Degustacja w ciemno win z Carrefoura – ciuciubabka winnych blogerów

Winoforum

Nie byłbym sobą, gdybym się nie pochwalił zwycięstwem w degustacji w ciemno win nadesłanych przez Carrefoura na coroczny, choć w tym roku niezwykle odwlekany z wiadomych przyczyn, sabat winnych blogerów – Winoforum 2020. Dzięki wygranej pławię się w sławie i chwale i na szczęście nie muszę pławić się kerfurowych winach, a pokonani rywale chlipią i przysięgają ciężką pracę nad sobą w domowym zaciszu. Ale tak naprawdę to jak było z tą degustacją w ciemno?

Blind tasting never lies, ale mam wrażenie, że tym razem sponsor Winoforum 2020 wolałby, żeby jednak dało się zaczarować tę regułę i żeby słabe stało się ciut lepszym. Uczestnicy imprezy dostali 21 próbek wina (w formie gustownych probówek – moja lodówka przez dwa dni wyglądała jak żywo wyjęta z laboratorium urologii i hematologii) z aktualnej oferty francuskiej sieci detalicznej. Do ponumerowanych pojemników otrzymaliśmy listę tego, co się w nich znajduje. Zadaniem zatem było dopasować numer z probówki z nazwą wina na kartce. 

List otwierający i próbki win z Carrefoura

Degustacja wypadła tak jak wina, czyli mogło być lepiej. Mój wynik, najlepszy z całej stawki, to zaledwie 13 poprawnych odpowiedzi na 21 możliwych. 62%, bardzo ładnie, Bazylak, siadajcie – trója. Na usprawiedliwienie dodam, że parę win jednak było, hmmm, kontrowersyjnych i raczej mało reprezentatywnych.

Na przykład Verdejo medium dry to był kwas i jakieś zatarte wspomnienie o brzoskwini. Chablis było wątłe jak woda z cytryną i goryczką, żadnego śladu mineralności i mogło być niemal wszystkim. Natomiast nie dało się ukryć polskiemu winu – Srebrna Góra Srebrne Cuvée Blanc 2019 wypadło kiepściutko, niemal niepijalnie. Nuty lisie, hybrydowe były aż nadto widoczne w aromacie, a przaśną kwasowość próbował nieudolnie zasłonić równie przaśny cukier. Nie wiem, co mogłoby mnie skłonić do wydania na nie 53 złotych i groszy 19. Rozpoznałem też momentalnie nowozelandzkie Sauvignon Blanc Rata Road (37 zł) – płytkie i rozwodnione. Według mnie nie warto, skoro za kilkanaście złociszy mniej dostaniecie jednak zdecydowanie lepszego Greyrocka.

Róże też pomyliłem, ale tutaj usprawiedliwienie jest proste – na karcie było napisane, że Minuty M to wino z 2019, a faktycznie było z 2018. Podobne stylistycznie, młodsze o rok wino Gérard Bertrand Pays d’Oc Autrement Grenache Rosé 2019 wziąłem więc za nie droższą etykietę, wygrało intensywnością. Przyznaję, że oba były ok, ale zamiast jednej butelki prestiżowego Minuty (69,99 zł) wolałbym jednak dwie z Langwedocji (34,99 zł). Trzeciego różu Les Celliers de Terres de France La Grande Collection Grenache Syrah Rosé 2018 – pachniało trupem. I landrynką.  

Całkiem fajny róż

Dwa słodkie wina to była jednak granda. A to dlatego, że do degustacji dostaliśmy Sauternes (49,99 zł)  i Loupiac (34,99), czyli dwa wina niemal identyczne stylistycznie z sąsiadujących apelacji. Oba wypadły nieźle, ale udało mi się wytypować zwycięzcę. Założyłem, że prestiżowa marka, jaką jest Sauternes w supermarketowej odsłonie dostarczy słabsze wino, niż cienko przędząca apelacja Loupiac. Szczerze powiedziawszy tańsze wino spodobało mi się bardziej, miało więcej głębi i było ciut bogaciej złożone. Za 35 złotych można, przykrości nie będzie. 

Ciocia Krysia będzie zachwycona

Czerwone były jako-takie, ale momentów nie było. Ku mojemu zaskoczeniu dobrze wypadło Srebrna Góra Srebrne Cuvée Rouge 2018 – czyste, przyjemnie świeże, z lekkim, dymnym owocem. Tak fajne, że nie rozpoznałem w nim polskiego wina. Przy Marqués de Cáceres Rioja Crianza 2015 nie miałem żadnych wątpliwości – fakt jednak, że to wino szyte grubą nicią, niezbyt subtelne i zniuansowane. Problem z nim taki, że za niecałe 5 dyszek to można w specjaliszczaku coś ciekawszego jednak trafić w tej cenie: np. Rioja Bordón Crainza czy Lan Crianza, biedronkowa Montebuena za ułamek tej ceny oferuje podobne doznania. Ale jako deska ratunkowa może od biedy być – bylebyście mieli kawałek mięsa do niego. 

