Co prawda ostatnie dni były dla nas nadzwyczaj łaskawe pod względem aury, ale i tak wiemy, jak to się wszystko skończy. Przewidując niechybną zmianę pogody, chcę dziś Was przenieść do Wiecznego Miasta bez opuszczania granic kraju. A mieszkańcy Warszawy i okolic to już w ogóle mogą to zrobić minimalnym wysiłkiem. Zatem dziś Rzym i okolice podwójnie – od talerza po kieliszek.
Dziś przenoszę się za pomocą klawiatury i edytora tekstu z jesiennej Warszawy do Warszawy lipcowej, kiedy Miro zaprosił nas (czyli winnych komunikatorów, jak to się teraz nazywa) do malutkiej knajpy Va Bene, żywcem wyjętej z rzymskich uliczek, na degustację win z latyńskiej winnicy Casale del Giglio.
Rzym i jego okolice nie kojarzy się z winem. Daleko mu pod tym względem do Florencji czy Werony. Znacie bowiem jakieś wino typowe dla Wiecznego Miasta, które wpisane jest w jego losy i treść, zyskując przy tym więcej niż lokalny rozgłos? No właśnie. Największym osiągnięciem i komercyjnym sukcesem winiarzy z okolic stolicy Italii jest nijakie Frascati, wypijane bezrefleksyjnie przez tłumy turystów jak vino di casa. Całe jednak szczęście, że gdy głębiej pogrzebać w latyńskich piwnicach, to znaleźć można ciekawsze acz mniej osławione wina. I tak też uczynił Miro Pianca, który do portfolio Le Barbatelle ściągnął etykiety od Casale del Giglio, jednego z najlepszych producentów Lacjum.
O Casale del Giglio słów kilka
Początki Casale del Giglio sięgają roku 1967. W tym roku Dino Santarelli, rzymski kupiec butelkujący skupowane wina z Lacjum, założył winnicę w niewielkiej miejscowości Le Ferriere położonej około 50 km na południe od Rzymu. Co ciekawe, jest to jedno z niewielu miejsc we Włoszech, które nie ma bogatych tradycji winiarskich. Aż do czasów Mussoliniego, podobnie jak położona na północ Maremma, były to tereny bagienne, słynące bardziej z malarycznych komarów niż wina. Dopiero decyzją Duce grunty została osuszone, tworząc miejsce na winnice i inna produkcję rolną.
W Casale del Giglio lubią eksperymentować. Dowodem na to jest aż 57 odmian uprawianych na winnicach od Gros Manseng przez Cabernet Sauvignon po Tempranillo i Petit Verdot. Ale po spróbowaniu kilku ich etykiet, przyznaję, że najlepiej wypadają odmiany lokalne, no i może jeszcze Syrah.
Tego lipcowego wieczoru skosztowaliśmy sześciu butelek, którym towarzyszyły proste acz niezwykle smaczne dania przygotowane przez Emmanuela Guidi właściciela i zarazem chefa Va Bene. Zjadłem tam jedną z najlepszych facacci w życiu i niezwykle smaczne cacio e pepe.
Wina Casale del Giglio
Casale del Giglio Lazio Bellone 2020 rześkie wino o aromatach skórki pomarańczy, gruszki, korzennych przypraw, pieprznej mineralności i lekkiej słoności. Na podniebieniu treściwe, pikantne i słone, a przy tym świeże i paradoksalnie lekkie, dojrzałe, ale nie nudne, długie i bardzo apetyczne. W tej cenie absolutnie kozackie. 88 punktów, 55 złotych.
Casale del Giglio Lazio Petit Manseng 2020 spore zaskoczenie – wszak ta gaskońska odmiana niechętnie przekracza granice Francji. Tutaj mamy wino odświeżające, bardzo owocowe, z nutami zielonych jabłek, mandarynek, mirabelek i może nawet odrobiny miodu i ananasa; na podniebeniu podobne wrażenia, pojawia się ciut soli a kwasowość jest bardziej przyjazna, niż u francuskich kuzynów. Dużo świeżości, ale jednak Bellone bardziej przypadło mi do gustu. 87 punktów, 85 zł.
Casale del Giglio Lazio Bellone Radix 2016 to Bellone w wersji ekstremalnej, z predfilokserycznej winnicy i dwoma latami dojrzewania na osadzie. Mamy tu wino o bogatym nosie, pełnym miodu, pszczelego wosku, pigwowej konfitury i korzennych przypraw – kardamonu i cynamonu; w ustach bardzo treściwe, pokazujące dobrą stronę dość dojrzałego białego wina, jest masa, ciągle dużo owocu, ale też świetna świeżość i ziołowość. Robi wrażenie a z cacio e pepe poszło jak marzenie. 90 punktów, 299 zł.
Casale del Giglio Lazio Cesanese 2019 świetnie owocowe, gęste i radosne wino, w którym nuty czereśni i wiśni wsparte są korzennymi przyprawami i dodatkowo podbite aromatem płatków tulipana. W ustach żywe, całkiem treściwe, z drobniutką taniną, śliwkowym owocem i korzenną słodyczą. Dużo bezpretensjonalnej przyjemności. Trudniej lepiej wydać na włoskie wino 65 złotych. 89 punktów.
Casale del Giglio Lazio Petit Verdot 2019 ciemne jak noc, dymne, lekko przykurzone, z nutami jeżyny, śliwki i czarnego pieprzu, w ustach gęste, ale bez ociężałości, walące jednak wprost swoją koncentracją, ciemnym owocem i beczkowym pieprzem. Mimo wszystko i tak całkiem kulturalnie zrobione, bez popadania w karykaturę. Chyba po prostu za młode w tej chwili – dajcie mu z pięć lat. 88 punktów, 85 zł.
Casale del Giglio Lazio Mater Matuta 2016 wino wywodzące swoją nazwę od rzymskiej bogini świtu, płodności i narodzin to blend 85% Syrah i 15% Petit Verdot. Mamy tutaj intensywne aromaty atramentu, pieprzu, ciemnych owoców – śliwki, aronii i czarnego bzu. W ustach bardzo gęste, pieprzne, napakowane ciemnym owocem, podsuszaną śliwką, jeżyną, przy tym całkiem świeże i dobrze ogarniające beczkę. Obliczone na zrobienie wrażenia i się udaje. W sumie fajne, śródziemnomorskie Syrah. 90 punktów, 299 zł.
Gdybym miał wybrać swojego faworyta, to zaskakująco byłoby to Cesanese. Wino nie silące się na nic, dające mnóstwo przyjemności bez popadania w banał. Jeśli chcecie zatem zażyć nieco rzymskiego klimatu, skoczcie do Va Bene na kawałek pizzy i kieliszek Cesanese Casale del Giglio. Po czymś takim nawet nadwiślańskie listopadowe schodki staną się Hiszpańskimi Schodami.
Na zdjęciu głównych Miro Pianca – właściciel Le Barbatelle i Olga Surdyk – ówczesna sommelierka Va Bene.