Wino świętomarcińskie powoli wpisuje się w krajobraz polskiej winnej sceny. I czemu nie? Skoro Francuzi mają swoje Beaujolais Nouveau, Włosi – novello a Czesi mają Svatomartinské, to czemu odbierać sobie tę przyjemność w Polsce? Dlaczegóż zatem nie cieszyć się młodym winem w radosnej atmosferze zakończonych zbiorów? Ale czy to młode wino zniesie próbę czasu i będzie się nadawać do picia za rok?
Na taki pomysł wpadłem już jakiś czas temu i skitrałem flaszkę lidlowego Świętomarcińskiego czerwonego sprzed roku.Skrzętnie przechowywałam w lodówce na wino i otworzyłem je nie dalej jak wczoraj. Celem tego eksperymentu było przekonanie się, czy nasze srebrnogórskie nouveau po roku będzie zdatne do picia. I czy da się je wypić bez uszczerbku dla zdrowia?
Otóż po roku wino, ku mojemu zaskoczeniu, nadal ma fioletowawe refleksy, choć już pojawia się solidna czerwień. W nosie młodzieńcze: są jagody, jest lekki pieprz, nuta mleczno-hybrydowa, ciut ścierki – doprawdy nie jest najgorzej. W ustach zaś dużo owocu – jagody, może jeżyny, wysoka kwasowość, lekka ziemistość i nawet ślad owocowej taniny. Powiem szczerze, że jestem zaskoczony, ponieważ spodziewałem się niepijalnego żura, a w butelce jest całkiem ok, proste, świeże wino o zdecydowanie owocowym charakterze. Nic wielkiego, ale dalekie jest od zgonu.
Zatem operacja się udała i chirurg z pacjentem przeżyli. Trzymajcie się i do przeczytania.
Wino otrzymałem do degustacji rok temu od Lidla. Sorki za zwłokę z recką 😉