Grand Prix Magazynu Wino – w skrócie

GP2014_548px

Tak, wiem, że poniewczasie, ale musiałem wszystko przetrawić, sprawdzić, które obrazy zostaną we mnie najmocniej, jakie wina najlepiej zapamiętam i jakie będę miał z tego wnioski. Przed Wami moje krótkie podsumowanie gali z okazji przyznania Grand Prix Magazynu Wino.

Jako że jestem małym blogowym żuczkiem, nie dla mnie zaproszenia na kolacje, rauty i inne równie mile zapowiadające się wydarzenia towarzyszące. Za własne nabyłem bilet, za własne złożyłem depozyt za kieliszek – macie więc pewność, że nie ciąży na mnie żadna presja 🙂

Po pierwsze – uważam, że taka impreza jest bardzo ważna i cieszę się, że się odbyła, natomiast mam wrażenie, że możnaby spróbować z większym miejscem i spróbować zachęcić większą liczbę osób do odwiedzenia części otwartej. Po drugie – wydaje mi się, że było z lekka tłoczno. Po trzecie część przekąskowa była nieco skromna. Po czwarte wina były dobre i bardzo dobre, co cieszy najbardziej.

Przyznam bez bicia, że nie spróbowałem wszystkich win. Zaledwie jedno tylko konkursowe chapsnąłem. Ale przyznać muszę, że poza francuskimi naturalistami (których wg moich kryteriów tylko jedno wino nadawało się do picia z przyjemnością) i dosyć nierówną ofertą z Rumunii większość próbowanych przeze mnie win była na naprawdę wysokim poziomie.

Zacząłem (i w zasadzie poza nim niewiele więcej zdążyłem spróbować) od sektora regionu roku, czyli Alto Adige. Z ręką na sercu przyznaję, że niemal każde wino smakowało mi jak diabli. Niechlubny wyjątek stanowił dla mnie producent win musujących tworzonych metodą tradycyjną, czyli wtórnej fermentacji w butelce, Arunda – ich wina nie przypadły mi do gustu – były jak dla mnie nieco bezjajeczne.

Szczególnie zapamiętałem kilka win, które poniżej przedstawię.

De Vite 2013 z Tenuta J. Hofstäter – wino dostępne  u Mielżyńskiego. Kupaż Pinot Bianco, Muller Thurgau i Sauvignon Blanc to niesamowicie pijalne wino. Świetne aromaty, dobry balans – w sam raz na aperitif, odnajdzie się też w towarzystwie krewetek w ostrzejszym wydaniu. Na pewno nie będzie Wam przykro, jak skosztujecie tego wina. Waszym ciociom i wujkom też nie. Nawet niejeden krytyk cmoknie z zachwytu. Cena na półce: 59 pl. Ocena: 8,5/10.hofstatter-de-vite-220x432_2013

Drugim winem z Alto Adige, które zrobiło na mnie kolosalne wrażenie, było Selection Schweizer Pinot Nero od Franza Haasa, które dostępne jest w Vinotece 13. Jest to czarny Pinot z wyselekcjonowanych gron, starzony  przez 12 miesięcy w beczce. Barwę ma ciemniejszą od tej, jaką zazwyczaj ten szczep się charakteryzuje. W nosie jagody, truskawka połączone ze skórą i pieprzem. Bardzo złożone i zaskakujące. W smaku wyczuwalne taniny i krągłość. W ustach pozostawało przez długi czas. Jako jedno z niewielu win, których nie wyplułem 🙂 Do potraw z sosami z jagód, borówek itp. Cena: 175 pln. Ocena: 9/10.

Franz Haas_Pinot Nero Schweizer

Kolejne wino, które utkwiło mi w pamięci to Lafoa Cabernet Sauvignon, dostępne w ofercie Vininova a produkowane przez Colternezio. Jest to czysty cab z jednej parceli, starzony przez 18 miesięcy w dębinie. W oku bardo intensywne i mocne fiolety. W nosie porzeczki, śliwka, skóra, wanilia, lukrecja. W ustach MOC! Wino jest mocarne, taniny są potężne, mimo wszystko czuć też kwasowość. Mocne ciało i solidna wytrawność sprawią, że wino doskonale nada się do kawałka mięsa. Producent sugeruje baraninę i zgodzę się z nim – wino bez problemu uniesie kawał tłustego mięsa. Wino jest piękne – nawet etykieta jest śliczna. Cena: 284 pln. Ocena: 9/10.

