California dreaming po taniości – kalifornijskie wina w klasie ekonomicznej

W kinach mamy niemal same amerykańskie filmy, słuchamy w dużej mierze amerykańskiej muzyki, jaramy się wyborami w Stanach. Słowem – wszędzie Ameryka. Oprócz kieliszka. Bo oferta amerykańskich win w Polsce jest mikra, a pomijając półwytrawne marketowce, cenowy próg wejścia jest dość wysoki. Czy wart zachodu? Po spróbowaniu 12 próbek nadesłanych winnym blogerom przez California Wines mam mieszane uczucia. 

Ale zacznijmy od podstaw. Kalifornia to największy region winiarski USA, z niemal 200 tysiącami hektarów winorośli i 90% rocznej produkcji całego kraju. Gdyby traktować ją jako odzielne państwo, byłaby czwartym największy producentem wina na świecie. Winorośl w Kaliforni sprowadzili hiszpańscy osadnicy już w XVIII wieku, jak zwykle w takich przypadkach potrzebowali jej do celów liturgicznych i zupełnie świeckiego ubzdryngalania się. Przyspieszenie nastąpiło w czasie gorączki złota, kiedy wraz ze wzrostem liczby osadników zaczęły powstawać winnice. Pierwszą komercyjną winiarnią była Buena Vista Winery, powstała w roku 1857. 

Filoksera dała sobie we znaki, ale amerykańskie podkładki były jakby na miejscu, zatem szybko poradzono sobie ze szkodnikiem, który spustoszył winiarstwo europejskie. Czego nie udało się naturze, zniszczył człowiek. Słynna 18 poprawka, wprowadzająca prohibicję, a zatem zakaz produkcji, sprzedaży i transportu alkoholu na terenie całego kraju doprowadziła do ruiny wielu producentów. Niektórzy przestawili się na produkcję winogron deserowych i soku winogronowego, inni na wytwarzanie wina mszalnego, które było objęte wyjątkiem w poprawce. Dość dodać, że z ok 800 winiarni działających na początku wieku, w 1933 roku, kiedy prohibicję zniesiono, ostało się ich ledwie 140. Brawo, Jasiu (a raczej Andrzejku Volsteadzie). 

Później mamy odbudowę branży, wysiłki w stronę tworzenia win wytrawnych, pierwsze ikony, jak André Tchelistcheff, Robert Mondavi, Warren Winiarski. Punktem przełomowym był słynny Sąd Paryski, w którym czołowe etykiety z Kalifornii zmierzyły się z wiodącymi bordeaux i burgundami. Wynik zaskoczył wszystkich a kalifornijskie wina były na językach wszystkich. Później był Robert Parker, pierwsze wino z Kalifornii zdobyło 100 punktów  Groth Reserve Cabernet Sauvignon 1985 i coraz wyższe ceny. Następnie fala wielkich, sparkeryzwanych win, potem Bezdroża i skręt w stronę Pinot Noir. 

Nice one, Mr. Spurrier

Obecnie Kalifornia to potężny, zróżnicowany region z wielką różnorodnością apelacji (a w zasadzie AVA – American Viticulture Area, w Kalifornii jest ich 141), mikroklimatów, stylistyk i odmian. Prym wiodą Cabernet Sauvignon, Zinfandel, Pinot Noir i Chardonnay, ale uprawianych szczepów jest bez liku. Niestety, nigdy nie byłem w Kalifornii, a obraz tamtejszego winiarstwa powstał w mojej głowie na podstawie relacji osób trzecich i literaturze, nie zaś na bezpośrednich doznaniach. Żałuję tego wielce, przyznaję. Jestem wszakże pewien, że dzieje się tam dużo, ciekawie i każdy znajdzie coś dla siebie. 

Trzeba jednak od czegoś zacząć i zazwyczaj zaczyna się od win entry-levelowych, których zadaniem jest zachęcić do dalszych eksploracji. Dzięki uprzejmości California Wines Polska, miałem możliwość uczestniczyć w zdalnej degustacji Kalifornia – klasa ekonomiczna, gdzie na warsztat Tomasz Prange-Barczyński (jak zwykle niezawodny) wziął podstawowe wina kalifornijskie dostępne w Polsce (oczywiście poza stałymi bywalcami marketowych półek). 

