Nie zgadniecie – oto kolejny przeterminowany tekst. Minęło pótora roku od mojej wizyty w portugalskiej winnicy Valle Pradinhos w regionie Tràs-os-Montes. Pora więc przypmnieć sobie, jak godzina jazdy samochodem zamieniła dramatyczne widoki doliny Douro na rozległą panoramę tego północno-wschodniego regionu Portugalii.
Dzielnym Fiatem 500 w kolorze miętowej landrynki udałem się spod Vila Real do miejscowości Macedo de Cavaleiros, gdzie siedzibę ma producent Valle Pradinhos. Po dotarciu od razu widać, że nie jest to miejsce turystycznych pielgrzymek – kontrast z Douro, zalewanym wycieczkami turystów z całego świata, jest olbrzmi. Budynki winnicy nie są oznaczone, więc zapytałm siedzącego na ławeczce przy leniwym placyku wioski starszego jegomościa o drogę. Ja po angielsku, on po portugalsku. Nic nie robił sobie z tego, że gestami wskazywałem, że nic nie rozumiem. Ciągnął swój monolog dobre trzy minuty po czym pokazał mi ręką zabudowania kilkadziesiąt metrów dalej.
Wszedłem do oficyny różowo-ochrowego budynku a tam czekał na mnie aystent tutejszego winemakera (Rui Cunhi, który robi świetne wina dla Quinta de Covela) Eduardo. Opowiedział chwilę o należącej od 1994 do Marii Antónii Pinto de Azevedo Mascarenhas posiadłości. Winnice zajmują ok. 40 hektarów, reszta blisko 400 hektarowego gospodarstwa przeznaczona jest na sady czereśniowe, uprawę zboża oraz dąbu korkowego. Tutejsze winnice znajdują się wysoko ponad poziomiem morza – nasadzone są na wysokości od 400 do 800 metrów. W połączeniu z ostrym, kontynentalnym klimatem (mroźne zimy i znaczne upały) nie dziwi, że ta szorstkość i niekorzesanie zamknięte są w butelkach z winem, które odzwierciedla tutejsze trudne, skromne życie. Po wjechaniu na najwyższy punkt winnicy można napawać się dalekosiężną perspektywą płąskowyżu. Staję twarzą w stronę, gdzie poza zasięgiem wzroku znajduje sie ocean, dolina Douro leży gdzieś na godzinie 10, żadnej ochrony przed wiatrem na tym olbrzymi wypłaszczeniu.
Na gliniasto-kwarcowych glebach pomiędzy typowymi portugalskimi odmianami, jak Touriga Nacional, Tinta Amarela, Tinta Roriz, Malvasia Fina nasadzone są również szczepy międzynarodowe: Cabernet Sauvignon i co ciekawsze – Riesling oraz Gewurztraminer (sic!). Po całkiem długiej wycieczce po winnicy, gdzie pomiędzy parcelami winniej latorośli rosną dęby i czereśnie, jedziemy do winiarni. I tu kolejny dowód na to, że douriańskie prosperity do Tràs-os-Montes nie dotarło. Miast designerskiego budynku pełnego nowoczesnych technologii jest coś w kształcie stodoły. Proste ściany, blacha na dachu, w środku wydajna klimatyzacja. W jednej części beczki z dojrzewającym winem, w drugiej stalowe zbiorniki, w jednym z nich, w temperaturze poniżej zera, czeka na zabutelkowanie kolejna partia różowego, w innej zbyt szorstkie wino z beczek przechodzi proces mikrooksydacji. Przy wejściu zaś lśni się miedziany alembik, bowiem tutaj wytwarza się też całkiem niezgorsze aguardente.
Portfolio nie jest tu zbyt rozbudowane, ledwie siedem etykiet, w tym dwie, które powstają tylko w wyjątkowych rocznikach.
Valle Pradinhos Reserva Branco (2016) to kupaż Rieslinga, Gewurztraminera i Malvasia Fina z kilkumiesięcznym okresem dojrzewania na osadzie. Bardzo aromatyczne z nutą liczi, moreli i tropikalnych owoców na wyraźnie mineralnym tle. Mocnej strukturze nie brak świeżości, złożoność smaków rozpina się od tropikalnego owocu po kamienną, łupkową mineralność. Ciekawe i smaczne. 88 punktów (cena w Portugalii ok 15 EUR).
