Gdy próbowałem się umówić z Nikosem Karavitakisem na degustację w jego winnicy, miałem nieodparte wrażenie, że traktuje mnie jak kolejnego natręta, który chce się napruć na friko i nie ma ochoty na spotkanie. Warto jednak było nalegać. Nikos okazał się bowiem bardzo utalentowanym winiarzem, który za stołem szybko traci poczucie czasu.
A było to tak, że w tym roku pojechałem na urlop dokładnie w to samo miejsce, gdzie rok temu, czyli na zachód od Chanii na Krecie. Okolice urocze, fajne tawerny w pobliżu, tłum turystów rozrzedzony i rzut beretem do bardzo dobrego sklepu z winami Miden Agan. W ubiegłym roku odwiedziłem winiarnię Manousakis, w tym zaś, patrząc na mapę, zauważyłem, że w bezpośredniej bliskości od mojej bazy jest jeszcze winiarnia Karavitakis. Wystarczy zjechać ze starej trasy łączącej wschód wyspy z zachodem nieco na południe. Siedem minut po krętych drożynach i jesteśmy na miejscu. Strona internetowa za wiele nie mówiła, ale obecność ich win w sklepie Botilia, skąd zamawiałem onegdaj grecką paczkę, była wystarczającą rekomendacją. Marketingowego rozmachu rodziny Manousakis tu nie ma, ale wina mówią same za siebie.
Winiarnia Karavitakis to rodzinny biznes założony w 1998 roku przez zniechęconego pracą w lokalnej spółdzielni Manolisa Karavitakisa. Edukacyjne szlify zbierał we Włoszech, zatem nie dziwi, że na własnych gruntach sadził Refosco, Negroamaro, Sangiovese i Nebbiolo. Ta ostatnia odmiana okazała się niewypałem i ostatnie krzewy wykarczowane zostały przed dwoma czy trzema laty.
Pałeczkę po ojcu przejął Nikos Karavitakis. Za tą decyzją stoi sam Yiannis Boutaris, czyli założyciel słynnej winnicy Kir Yianni. A było to tak: na jakimś przyjęciu pan Boutaris zapytał młodego Karavitakisa, co zamierza począć po skończeniu szkoły średniej. Ten rzekł, że ma w planach studia enologiczne w Davis w Kalifornii. Na to Boutaris, z całą mocą swojego autorytetu powiedział coś w tym stylu: Młody człowieku, wyjedziesz na studia do Stanów, które kosztują tyle, co winiarnia Twojego ojca. Pewnie osiągniesz tam sukces i zaczniesz zarabiać tak dobrze, że nie będzie Ci się chciało wracać na Kretę i zostawisz ojca na lodzie. Zatem moja rada jest taka – zamiast iść na studia, podróżuj i praktykuj wszędzie, gdzie się da, stamtąd czerp wiedzę, wybieraj, co najlepsze i wróć na wyspę, żeby z tej wiedzy korzystać.
Nikos jak usłyszał, tak zrobił.
Był w RPA, w Burgundii i wszędzie, gdzie rosną winorośle. Do domu wrócił z postanowieniem, że pora postawić na lokalne odmiany. Stąd nasadzenia Vidiano, Liatiko, Romeiko czy skupowanie Assyrtiko. Część gron pochodzi z własnych upraw, inna z winnic zakontraktowanych w różnych zakamarkach wyspy.

Największą miłością Nikosa jest Vidiano. Uważa, że to kreteńska odmiana o największej szansie na zdobycie międzynarodowej renomy, podobnej do tej, jaką cieszy się Assyrtiko. Dlatego traktuje tłoczone z tego szczepu wina z niezwykłym pietyzmem, oszczędzając im zbędnego makijażu w postaci dodania dozwolonych 15% innych odmian lub nadmiernej ekspozycji na młodą beczkę. Już podstawowe Klima Vidiano 2020 brzmi bardzo czysto i nieco inaczej od wcześniej zdegustowanych win z tej odmiany: więcej tu świeżego owocu – gruszki, moreli, wspartych ziołami, a wszystko na solidnej, mineralnej podbudowie; ciało strzeliste, bardziej precyzyjnie wiedzie do jabłkowo-ziołowego celu. (88 punktów, ok. 10 EUR).
