Niedawno w moje ręce trafiła książka Katarzyny Korzeń Polskie Wino. Ludzie Miejsca Historie wydane przez duży dom wydawniczy Muza. Jest to ewidentny znak tego, że polskie wino zaczyna trafiać pod strzechy i już nie tylko winiarze chcą zmonetyzować ten trend.
Kilka słów o autorce
Katarzyna Korzeń, to doktor nauk biologicznych, specjalizująca się w neuroenologii. Znana jest z propagowania polskiego winiarstwa za pośrednictwem EnoPortalu, który jest bardzo solidnym źródłem wiedzy. Dodatkowo, sama posiada winnicę w pobliżu podkarpackiego Jasła.
Książka Polskie Wino. Ludzie Miejsca Historie to zbiór opowiastek o wybranych polskich winnicach i ludziach za nimi stojących. Jest ich dwadzieścia i między uznanymi, budzącymi powszechne emocje winnicami, takimi jak Winnica Jakubów, Winnica Gostchorze czy Turnau, znaleźli się producenci słabo rozpoznawalni w tym też jeden, który do momentu publikacji książki nie wprowadził swoich win do obiegu. Zakładam, że autorka chciała w ten sposób pokazać pełne spektrum polskiego winiarstwa, które ciągle jest in statu nascendi – od malutkich, niemal przydomowych winnic, przez “wiarusów” z piętnastoletnim doświadczeniem, po nowe, ambitne projekty wyrastające z zasobnych kieszeni.
Wydawca mówi: Świat polskich winnic jest niesamowity i pasjonujący w swojej różnorodności. Katarzyna Korzeń w swojej książce zabiera nas w niezwykłą podróż po nim. Opisuje fascynujące historie ludzi i miejsc, którym wino nadało sens. To opowieść o rodzącej się przez lata pasji, która zmieniła się w życiową przygodę. Ale dla mnie to obietnica zupełnie niedowieziona.
Gdzie te emocje?!
Przede wszystkim, przyznaję: poddałem się w połowie książki. Dlaczego? Ponieważ autorka robi wszystko, żeby nic z tej pasji bohaterów wydobyć. Brnąc przez kolejne strony miałem wrażenie, że słucham opowieści ciotki Tereski o losach odległej rodziny, gdzie u ciotecznej siostry córki urodziło się dziecko i dali jej na imię Bogna, a to Staszek, stryj szwagra siostrzenicy Mietka, kupił sobie Passata B5 na ropę i okazało się, że ma przekręcony licznik i był klepany, a handlarz mówił, że nie. Mam wręcz wrażenie, że Korzeń wykastrowała tych ludzi (których część znam wszakże osobiście), ich portrety są płaskie, pozbawiła ich cech charakterystycznych. Nie sprawiła, że człowiek może sobie pomyśleć, kurna, ale chciałbym ją czy jego poznać! Wszyscy zlewają się w jedną szarą masę, którą wyróżnia to, że robią wino. No i te anegdotki – zaiste babcine.
Czytelnicza udręka
Wyraźnie czuć, ze książka nie ma flow. Rzadko nie kończę lektur, jednak tutaj moje siły wyczerpały się. Nie miałem tyle woli, by brnąć przez mozolnie sklecone zdania, które przypominały swym ciężarem większość polskich win za 2018 roku.
Może zabrzmi to brutalnie, ale sądzę, że autorce najzwyczajniej w świecie nie starczyło skilli. Wiadomo, nie każdy się rodzi Bieńczykiem, ale też od takiego wydawnictwa oczekiwałbym, że redakcja ogarnie temat dużo lepiej i posmaruje to skrzypiące, zardzewiałe zdania jakimś edytorskim WD40. Nic z tego. Zdania skonstruowane są, jakby autorka walczyła z każdym kolejnym słowem i przegrała większość pojedynków. Brak rytmu, przestrzeni i lekkości jest jakby w kontrze do opisywanych winnic. Ale może krzywię się, bo od literatury oczekuję czegoś więcej i forma ma znaczenie.
No nie zaangażowała mnie ta książka ani na poziomie historii, ani walorów językowych.
A za puszczenie fragmentu o etymologii słowa “wino” redakcja wisi czytelnikom skrzynkę Yacubusa Orange.
Żeby nie było tak do końca negatywnie, to podobało mi się, że autorka starała się przekazać też sporo rzetelnej wiedzy technicznej, która dla początkujących miłośników wina może być bardzo przydatna. Ja, jako zaawansowany odbiorca bachicznych treści czułem jednak pewien niedosyt, bo te wątki urywały się dokładnie w tym momencie, w którym liczyłem na rozwinięcie. Ale rozumiem, że nie jestem targetem.
No i bardzo podoba mi się oprawa graficzna, a strona z kodami QR do poszczególnych winnic to super pomysł. Brawo!
Podsumowanie.
Zamiar bardzo dobry, ale egzekucja pozostawia wiele do życzenia. Jeśli wydawnictwo chciało zmonetyzować run na polskie wino, może powinno zapukać do innych drzwi? Katarzyna Korzeń doskonale sprawdza się, jako kronikarka polskiego wina i docenić trzeba jej wkład w jego promocję, ale nie jest dobrym gawędziarzem. Autorka powiada: Wino jest też świetnym pretekstem do opowiadania historii i zgadzam się z tym w pełni, ale dobry narrator odgrywa w tym procesie równie ważną rolę, co osoby i zdarzenia, które opisuje.
Ciekaw jestem Waszej opinii na temat tej książki.
Książkę otrzymałem od wydawnictwa Muza.
Katarzyna Korzeń
„Polskie wino. Ludzie. Miejsca. Historie”
Wydawnictwo Muza, Warszawa 2023
Liczba stron: 352
ISBN: 9788328727090
Książkę pani Korzeń czytam teraz (styczeń / luty 2024) i podobnie się męczę. Ton gawędziarski występuje tu w formie nieznośnej; anegdoty, które w założeniu miały ubarwiać narrację (chyba) zamieniają się w ciąg nudnych drobiazgowych „zdarzeń” – niemożliwych do zapamiętania choćby w niewielkiej części.
Ponadto, autorka nazbyt często się powtarza i rozdmuchuje w ten sposób liczbę stron („jak już napisałam na początku książki”, „jak jeszcze będzie o tym mowa”…).
Poważniejszy zarzut: wszyscy w Polsce robią dobre wina, wina , doskonałe + jeszcze kilka epitetów… O niepowodzeniach nie ma prawie nic, drobne wzmianki, które giną pod lawiną pochwał. Nie chcę deprecjonować pasji polskich winiarzy, ale miałam do czynienia z wieloma polskimi winami, które nie spełniają podstawowych wymogów „dobrej roboty”. Poznałam także kilka przypadków „kryminalnych” – dosładzanie wina CUKREM, złe warunki higieniczne w winiarni itp. Ponadto miałam wielokrotnie wrażenie, że przyjaźń, współpraca i wzajemna pomoc polskich winiarzy to mit
Wiadomości techniczne zw. z winem wolę czerpać ze źródeł innych nić książka p. Korzeń.
Kody QR w porządku, ale – moim zdaniem – na tym plusy tej pozycji się kończą.
Wkurzyła mnie ta książka prawie tak, jak ileś już lat temu „Winne strony” Marka Kondrata.
Przepraszam za rozwlekłość – powstrzymałam się od uwag językowych…