Valle Pradinhos Rosé (2016) to wino, które piłem poza kolejnością, już na basenie w miejscu, gdzie spędzialiśmy urlop. Poprosiłem Eduardo, czy nie mógłby mi zlać z tanku do butelki trochę różu (pierwsza partia już sprzedana, druga jeszcze niezabutelkowana) – było koło 11 rano a dzień zapowiadał się gorący – cóż więc lepszego, niż flaszka rosé? Wyszedłem robić zdjęcia butelek a gdy wróciłem, miałem już swój róż – bez etykiety, ale ładnie zatkaną korkiem. Ten blend Tinta Roriz i Tourigi Nacional dojrzewa nad osadem do lutego, więc ciała jest nieco więcej i złożoności także. W nosie truskawki, czerwone porzeczki sporo mineralnej, lekko korzennej głębi. Na podniebieniu super świeże, ale też całkiem treściwe – czerwony owoc, trochę śmietanki, białego pieprzu i przyjemnej goryczki. Nie tylko na taras – może do jakiejś ośmiornicy się nada. Bardzo dobry róż. 88 punktów (cena w Portugalii ok 6 EUR).
Valle Pradinos Porta Velha (2015) to kupaż portugalski – Tinta Roriz, Touriga Nacional i Tinta Amarela bez beczki i filtracji. Tutaj nieco nut zagrodowych (witaj bretcie), dużo przypraw i pieprzu na tle suszonej żurawiny, wiśni i kawy. W ustach wiśnie i migdałowa goryczka. Wino proste, ale z charakterem. 85 punktów (cena w Portugalii ok 5 EUR).
Valle Pradinhos Reserva Tinto (2015) czyli Cabernet Sauvignon, Touriga Nacional i Tinta Amarela po 14 miesiącach we francuskim dębie. Ciemny owoc w mlecznej otulinie posypany czarnym pieprzem – wino charakterne i jeszcze młode. Pod beczową otuliną kryje się mocny, intensywny, gęsty owoc – aronia, śliwka, jagoda i kreda. Jest potencjał, ale pić z po pięciu latach. 88 punktów (cena w Portugalii ok. 10 EUR).
Dowodem była degutsacja dziesiącioletniego odpowiednika czerwonej reservy. Tinto 2007 było bardziej likierowe, z creme de cassis, skórą, tytoniem a w ustach już lekko wyszczuplone, skórzano-likierowe. Mankamentem był krótki finisz, ale do diaska – mówimy o 10-letnim winie za 10 jurków.
Valle Pradinhos ma w swoim katalogu jeszcze dwie etykiety – The Lost Corner (nazwa jest hołdem dla regionu, który jest w mapie Portugalii zapomnianym przez Boga i ludzi zakątkiem) oraz Grande Reserva Tinto. Obie czekają na mnie w mojej piwnicy, choś niedawno przekazałem jeden egzemplarz The Lost Corner Wojtkowi Bońskowskiemu, który ze swoimi kursantami na szkole Winicjatywy otworzyli rocznik 2014. Relacja Wojtka była obiecująca, ale ja swoją flaszę otworzę za 2-3 lata.
Pędzą tu też bardzo dobre aguardente. Starzony w beczce przez 9 lat destylat jest korzenny i krągły. Jeden z najepszych, jakie piłem.
Wina Valle Pradinhos z pewnością nie są tak eleganckie i wymuskane, jak te od sąsiadów z Douro. Daleko też im do ich statusu. Nie brak im jednak z pewnością osobowości i charakteru. Zapadają w pamięć, dzięki dobrze wyrażonemu terroir. Są surowe, chropowate, mniej przystępne i bardziej dzikie. Tak, jak ten granitowy krajobraz palony słońcem i zwietrzały od mroźnych zimowych wichrów.
Wina Valle Pradinhos o ile mi wiadomo nie są dostępne w Polsce.
Do Portugalii podróżowałem na koszt własny. Degustowałem i zwiedzałem na zaproszenie producenta.