Vino del sol – łyk Hiszpanii i rozczarowanie architekta

Jak to często teraz bywa, poznałem Maćka za pomocą mediów społecznościowych. A to raczej on odnalazł mnie. Architekt-emigrant, który do Hiszpanii wozi swoją rozmierzwioną, przestrzenno-artystyczną czuprynę, w drugą zaś ciągnie wino na sprzedaż. Vino del Sol to cyfrowy szynkwas, gdzie dostaniecie jego skromną, ale ciekawą selekcję.

Gdy Maciek otworzył sklep online, mieszkańcy winiarskiego bagna chcieli go sprowadzić szybko na ziemię albo i nawet zaciągnąć w swój muł. Jeden z warszawskich liderów detalu mailowo zarekomendował mu podwyższenie cen, by nie psuł rynku. Inny promotor win hiszpańskich uderzył w podobne tony. Miłe powitanie w gronie importerów, nieprawdaż?  Aż się zastanawiam, czy nie mamy jakiejś zmowy cenowej wśród detalistów i dystrybutorów.

Ale dość z tymi nieprzyjemnościami, bo wino to radość, stół i dzielenie się!

Maciek wyjechał przed kilkoma latami do Hiszpanii. Wcześniej pracował w jakimś wielkim biurze projektowym, nie dosypiał, nie dojadał (teraz chyba też nie dojada) aż w końcu rzucił to w cholerę i uciekł do Hiszpanii w okolice Alicante. Teraz dzieli życie między ojczyznę krwi a ojczyznę ducha, ale raczej domem dla niego i jego rodziny jest hiszpańska wieś, gdzie czas płynie wolniej, a krewetki nie są mrożone, zanim trafią na sklepowe lady.

Nie raz słyszałem historię o imporcie, którego początki sięgają jakiegoś wakacyjnego wyjazdu. Biznes upadał tak samo szybko, jak rodził się pomysł na wcielenie go w życie. Nieznajomość rynku to jedno, ale drugie to kiepska jakość ściąganych flaszek, wynikająca z czegoś, co można nazwać niską erudycją winiarską (według mnie to też wielka wada polskich winiarzy). Maciek natomiast przez kilka lat nasiąkł winną wiedzą, poszerzał pole doświadczeń, dlatego przyznaję bez kozery, że spróbowany wycinek portfolio robi naprawdę duże wrażenie. Wina pochodzą od niewielkich producentów (no, może poza Otazu) i prezentują bardzo solidny poziom. Jeśli lubicie eksplorować nieznane winne szlaki, znajdziecie tu kilka pozycji do odhaczenia w Waszych listach.

Dwa wina już poznaliście (tutaj i tutaj). Teraz pora na większą próbę, którą pewnego czerwcowego wieczoru w doborowym towarzystwie kolegów po klawiaturze, mieliśmy przyjemność wziąć na języki w słynnym Krakenie (i przyległościach).

Ruiz-Clavijo Dominio O’Secreto D.O. Rías Baixas 2017 – czyste Albariño po kilku miesiącach nad osadem jest bardziej mineralne, muszlowo-ostrygowe niż owocowe. W nosie sól, ostrygi, skórka cytryny, grejpfrut i czerwone jabłko. W ustach tęgie, niemal oleiste, o muszlowej dominancie z prężną kwasowością wpisaną w tę tłustą materię. Bardzo długie, świetne kulinarnie Albariño – do ośmiornicy i tłustych ryb. 91 punktów, 90 zł.

Pardevalles Albarin Blanco D.O. Tierra de Leon 2017 wbrew pozorom nie ma nic wspólnego z poprzednim winem. To rzadka odmiana typowa dla Asturii, której uprawia się, jak podaje Jancis Robinson na ok 40 hektarach. Bardzo aromatyczne, buchające wręcz nutami czarnego bzu, trawy, czerwonego jabłka i kolendry. Świeże i jednocześnie płene, smakujące czerwonym grejpfprutem z przyjemną kwasową kontrą. Ciekawe doznanie. 88 punktów, 54 zł.