Lafoa Cabernet Sauvingon

Kolejne wino, które zapamiętałem, to nagrodzone przez „Wino” Tokaji Furmint „Krakó” 2011 importowane przez bardzo ciekawą ekipę z Krakó Slow Wines. Jest to wino biodynamiczne i jakkolwiek delikatnie mówiąc nie jestem fanem tego typu produkcji, to tu winiarnia Pendits, a przede wszystkim jej właścicielka Márta Wille-Baumkauff dała radę. Lubię wytrawne Furminty – dobrze zrobione to klasa światowa. Ale to wino jest zupełnie inne. Po pierwsze w momencie picia ma już 3 lata i to czuć. Nie ma przypisanej Furmintowi rześkości, ale są nuty ziołowe, trawiaste lekko ocierające się o propolis. Wino niebanalne, ale wiem, że początkującym fanom napoju może nie pasować. Mnie też pewnie by nie bawiło picie go co weekend, ale była to miła i oryginalna odmiana od tego, co próbowałem tego dnia. Uważam, że warto spróbować tego wina, bo pokazuje, jak wiele można ze sfermentowanych winogron zrobić. Cena 87 pln. Ocena: poza skalą – do tej butelki trzeba podejść inaczej. Mnie odpowiadało.

krako-04-780x1170

Następne i zarazem ostatnie dwa wina, które zrobiły na mnie wrażenie, to dwie niezależne produkcje z Bułgarii. Pewnie sobie myślicie, że cóż mogło powstać w krainie Sofii i Kadarki. Otóż dwa niesamowite wina, w których czuć niezwykłą dbałość zarówno o owoc, jak i o proces winifikacji.

Pierwsze z nich to Orbelus Prima Special Selection – kupaż Cabernet Sauvignon, Early Melnik (można trafić na informację, że to nie Melnik, ale Valdiguié), Merlot i Petit Verdot. Grona są ręcznie zbierane i poddawane podwójnej selekcji. Wino długo macerowało, po czym spędziło 15 miesięcy w barriques z francuskiego dębu. Takie cuvee oraz winifikacja musiały dać wino potężne. Wino miało przepiękną, głęboką barwę, niemal nieprzejrzystą. W nosie ciemne owoce z nutami beczkowymi, jagody i śliwki. W ustach zaś zaskakująca soczystość i świeżość. Wino było nieco kanciate, ale żwawe i przyjemne – trochę jakbym przegryzał porzeczki z jagodami. Struktura pełna i soczysta. Czuć, że jeszcze trochę mogłoby się w butelce poukładać, ze dwa – trzy lata. W korespondencji z winnicą doszliśmy do tego samego wniosku, ale przyznali, że są zbyt młodzi i nie mogą pozwolić sobie na dłuższe przetrzymywanie butelek. Zwłaszcza, że produkcja wyjątkowo butikowa – 1600 butelek. Mnie pasowało niezmiernie to jego nieokrzesanie. Wino nie jest dostępne w Polsce, ale na zachodzie kosztuje od 15 do 18 euro, więc gdyby u nas się pojawiło, to stawiam na jakieś 120 -140 zł. Ocena: 8,5/10.Orbelus prima

Ostatnim winem, które mnie urzekło było Syrah od Ivo Varbanova. Ivo to szalenie sympatyczny gość, który oprócz tego, że jest winiarzem, jest też pianistą. Na co dzień rezyduje w Londynie a do Bułgarii lata co kilka tygodni. Posiada 4 ha winorośli, które uprawia biodynamicznie. Za granicą butelka Syrah kosztuje ok 25 euro. W tej chwili Ivo prowadzi rozmowy z dwoma importerami, więc są szanse, że jego niezwykłe wina będą dostępne u nas. Syrah od Ivo to kawał solidnego, tanicznego wina. 30 miesięcy w beczkach francuskich i bułgarskich robi swoje. Wyobraźcie sobie pieprzno-korzenne nuty Syrah podbite wanilią i solidnym garbnikiem. Już w nosie czuć, że to nie przelewki. W ustach zaś pełna moc tanin, podkreślonych przyprawami i korzeniami – Parker byłby zachwycony. To wino aż prosi się o solidny stek. Ilość ograniczona – tylko 2600 butelek. Mnie to wino zaskoczyło w pozytywnym sensie i szczerze liczę na to, że pojawi się ono na naszym rynku. Choć cena to będzie pewnie ok 150 pln. Ocena: 8,5/10.

Ivo Varbanov_Syrah

 

Kończąc powiem, że dobrze, że taka impreza się odbyła. Wiele osób mogło po raz pierwszy skosztować winnego światka, ale też dobrych win. Szkoda tylko, że organizatorzy nie pomyśleli np. o listach rezerwowych na degustacje branżowe. Ja się nie załapałem podczas rejestracji, a później dowiedziałem się, że połowa miejsc była wolna 🙁

Tak czy siak – czekam na kolejną edycję.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.