Jak już się powiedziało wcześniej, dziewiąta edycja Polskiego wina w SPOTcie stała winiarsko na naprawdę wysokim poziomie. Widać, że coraz częściej u naszych winiarzy zamiar idzie w parze z rezultatem, w wyniku czego w Poznaniu było naprawdę bardzo przyjemnie.
Polskie wino vol. 9 brzmi mniej więcej tytuł składankowej płyty z najlepszymi hitami kwartału dołączana do Popcornu albo Bravo (pamięta ktoś jeszcze?). Zatem i mój wpis dzisiejszy będzie miał podobny wydźwięk – albowiem dziś skupię się na winach, które najbardziej zapadły mi w pamięć. The best of the best of Polskie wina vol. 9.
To co, Coco Jambo i do przodu!
Wina musujące
Bardzo dobrze wypadło Winnica Equus Brut, dużo lepiej, niż podczas naszego pierwszego spotkania zimą 2021. Tutaj są ładnie rozwinięte nuty drożdżowe, jest kruszonka, zielone jabłko i cytryna, jest spora głębia i precyzja wykonania. Gdy się robi musiaka z Pinot Noir i Chardonnay, to ma się efekty. Zdecydowanie jeden z najlepszych musiaków w ostatnim czasie, a w Polsce to już całkiem mocno obsadzona kategoria. 89 punktów, 180 zł.
Ale jeszcze lepiej zaprezentowało się Winnica Smolis Rosé 2017. Długie dojrzewanie na osadzie dało winu złożoności ale też niewymuszonej elegancji. Mamy subtelne aromaty skórki grejpfruta, miąższu czerwonej pomarańczy, odrobiny maślanej kruszonki i ziół, zaś w ustach kremowe, drobniutkie bąble, sporo pikantności, pieczone jabłko i długi finisz. Nie przeszkadza cukier resztkowy, bo wino jest naprawdę bardzo dobrze ułożone. 91 punktów, 145 zł.
Świetnie wypadły też wina od weterana polskich bąbelkow – Guillame’a Dubois z Winnicy Gostchorze. W tym roku bardziej przypadł mi do gustu jego GostArt Riesling 2020, który był chrupki, skupiony, ale też przyjemnie chałkowy. No i był wyraźnie bardziej wytrawny, niż w poprzednim roczniku. 88 punktów, 80 zł.
Na marginesie, chciałbym w końcu zobaczyć wina Guillame’a dojrzewające na osadzie przez 18 i więcej miesięcy. Uważam, że ma on niezwykłe skille i lekkość robienia dobrych win, jednak jego GostArty, mimo, że są świetnie wyważone i technicznie nienaganne, czasem przegrywają w konfrontacji z innymi winami właśnie przez dość krótkie dojrzewanie na osadzie i brak złożoności. Będę cierpliwie czekał.
Wina białe/macerowane
W tym roku ucieszył mnie niezwykle powrót do formy Winnicy Skarpa Dobrska. Mam wrażenie, że po pierwszych dwóch, bardzo dobrych rocznikach, nastąpiło małe załamanie formy i teraz chyba w końcu o nim zapominamy. Anemone 2020 od Leopolda i Sylwii, czysty Johanniter, to chyba jedno z najbardziej eleganckich wcieleń hybrydy w Polsce. Wino pełne polnych kwiatów, skórki czerwonego jabłka rozgrzanego jesiennym słońcem, zaś w ustach smukłe, lekko kremowe i mineralne, dość pełne i całkiem długie. Duża klasa – brawo! 89 punktów, 55 zł.
Dobrą niespodzianką okazały się wina z Winnicy Marcinowice. Ich Riesling 2020 był lekuchny, zwiewny, bardzo subtelny z nutami kwiatów, gruszki i cytrusów zaś w ustach zwiewny, odrobinę słodki i zdrowo kwasowy. Będzie z tej winnicy dużo pociechy. 87 punktów, 65 zł (gdy było dostępne).
Wina pomarańczowe slasz macerowane mają się w naszym kraju całkiem dobrze i o czym świadczy liczba ciekawych flaszek dostępnych tu i ówdzie.
Na Polskich winach vol. 9 bardzo uczciwie wypadła Pandemiczna Pomarańcza 2021 z Winnicy Miłosz, korzenne, z nutą palonego masła, o pigwowej świeżości i herbaciano-tanicznej strukturze. Bardzo czyste, bez zbędnych acetonowych szaleństw. 88 punktów, 75 zł.
Równie nieźle zaprezentował się Nizio Naturals Koń 2019, macerowany Johanniter, który jest kremowy, z wyraźną pigwą i kardamonem, białym pieprzem, obitymi jabłkami w zapachu, na podniebieniu zaś smukły, soczysty, delikatnie taniczny i można by rzec elegancki. 88 punktów, 140 zł.
A potem, niczym John Wayne do saloonu, wszedł na scenę Johanniter Ultra 2019 z Domu Bliskowice. Wino pełne charakteru, mocy, można by rzec samoświadomości, było w nim coś więcej niż tylko aromat moreli, konfitury z gorzkich pomarańczy, goździków. Może to ta struktura, która przecież jest krzepka i starczyłoby jej na dwa poprzednie wina i jeszcze by zostało, jest tanina, jest świeżość i pikantność – świetne wino, trochę jakby z innej ligi. 91 punktów, 130 zł.
