Polska – Francja 2:1! Czyli brąz cenniejszy od srebra

Winnica Adoria

Niedawno Tomasz Prange-Barczyński napisał tekst przywołujący zmagania i rozterki jurorów na konkursach winiarskich. Temat ważki, bo medale są skutecznym narzędziem walki o uwagę konsumenta. Zastanawiam się jednakowoż nad tym, na ile medalom można ufać, bo ostatnio okazało się, że polski brąz był dla mnie cenniejszy od francuskiego srebra. 

Kilka tygodni temu do moich drzwi zadzwonił kurier z dwoma winami. Ich nadawcą była Winnica Adoria, która niedawno szczyciła się tym, że została wyróżniona brązem na jednym z najważniejszych konkursów winiarskich na świecie – Decanter World Wine Awards – choć zdaje się, że w publikacji na ten temat sama Adoria się nieco gubi:

 “Według prestiżowego magazynu Decanter, wino musujące Adoria jest lepsze od wszystkich niemieckich win musujących z wyjątkiem jednego. Jakość naszego wina musującego została oceniona tak samo lub lepiej w porównaniu z jakością ponad 90 prawdziwych szampanów wyprodukowanych w Champange we Francji.

Oczywiście nie magazyn Decanter a sędziowie zasiadający w odpowiednich komisjach. Warto też dodać, że komisja dla szampanów to nie ta sama komisja, co dla środkowej i wschodniej Europy. Do tego w 2020, jak podaje portal DWWA w konkursie nagrodzone zostało tylko jedno niemieckie wino musujące – zdobyło 92 punkty. Czyżby inne bąbelki zza Odry nie załapały się nawet na ocenę Commended? Jest możliwe, ale mało prawdopodobne. Być może po prostu tylko jeden producent nadesłał butelki. 

No ale pal licho! Komunikacja i marketing polskich marek winiarskich to temat na oddzielny wpis. 

Urok medali

Faktem jest, że Adoria, jako jeden z niewielu polskich producentów, postanowił wysłać swoje wino na prestiżowy konkurs, w którym oceniają prawdziwe tuzy świata wina. No i na tym konkursie w roku 2020 wino zdobyło brązowy medal i 87 punktów. Brawo! Naprawdę uważam, że brąz DWWA więcej znaczy, niż Top Platinum Gold w Kropkowicach Mniejszych przyznanych przez zarząd koła gospodyń wiejskich i radę pedagogiczną lokalnej podstawówki (no, chyba że wszyscy mają tytuł MW lub MS).

Medal fajna rzecz. Zdjęcie ©https://unsplash.com/@marjan_blan

Sam onegdaj, nieszczęsny, zasiadałem w konkursowym jury, gdzie najlepsze wino w naszej komisyjce miało z 85 punktów, ze ¾ było poniżej 80 (ergo – kiepściuteńko i nawet do gotowania strach dolać). Dostało ono konlursowe złoto. Także pamiętajcie: złoto złotu nierówne. Czasami brąz ma większą wartość od platyny. 

Pojedynek

Ponarzekałem – jak to ja, ale już wracam do głównego wątku. Bo Adoria postanowiła wysłać mi do degustacji swojego musiaka oraz, dla porównania, flaszkę jednego z bardziej znanych szampanów nierocznikowych – Perrier-Jouët Grand Brut. Doceniam odwagę, natomiast niekoniecznie logikę, bo oto w szranki miało stanąć polskie rocznikowe wino musujące z odmiany Chardonnay (w szampańskiej nomenklaturze blanc de blancs) po ledwie 10-miesięcznym dojrzewaniu na osadzie, o zerowym dosage, co oznacza wino bardzo wytrawne (ledwie 0,2 g cukru).  W drugim narożniku mamy trzy odmiany, na dodatek ze zdecydowaną dominacją szczepów czerwonych ( 40% Pinot Noir, 40% Pinot Meunier, 20% Chardonnay), z dosage w granicach 10 gramów na litr i dodatkiem 15% win rezerwy, czyli poprzednich roczników. Trochę jakby porównywać cytryny z pomarańczami. To cytrusy i to cytrusy, ale na tym kończy się podobieństwo. 

Gdy zobaczyłem przesyłkę, gwizdnąłem sobie i pomyślałem – oto Adoria zostanie wciągnięta nosem. Mimo wszystko postanowiłem winu dać szansę i żeby nie ulec swoim półświadomym uprzedzeniom, zdegustowałem obie butelki w ciemno. Poprosiłem Karolę, żeby napełniła dwa takie same kieliszki musiakami i postawiła przede mną. 

Nie, nie będzie tu suspense’u, od razu było wiadomo, co jest czym. Różnice było widać już gołym okiem – barwa i wielkość bąbli zdradziły wszystkie sekrety.  

Adoria była jaśniejsza, z żywszymi i większymi pęcherzykami pachniała jabłkami, kredą, pestką grejpfruta – była dość prosta, o znikomych aromatach drożdżowego osadu (ledwie ciut marcepanu); w ustach zaskakująco pełne jak na Brut Nature, jabłkowo-grejpfrutowe, strzeliste, z dobrą pestką i odrobiną kardamonu; fajnie kremowe i całkiem długie – zdecydowanie smaczne, choć niezbyt bogate. Nadrabia jednak energią i precyzją. 

Perrier-Jouët Grand Brut miało sporo nut maślanych ciasteczek, skórki chleba, cytrynowej tarty i wyraźnej, miękkiej wanilii – mało tu werwy, ale jest bogactwo. Na podniebieniu masywne, z cukrem, który niepotrzebnie dodaje ciężaru, zwłaszcza, że jest ono miękkie i dość płaskie, brak mu życia i nerwu, jest śmiertelnie nudne. Niby większy ciężar gatunkowy, ale szczerze powiedziawszy – dawno nie próbowałem tak pozbawionego życia szampana. Muszę się zgodzić z Wojtkiem Bońkowskim w ocenie tego wina. 

Jak powiedziałem – Adoria na DWWA dostała brąz, zaś Perrier-Jouët, co dla mnie jest nie do pojęcia, srebro z 90 punktami. Nie wiem, skąd ten rozdźwięk między moimi doznaniami a oceną komisji DWWA (poduczcie się może jeszcze tego wina trochę, co?). Może butelka dawno temu zdegorżowana, może jakiś problem z tą konkretną flaszką. Cóż, jak to mówią, nie ma wielkich win, są wielkie butelki. Więc może mieliśmy tu zatem au rebours? 

Co wybieram?

Przyznaję, że gdybym miał wybierać i co więcej, sam płacić, to zdecydowanie wolałbym kupić trzy butelki Adorii (75 zł), niż jedną butelkę Perrier-Jouët (ponad 200 zł). Musiak z Adorii jest naprawdę dobry, porównywalny z winami GostArt – bardzo klasyczny, czysty, kulturalny. Szampan wypadł blado, jak na szampana: tłusto, ociężale i nie miał w sobie nic poza nazwą apelacji, co uzasadniałoby tę cenę. Wiem, to czysto anegdotyczny przykład, z którego nic nie wynika, ale wyszło w tym porównaniu, że brąz okazał się cenniejszy od srebra. 

Oba wina otrzymałem od winnicy Adoria. Dzięki za przesyłkę, gratuluję odwagi w sprawdzaniu się na innym niż nasze lokalne poletko i trzymam kciuki za dalsze poczynania. 

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.