzie postępu. Wiem, że siła sprawcza mojego bloga jest bardzo nikła, co nie zmienia faktu, że mam prawo wyrażać moją opinię na temat degustowanych win. Jeśli ktoś się poczuje urażony – trudno, bardziej chodzi mi jednak na uczulenie, że szkoda, żeby promować u nas kiepskie wina, które nadganiają niedociągnięcia tapetą z beczki. Co do zaś wystawców – pozwolę sobie wysłać w prywatnej wiadomości.
[…] czołowego producenta, o którym już wcześniej pisałem. Typowy nos z aromatami kwiatu pomarańczy, niedojrzałej brzoskwini, skórki różowego […]