Wina różowe
Różowe wina lubię i bez wstydu się do tego przyznaję, tym bardziej cieszą mnie nowe podejścia do tego stylu. Co ciekawe, w tym roku najlepsze wrażenie zrobiły na mnie dwa wina „półróżowe” robione metodą blanc de noir, czyli czarne winogrona potraktowano jak białe – nie było kontaktu soku ze skórkami poza tym, który miał miejsce w prasie. Wina takie są bardzo jasne, bardzo świeże, mentalnie bliższe bielom niż różom.
Barczentewicz Pinot Noir Blanc de Noir Bèton 2020 pachnie malinami, truskawkami, czerwoną porzeczką, a w ustach gra bardzo dobrą strukturą połączoną z czerwonym pieprzem i porzeczkową kwasowością. Bardzo dobrze przemyślane wino. 88 punktów, 80 zł.
Winnica Marcinowice Pinot Noir Blanc de Noir 2021 wydało mi się nieco bardziej eleganckie, kwiatowe, pociągnięte czerwoną i białą porzeczką, rabarbarem; na podniebieniu jest bardzo chrupkie, lekko pikantne i nawet delikatnie taniczne. Super orzeźwienie ale też niemała esencjonalność. Radosne. 88 punktów, 65 zł.
Wina czerwone
Jest to dla mnie zaskoczeniem, ale chyba największe wrażenie zrobiły na mnie wina czerwone. Pewnie dlatego, że przyzwyczailiśmy się, że białe odmiany nieźle radzą sobie w naszym klimacie, o tyle czerwone – niekoniecznie. No i też dlatego, że coraz mniej jest buraczano-ziemistych hybryd na degustacyjnych listach, a ich miejsce zajmują odmiany królujące w Europie centralnej, co jest słuszne i dobre.
Z wysokiego C zaczęła Winnica Turnau ze swoim Pinot Noir 2019, które ze względu na stylistykę, powinno się zwać raczej Spätburgunderem. Wino o niezwykle czystym owocu truskawki, wiśni i śliwki wzbogaconym wyraźną nutą dymną, speckową; ma sporą strukturę, niemałą ilość dobrze zaznaczonej korzenności a i świeżości wystarczająco. Świetne w swym germańskim stylu. Bardzo dobra robota. 90 punktów, 120 zł.
Bardzo obiecująco wypadł pierwszy rocznik Blaufränkischa spod ręki Kamila Barczentewicza. Modre Dobre 2020 ze względów prawnych nie może nosić żadnej z znanych powszechnie nazw odmiany, bowiem Blaufränkisch, Lemberger i Frankovka Modra w każdym kraju (Austria, Niemcy i Czechy) ma zastrzeżoną nazwę. Ot, marketing. Samo wino ma bardzo czysty, owocowy profil z nutami malin, jagód i śliwek, gładką i gęstą strukturę i dobrą świeżość. Nie ma jeszcze wielkiej głębi, ale krzewy to jeszcze oseski. 88 punktów.
Winnica Ingrid zaprezentowała dwie niezwykle smaczne czerwienie: Zweigelt 2020 i Pinot Noir 2020. Pierwsze wino pełne jest czerwonych i leśnych owoców, zatem obok maliny i truskawki mamy też jagody, do tego lekką nutę dymną i korzenną. W ustach smukłe, bardzo świeże, ale też ładnie wypełnione soczystym owocem i korzennymi przyprawami. Świetny, świeży finisz. Bardzo dobre wino na solidnym mittleeuropejskim poziomie. 88 punktów, 75 zł. Pinot Noir zaś zrobiło na mnie piorunujące wrażenie. Bardzo dojrzałe, pełne wino z nutami truskawkowej konfitury, leśnych owoców, wiśni i leśnego poszycia, zaś w ustach jest uwodzicielskie, słodkie, ale świeże, z drobną taniną i dużą gładkością. Świetne wino i oby więcej takich Pinotów jak ten. 90 punktów, 69 zł.
Jak już wspomniałem wcześniej, bardzo cieszy powrót do formy Winnicy Skarpa Dobrska. Ich Adonis 2019, czyli czysty Zweigelt, okazał się bardzo smukłym i eleganckim winem o bardzo dobrze zdefiniowanym czerwonym i ciemnym owocu, podbitym z dużym wyczuciem użytą beczką. Bardzo gładka faktura, potoczystość i duża przyjemność z picia. Świetna robota. 88 punktów, 75 zł.
Wina słodkie.
Win słodkich nie było znowu aż tak wiele, ale Winnica Turnau zaprezentowała po latach debiutancki rocznik Szlachetnego Zbioru, czyli zebranej późno odmiany Solaris dotkniętej szlachetną pleśnią. Szlachetny Zbiór 2016 był dość osobliwym winem, ponieważ poza 100 gramami cukru ma też 14% alkoholu, co w late harvestach zdarza się niezwykle rzadko. Tutaj ten mocny alkohol wpłynął na styl wina, który bardzo przypadł mi do gustu. Bowiem obok owoców tropikalnych jak kandyzowany ananas czy mango, mamy też cynamon, goździki, sporo gryczanego miodu i szlachetną, przypominającą skórkę gorzkich pomarańczy, gorycz, winikacjącą po części z wieku, po części właśnie z woltażu. Było w tym winie coś faktycznie szlachetnego, staromodnego rzekłbym nawet. Podobał mi się sposób, w jaki dotknął je czas. Jeśli macie jakieś butelki tego rocznika w piwnicach, pawlaczach, chłodziarkach, to macie szczęście.
Takie oto moje grejtest hits z Polskich win vol. 9. Następna płytka już za rok.
Degustowałem wina na zaproszenie organizatorów. Dzięki.