Idzie zima – robimy grzańca!

grzaniec

Dziś pora na kolejny z jesienno-zimowych wpisów. Istnieje niestety realne zagrożenie, że na bożonarodzeniowe jarmarki lepiej się nie wybierać z przyczyn dość wiadomych (drodzy Czytelnicy z 2050 roku – otóż przeżywamy właśnie szczyt 4 fali pandemii koronawirusa). Jeśli by kto za nimi tęsknił, a zwłaszcza za grzańcem wypitym z kubeczka pod gołym niebem, powiadam – nie smućcie się, przybywam z pomocą.

Chłód zewnętrza zamieńcie na ciepełko domowych pieleszy, uprzednio zapatrzywszy się w odpowiednie składniki: wino, korzenie, owoce z importu. Dziś będziemy razem robić grzane wino!  Bo o jego zaletach wiedzieli już starożytni Rzymianie jak i średniowieczni Anglicy. Korzystajmy zatem z mądrości dziejów a uprzedzenia związane z podlejszym charakterem grzanego wina odstawmy na bok. Zróbmy sobie dobrze – zwłaszcza, że w Warszawie pada właśnie śnieg. 

Dlaczego lubimy grzane wino?

Przede wszystkim dlatego, że dobrze zrobiony grzaniec doskonale smakuje. Zaraz powiecie, że DRC też jest znakomite. Pewnie macie rację, nie wiem. Ale po pierwsze, nie zawsze mamy pod ręką DRC, a po drugie – ciężko mi sobie wyobrazić, żeby burgundzki kwasior rozgrzał w zimową noc. Raczej skłoniłby do zadumy, podrażnił intelekt i duszę – ale nie wlałby ciepła w kości. Bogu, co boskie, cesarzowi, co cesarskie, Zdegustowanemu to, co jego.

Tak, mówimy o guilty pleasure tej samej rangi co kebab po zbyt intensywnej degustacji, popcorn do filmu i hot-dog z Orlenu, gdy jesteśmy w podróży. Nic wielkiego niby, ale z takich niewielkich rzeczy składa się nasze bytowanie. Połączenie owocowego smaku wina ze słodyczą miodu lub cukru, aromatycznością pomarańczy i rozgrzewającej korzenności przypraw to świetny mariaż. Kto powie inaczej, ten raczej kłamie albo doznał jakiegoś urazu ośrodka przyjemności. 

Photo by Roman Kraft on Unsplash

Do tego grzańce bardzo dobrze rozgrzewają w czasie chłodnych dni. Ciepło wina przyjemnie rozlewa się od środka, a użyte przyprawy potęgują doznanie rosnącej temperatury. Oczywiście nie możecie przesadzić z ilością, gdyż zawarty w winie alkohol powoduje, że naczynia krwionośne rozszerzają się, sprawiając wrażenie rozgrzewania, gdy tymczasem następuje proces schładzania organizmu. Zatem pamiętajcie, wszystko z umiarem!

Smacznego grzańca możecie  przygotować w domu, nie wymaga to kulinarnego kunsztu. Ale parę rzeczy warto mieć na uwadze. Przede wszystkim trzeba…

Wybrać dobre wino do grzańca

Wino do grzańca będzie proste, o niezbyt wysokiej kwasowości oraz o najmniejszej możliwie zawartości tanin. Sprawdzą się do niego wszystkie młode, bezbeczkowe czerwone wina, które spełniają te wymagania – garnacha, tempranillo, zweigelt? Możecie też użyć win półwytrawnych (ale na Boga, nie tych strasznych podżarówkowych półkowników z żabek, czy nieznanych ambrozji z pobliskiego społem, pamiętających czasy gie-esu), gdyż i tak w procesie warzenia grzańca dodacie do niego cukru lub miodu. Także nie wydawajcie fortuny, ale też szanujcie się. 

Czym to przyprawić?

Jeśli chodzi o przyprawy, to są pewne standardy, których należy się trzymać. Goździki, cynamon, anyż, kardamon, kora cynamonu – wszak nie tylko temperatura i alkohol rozgrzewają, ale też korzenie, co wiedzą praktykujący ajurwedę. Jeśli macie ochotę na coś bardziej pikantnego i podwójnie rozgrzewającego, możecie zaszaleć i dodać odrobiny chilli albo kilku ziaren czarnego pieprzu. Przyprawą też są w tym przypadku owoce – nie zapomnijcie o cytrusach, szczególnie o pomarańczach lub mandarynkach. Dodadzą one słodyczy i orzeźwiającego wymiaru. Jak macie ochotę i nie macie jakichś wielkich planów, to możecie też dolać trochę rumu 😉

Photo by Hannah Pemberton on Unsplash

Przepis na grzane wino

Przepisów na grzane wino jest bez liku. Ja proponuję prostą i sprawdzoną recepturę, którą w ciągu ostatnich dwóch tygodni dwukrotnie poddałem próbie.  Butelkę czerwonego wina wlewamy do garnka. Dorzucamy jedną lub dwie łyżki miodu do smaku. Można też dodać cukru, ale lepiej brązowego, bo dodaje on jeszcze melasowej nuty.  Dodajemy 6 ziaren kardamonu, kilka centymetrów kory cynamonu, pół łyżeczki suszonego imbiru, kilka goździków i gwiazdkę anyżu. Solidnie wyszorowaną dużą pomarańczę (lub dwie małe) kroimy w grube plastry i wrzucamy do rondelka. Gotujemy na wolnym ogniu, pamiętając żeby nie zagotować naszego grzańca. Rozlewamy do kubków, wypijamy a po 15 minutach czujemy błogie ukojenie. Polecam!

Tekst powstał we współpracy z Rafa-Wino.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.