Soto y Manrique La Orquestra 2016 na papierze wydaje się nudne jak flaki z olejem – wszak co ciekawego może być z kupażu Verdejo i Chardonnay (90/10). Ale dojrzewanie w terakocie, stali i dużych beczkach nieźle nawywijało w tym winie. Jest przyjemnie aromatyczne z gruszką i brzoskwinią, ciepłym słodkim owocem, odrobiną nut korzennych. Na podniebieniu mocne ciało, gruszkowo-brzoskwiniowy owoc połączone z cynamonem i gałką muszkatołową. Finisz ciepły z dobrze zaznaczonym kwasem. Hedonizm. 90 punktów, 62 zł.

Soto y Manrique Naranjas Azules Garnacha 2017 róż w trudnym momencie życia, w zasadzie wypity wtedy, kiedy powinniśmy już cieszyć się kolejnym rocznikiem. Owoc jest już trochę zwiędły, granat i porzeczka przyblakły, pojawia się też goryczka. Mam wrażenie, że w wersji bieżącej jest to ciekawe wino, jednak 2017 już możecie sobie darować. 84 punkty, 42 zł

Pardevalles Rosado 2017 z odmiany Prieto Picudo to niezły różowy dzikus. Kolor prawie klareta, intensywne nuty czerwonej porzeczki i granatu, nieco zielonej łodygi, białego pieprzu. Na podniebieniu bardzo żywe, zadziorne, pełne energii. Jest lekka szorstkość, niemal taniczność, wysoka kwasowość i tony charakteru. Róż, do którego nie wrzuca się kostek lodu. 88 punktów, 45 zł.

Rafael Cabra La Forcalla de Antonia 2016 i kolejna endemiczna odmiana na stole – Forcalla. W nosie dojrzała wiśnia, kwiat hibiskusa, kawa, goździki herbata. W ustach na początku wydaje się dość miękkie i gładkie, ale po chwili wychodzą mocne, soczyste taniny i wyraźny kwas, którym towarzyszą maliny, truskawki i suszona żurawina. Bardzo apetyczne, niezwykle ciekawe wino. Doskonała relacja ceny do jakości. 90 punktów, 53 zł.

Finca los Frailes 1771 Casa los Frailes Monastrell Valencia 2014 już dojrzałe, ułożone wino, co czuć w nosie i na podniebieniu. Czerwony i ciemny owoc (wiśnie, truskawki, suszone śliwki) łączą się z cynamonem, skórą i goździkami oraz tycim brettem. W ustach mocne, pełne ciemnego owocu – śliwki, jagód, z żywą jeszcze beczką (goździk i ziele angielskie), ale już z całkiem gładką taniną. Jak na szczep i region jest bardzo dobrze i prawie elegancko. Prawie, bo to przecież dziki Monastrell. 91 punktów, 102 zł.

Raiz de Guzman Crianza 2012 to coraz rzadszy przykład wina wypuszczanego na rynek, gdy jest gotowe do picia.  W nosie śliwa, przykurzona skrzynia, odrobina kawy, ciut malin i skóra. W ustach soczyste, malinowe i truskawkowe, bardzo ładnie dojrzałe, bez cienia zmęczenia. Dodatkowym plusem jest umiarkowany poziom alkoholu. Bardzo satysfakcjonujące i w dobrej cenie. 89 punktów, 67 zł.

Tak oto dobrnęliśmy do końca. Wina okazały się co najmniej porządne, a w najlepszych przypadkach bardzo ciekawe. Dobra rada dla tych, co zaczynają import – dużo degustujcie, dowiadujcie się o miejscach, z których wino pochodzi, zjedzcie kolację z winiarzem, niech dobierze wina i potrawy. Tytanom rynku życzę, aby żyli i pozwolili żyć innym, wszak jeśli wyznajecie ekonomiczną wolność, niechże zadziała niewidzialna ręka rynku. A Maćkowi i Wam winszuję, żeby projekt Vino del Sol się utrzymał, bo wina warte są wszelkiej uwagi.

Degustowałem na zaproszenie importera.

Obrazek główny ze strony https://vinodelsol.pl

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.