Sex sells – właśnie, drogi Czytelniku/Czytelniczko, kliknęłaś/kliknąłeś w artykuł, bo przyciągnął Cię tytuł zwiastujący wypieki na policzkach po jego lekturze. Nie ma co się jednak zbytnio napalać.
Pomyślicie sobie, że dzisiejszy post jest produktem frustracji gościa z nadwagą zbliżającego się wielkimi krokami do wieku zwanego średnim. Może nawet pewnej zawiści. I pewnie będziecie mieli w tym sporo racji. Bo nie od dziś wiadomo, że cechą osób starych jest narzekanie na nowe czasy, kiedy już życie nie pozwala być na bieżąco, a pociąg powoli odjeżdża nam z peronu.
A przecież stoisz taki młody, taki młody
I podchodzi dziewczyna i pyta:
Czy mogę od pana ogień?
A ty wiesz że to niegramatycznie
I tylko popiół masz*
No ale z drugiej strony patrząc ten pociąg nie wydaje mi się jakoś szalenie pociągający. Przynajmniej przedział zwany social media i wino. Kultura obrazkowa dominuje: czytamy coraz krótsze teksty, ale połykamy więcej obrazów, bo wiadomo, że zastąpują tysiące słów. Tysiące obrazów i miliony nienapisanych słów przesuwają się pod naszymi coraz sprawniejszymi kciukami. Etykiety, kieliszki, selfiaczki – winny fotoplastikon Instagrama (choć pewnie motywy są takie same niezależnie od niszy, różnią się tylko artefakty).
A wśród tych obrazów coraz częściej niezaprzeczalnie atrakcyjne panie. Wystylizowane, niby od niechcenia eksponujące swoje wdzięki. Wino jest tylko rekwizytem i elementem tej gry opartej na tanim erotyzmie. Na dodatek to w sumie nieciekawy rekwizyt – ot, marketowy róż czy proseczko extra dry.
Nie powiem, lubię sobie czasem zawiesić oko (hehe, stary lubieżny dziad), ale poczytać to nie ma tam za bardzo o czym. No ale nie oszukujmy się, czy sterczące na baczność brodawki pod obcisłą bluzką to zapowiedź i zachęta do pasjonującej lektury? Zatem zatrzymuje się człowiek na okładce a potem sobie myśli, że szkoda w sumie wina. Docenia te ładnie skomponowane fotki, ślizga się po ich powierzchni, ale żadnej prawdy tam nie znajdzie poza jedną.
Bo w końcu są jednak są zasięgi, lajki, komentarze… Zatem jeśli chce się robić w winnych social mediach, lepiej mieć cycki niż ich nie mieć i być ładnym, niż brzydkim. Zwłaszcza, jeśli nie za wiele się ma do powiedzenia.
*Autor słów: Paweł Sołtys.