Prawdziwe możliwości Vidiano pokazuje linia Elia wytwarzana w niewielkiej ilości z dojrzewaniem we francuskich beczkach przez około 6 miesięcy, której Nikos pokazał trzy roczniki, odwracając zasadę, że najpierw pije się najmłodsze wino. Elia Vidiano 2018 o lekkiej ewolucji, ze skórką jabłka, dojrzałą gruszką, słodkimi przyprawami podbitymi delikatną maślaności, która dodaje krągłości i dobrze zgrywa się z pikantną mineralnością. (91 punktów, ok 23 EUR). Elia Vidiano 2019 stało mocniej owocem – pulpą jeszcze nie do końca dojrzałej gruszki, czerwonymi pomarańczami, do tego znowu ładna, zmiękczająca maślaność, nieco mocniejsza struktura i dużo w tym świeżości połączonej znowu z mineralnym pieprzem. (92 punkty, ok. 23 EUR). Elia Vidiano 2020 jeszcze było lekko zredukowane, rozchwiane; morele, gruszki, jabłka i beczka jeszcze lekko odstająca, ale dobrej jakości; w ustach odrobina zieloności, świeży biały owoc i bardzo precyzyjne umiarkowanie. (91 punktów, ok 23 EUR). Żadne z win nie było ani oleiste, ani nadmiernie utlenione, grały niewymuszoną elegancją i naprawdę finezyjnie użytą beczką.

Assyrtiko w wydaniu kreteńskim nie ma mocarnej koncentracji tych z Santorini, jest bardziej zwiewne, ale równie kwasowe, mniej zobowiązujące. Takie jest właśnie Nomas Assyrtiko z gron skupionych od rolników, z którymi rodzina Karavitakis ma podpisane kontrakty. Dwa próbowane roczniki (2019 i 2020) to wina bardzo świeże, limonkowo-ostre, niepozbawione mineralnej podbudowy, ale nie tak słone, nie tak potężne jak, jak z wulkanicznej wyspy na północy. Okazało się doskonałym orzeźwieniem ostatniego dnia nad basenem w naszej bazie wypadowej. 90 punktów, 12 EUR.
Kompsos White 2020 to kompozycja Vidiano, Assyrtiko i Malvasii, która łączy w sobie wszystkie dobre cechy składowych – mamy więc białe owoce, dużo cytrusów i kwiaty; w ustach dobrze skupione, z delikatnym muśnięciem kredowej mineralności i świetnie odświeżające. Bardzo przyjemne. 88 punktów, 10 EUR. Malvasia Aromatica 2020 pachnie lilią, gruszkami, morelami i delikatną miętą a w ustach jest owoc, słona mineralność i wytrawność do szpiku kości. Świetne! 88 punktów, 10 EUR. by Gdy będziecie na Krecie koniecznie musicie skosztować tutejszej odmiany z rodziny muszkatów – Moschato of Spinas. Przyznaję bez bicia, że za muskatami nie przepadam, ale ten z Krety jest obłędny w swojej powściągliwości – daje wszystkie aromaty typowe dla odmiany, ale w mniej wybujały sposób. Takie jest też Moschato of Spinas od Nikosa: uwodzi aromatami geranium, gruszki z winogronowym sokiem i kwiatami, a w ustach jest lekko mineralne, świeże morską bryzą i cytrusową świeżością. Arcysmaczne 89 punktów, 12 EUR.