Terlato WinesThe Federalist Mendocino County Chardonnay 2017 masło, beczka i piña colada – wino duże, ale zaskakująco przy tym proste, niemal prostackie. Bardzo łopatologiczny wykład na temat użycia dębu i dokwaszania wina, straszy alkoholem (14,5%). 84 punkty 65 zł. Importer: Cerville

William Hill Estate Winery Coastal Collection Chardonnay

William Hill Estate Winery Coastal Collection Chardonnay 2017 bardziej utlenione od poprzednika, mało aromatyczne, ze wspomnieniem kandyzowanego ananasa, popcornu i masła. W ustach całkiem krzepkie z niezłą kwasowością, jednak beczkowa wanilina jest zbyt męcząca, by wypić kolejny kieliszek. Jak to mówią: można, ale po co? 85 punktów, 71 zł. Importer: Winkolekcja

Robert Mondavi Winery Private Selection Chardonnay

Robert Mondavi Winery Private Selection Chardonnay California 2018 zdecydowanie wymaga napowietrzenia, bo siarkowe nuty gotowanej kapusty są na początku nie do zniesienia. Później jest ciut lepiej, gdzieś tam mamy brzoskwinię, morelę, suszone kwiaty; beczka mniej obecna, ogólnie wino świeższe od poprzedników, ale jednak nadmiernie zasiarkowane i nieciekawe. Zastanawia zatem cena i importera… 83 punkty, 99 zł. Importer: Partner Center

Robert Mondavi Private Selection Pinot Noir

Robert Mondavi Private Selection Pinot Noir California 2017 beczki lub wiórów nie żałowali, bo pierwsze skrzypce grają kawa, kakao i korzenne przyprawy, spod których wychodzą niemrawe ciemne owoce; w ustach podobnie duże, krępe, bez cienia pinotowej finezji. Doprawdy, w tej cenie można znaleźć dziesiątki lepszych i ciekawszych pinotów z Niemiec czy Francji. 82 punkty, 99 zł. Importer: Partner Center

Edna Valley Central Coast Pinot Noir

Edna Valley Central Coast Pinot Noir 2017 comfort wine z aromatami coli, kakao, mlecznej czekolady i śliwka, gładki, komfortowy nos; w ustach potoczyste, z fajnym owocem, lekką kremowością i nieźle zintegrowaną taniną, przyjemnie się pije, ale emocji nie wzbudza za wielkich. 85 punktów, 89 zł. Importer: CEDC.

Gnarly Head Pinot Noir

Gnarly Head Pinot Noir California 2017 tutaj było osobliwie i nie wiem, czy do końca taki był zamiar – była lotna kwasowość, wiśnia i trochę nut kiszonkowych; w ustach sporo kwasowości, dość lekkie, wiotkie, ale typowe dla odmiany, z nastawieniem na owoc. Ponieważ mam przeczucie, że trafiło mi się wino wadliwe, nie będę go oceniał, zwłaszcza, że Wojtek Winniczek niedawno ocenił ten sam rocznik bardzo wysoko, a Wojtek a nosa. Ocena; ? Cena 79,99 zł. Importer: Ambra

Terlato Wines The Federalist Cabernet Sauvignon

Terlato Wines The Federalist Cabernet Sauvignon Lodi 2017 wino w dziwnym rozkroku – z jednej strony sok z dojrzałej czarnej porzeczki, z drugiej zielona łodyga, do tego dwa gramy kawy – za wiele sie nie dzieje. W ustach słodko-zielone, z momentem dojrzałej śliwki, kawy z mlekiem i dużym ciałem, choć z niezłym kwasem. Znowu bez emocji. 84 punkty, cena 65 zł. Importer: Cerville. 

Wente Southern Hills Cabernet Sauvignon Livermore Valley 2017 od razu można rozpoznać odmianę przez aromat pieczonej papryki i creme de cassis, oprócz których mamy też jagody, kawę z mlekiem i fajne nuty korzenne. W ustach oczywiście duże, mocne, ale ten dojrzały gęsty owoc śliwki i czarnej porzeczki ładnie ujęty jest w dębowej ramie. Wino dobrze rozegrane, sensownie zdefiniowane i wszystko ma w nim sens – najlepsze wino degustacji. Spora kultura, ale to za mało, żeby poruszyć moje zimne serce. 87 punktów, 84,90 zł. Importer: Endorwina

William Hill North Coast Cabernet Sauvignon 2017 grubo ciosane wino z aromatami lukrecji, ziemi, wanilii, kawy i przytłumionym owocem w postaci creme de cassis. W ustach zdominowane przez beczkę, która zostawia trochę miejsca dla śliwki i niezłej kwasowość, wino cokolwiek toporne i mało przekonujące. 85 punktów, 81 zł. Importer: Winkolekcja.