Kompsos Liatiko Rose 2020 powstaje w lokalnej odmiany Liatiko, której 400 hektarów znajduje się na Krecie. Nikos pozyskuje grona z Sitii we wschodniej części wyspy. Pachnie truskawkami, rabarbarem, czerwoną porzeczką i śmietanką; na podniebieniu bardzo świeże, wytrawne, średniej budowy z lekkim karmelem w finiszu, wynikającym ze skłonności odmiany do utlenienia. Bardzo mi się podoba to wino – jeden z ciekawszych róży, jakie piłem na Krecie. 89 punktów, 10 EUR. Z tej samej odmiany powstaje również czerwone wino Kompsos Liatiko. To wielce oryginalny szczep o ciemnej skórce, z którego wina mają tendencję do szybkiej utraty barwy. Tutaj mam bardzo przyjemne, lekko dzikie, korzenne, różane, może nawet piżmowe, nie do podrobienia aromaty. W ustach lekkie, ale paradoksalnie bardzo obecne, z nutami kawy, truskawek, dymu i niemal pozbawione tanin – jesienne w wyrazie, ale to raczej bogata, śródziemnomorska jesień. 89 punktów, 10 EUR.
Jedną z czerwonych perełek (czyli jednak rubinów, Bazylak) jest blend Kotsifali Mavrotragano. Pierwsza odmiana pochodzi z Krety, druga z Santorini. Razem tworzą bardzo przyjemną, śródziemnomorską całość o aromatach ciemnych czereśni, malin, śliwek i lekkiej kremowości, które w ustach przechodzą w trwają również, wsparte czerwonym pieprzem w finiszu. Jakoś skojarzyło mi się stylistycznie z Włochami – może to ta czereśnia, a może odrobina nut balsamicznych..? W każdym razie 90 punktów, 10 EUR.
Czas płynął w zwolnionym tempie, były próbki z beczki, starsze roczniki, i ni stąd ni zowąd z godziny, którą Nikos miał dla mnie, zrobiło się ich dwie i pół. Ponieważ musiałem wracać do moich dziewczyn, powiedziałem – słuchaj, ostatnie dwie butelki, wybierz coś sam. No i wybrał.

Elia Blend 2016 to blend Syrah, Grenache, Carignan (spuścizna po ojcu), który dojrzewał przez 12 miesięcy w amerykańskim dębie bardzo wysokiej jakości. To wino niezwykle skoncentrowane, pełne aromatów dojrzałych ciemnych owoców, ale bez grama dżemu, jest do tego kawa, wafelki, odrobina odświeżającego balsamico. Zaś na podniebieniu jest gęste od dojrzałości, ale przy tym świetnie trzymające się kwasowego kręgosłupa, długie, z dobrą, soczystą taniną, mimo niezwykłej dojrzałości świetnie wytrawne. Spokojnie może stawać w szranki z dobrej jakości Chateuneuf-du-Pape, a kosztuje połowę ceny. Robi wrażenie, bo miało, ale robi to z klasą. 93 punkty, 24 EUR.
Zwieńczeniem było słodkie wino z podatnej na utlenienie lokalnej odmiany Romeiko. Mocno dojrzałe grona dodatkowo były podsuszane na słońcu przez ok 15 dni, po czym wytłoczone z nich wino dojrzewało w beczkach przez trzy lata i kilka lat w butelce. W efekcie cieszymy się aromatami orzechów włoskich, kandyzowanej skórki pomarańczy, fig, goździków, rodzynek i suszonej wiśni, odrobiny suszonych grzybów, zaś w ustach jest oleiste, z nutami suszonej śliwki, korzennych przypraw, fig, daktyli ale też z niezłą jak na stylistykę kwasowością. Świetne szlachetne słodkie wino, stylistycznie gdzieś między Pedro Ximenez a Porto Tawny 10-20 lat. Bardzo cieszy, bo wszyscy lubimy słodkie wina, co nie? 92 punkty, 32 EUR.
Minęły trzy godziny – jednak wino zbliża i jest doskonałym olejem smarującym tryby rozmowy. Wyszliśmy z sali degustacyjnej, silny wiatr zwiastował burzę, która nadeszła dwie godziny później. Długi posmak słodkiego Romeiko łączył się z solą niesioną znad morza. Słodycz słońca i morska bryza – Kreta w pigułce.
W najbliższych planach jest budowa restauracji oraz rozbudowa winiarni. Jeszcze bardziej będzie po co się wybrać do Pontikiany.