Wente  Livermore Valley Beyer Ranch Zinfandel 2016  aromaty nalewki wiśniowej, mlecznej czekolady, śliwek – nie ma dużej złożoności, ale jest przyjemnie czysty; w ustach całkiem świeże, bardzo owocowe, ze słodyczą dojrzałej  likierowej wiśni i śliwki, kulturalną taniną i niezłą soczystością. Fajny Zin bez dżemowej przesady. 87 punktów, 74,90 zł. Importer: Endorwina. 

Backhouse Zinfandel California 2018 lekko zielonkawy, pieprzny, ale też lukrecjowy nos, z momentem suszonej śliwki i goździków, na podniebieniu swieże, śliwkowke, z wanilią i goździkiem, karmelkami, cukru trochę jest, ale na szczęście też nie zapomnieli dodać kwasu. 85 punktów, 57 zł. Importer: Mielżyński

Ironstone Obsession Symphony White 2016 to szalone, białe, półsłodkie wino z amerykańskiej odmiany Symphony (krzyżówki między Muskatem Aleksandryjskim i Grenache Gris). Na papierze powinno być martwe, przecież to 4-letni muszkat, a jednak okazało się, że to bardzo intensywne wino, z nosem pełnym soku z winogron, brzoskwini i lekkiego miodu – zero oznak śmierci. W ustach sporo ciała, mało kwasu (mimo 15% Chenin Blanc), słodycz brzoskwini, czarny. Kwasowości brak, ale pije się bez bólu, ciocia Hela bez będzie co chwilę sobie dolewać. Niezłe dziwo, ale niestety już niedostępne. 85 punktów, 49 zł. Importer: Wine Avenue

Mało pocieszająca to sprawa, że wina z tak dużego i wszechstronnego regionu, jakim jest Kalifornia, nie mają dobrej reprezentacji w klasie ekonomicznej. Poza tym samo pojęcie klasy ekonomicznej jest tu już nadużyciem. Gdyby wina kosztowały w granicach 50 zł dałoby się przymknąć oko na kilka drobiazgów, ale jeśli średnia cena degustowanych win wynosi 76 zł to Houston mamy problem! Bo za ten pieniądz możemy wręcz przebierać w winach bardziej złożonych, o większej kulturze winiarskiej i gwarantujących większe emocje. Przykładami mogę rzucać jak z rękawa. 

Zastanawia mnie zatem ten stan rzeczy – czy faktycznie importerzy tak bezrefleksyjnie podchodzą do swojej oferty? Czy wierzą, że są to dobre wina w odpowiednich cenach? Czy może liczą magię etykiety California. No ja się na takie California dreaming nie piszę. Na szczęście mam w lodówce Birichino Cinsault Bechtold Vineyard, żeby jednak pozwolić się Kalifornii zrehabilitować. 

Degustowałem w ramach Winoforum 2020. Wina udostępnił California Wine Institute.

1 komentarz

  1. No cóż, Gnarly Head Pinot Noir California 2017 nie oceniam tak wysoko jak Winniczek. Pijąc to wino zastanawiałem się, co poeta ma na myśli. O ile nos coś obiecywał, to usta… u mnie max 86/100. Ale jak wiemy, o gustach się nie dyskutuje. Nie raz było tak, że ja oceniałem coś wyżej niż inni. Problemu więc nie ma.
    Dwa dni temu miałem rozmowę z Amerykaninem, który kupuje i pije dużo win kalifornijskich (mieszka w USA) i uważa, że przede wszystkim czego im brakuje, to umiaru.
    Za słabo je znam, aby mieć jakieś zdecydowane opinie o tych winach. Jedyne, które mi smakowało, piłem w Poznaniu w 2007 roku. O dziwo, był to CS, którego unikam, niezależnie od miejsca pochodzenia.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.