Szyte grubymi nićmi, ale od biedy obleci. Drogo jak na market.

Kuriozalną wpadkę zaliczyłem z Château Picon Bordeaux Supérieur 2017 i Cono Sur Bicicleta Reserva Pinot Noir 2017, bo zamieniłem je miejscami – podobne ciało, podobna kwasowość, podobny smak i podobny stopień utlenienia w barwie. I teraz pytanie, czy bordos był tak jasny, czy Chilijczyk tak ciemny. W każdym razie oba od biedy można wypić, choć w bordoszczaku było ciut mniej owocu. Nie były to wina złe – niezła klasa średnia, typowo masowe produkcje bez dużej osobowości, ale faktycznie – wypić się je da. Ogólnie reszta stawki czerwonej wyglądała podobnie. Bez wielkich wtop, bez wielkich rekomendacji. 

Cono Sur – marketowe samograje

No dobra, ale jak to jest w końcu z tą degustacją w ciemno – zapytacie? To zgadywanka czy jednak coś do wyuczenia? Oczywiście, że do wyuczenia. Nie bez powodu degustacje w ciemno są elementem egzaminów sommelierskich i ogólnie branżowych. Na najwyższym szczeblu, czyli Master of Wine i Master Sommelier, trzeba w ciemno podać region, odmiany a także użyte techniki przy produkcji, oraz oczywiście określić jakość wina. Już na moim WSET 3 miałem degustację w ciemno, która poszła mi całkiem nieźle. 

Problem jednak z winami z marketu jest taki, że w tym przedziale cenowym ledwie zdradzają one oznaki typowości dla regionu i odmian. Oczywiście, nowozelandzkie SB łatwo było poznać (o ile nie dostało się trafionej butelki), podobnie jak bardzo charakterystyczną Rioję, ale jestem pewien, że w niemarketowych warunkach zawsze odróżniłbym Pinot Noir od Bordeaux. Tutaj się nie udało. Także koleżanki i koledzy po klawiaturze, nie rozpaczajmy. Uważam, że w tej degustacji w ciemno trochę nam jednak wina zaciemniły obraz, i wielu dużo bardziej doświadczonych od nas degustatorów miałoby też pewne kłopoty.  Mimo wszystko uważam, że to fajna zabawa. Tym bardziej, że ja ją wygrałem 😛

Konkludując, po części przyznaję rację red. Bońkowskiemu, że wina z supermarketów wymagają nieco pobłażliwości, czy też innego podejścia w ocenie. Z drugiej strony – ten ułamek oferty Carrefoura zupełnie mnie nie zachęcił, żeby szukać tam okazji i w porównaniu nawet z marką własną Tesco wypadają nad wyraz przeciętnie. Carrefourze – wszystko w Twoich rękach, by to zmienić.

Degustowałem w ramach Winoforum 2020, którego sponsorem była sieć Carrefour a organizatorem Winicjatywa.

8 komentarzy

  1. Cytuję: „Konkludując, po części przyznaję rację red. Bońkowskiemu, że wina z supermarketów wymagają nieco pobłażliwości, czy też innego podejścia w ocenie.”

    Hmmmm, a właściwie dlaczego? 🤔

    Oczekuję, że gówno będzie nazywane gównem, a brylant – brylantem. Nie ważne czy pochodzi z Wielbłądka czy od przysłowiowego „Mielżyńskiego”. 🤷‍♂️

    1. Ps. Zwycięstwa bardzo gratuluję!
      😁👍👏👏👏🍾🥂

    2. Dlatego, że w markecie nie liczysz na rewelacje, tylko na jakąś tam podstawową jakość. I wino za 25 zł, o ile jest pijalne, to jest już sukces. Czynnik value for money. A wina za większe pieniądze, założmy 40+, już możemy spokojnie porównywać do oferty sklepów specjalistycznych.

      1. Co do innych oczekiwań wobec wina za 25 i 40 peelenów to pełna zgoda. 👍

        Natomiast nie rozumiem dlaczego 80cio punktowe (❤️❤️) wino za 25 zł ma być oceniane na punktów 90 (❤️❤️❤️❤️)?

        Tylko dlatego że jest przyzwoite? 🙄

        Wiem, że jest to ocena kontekstowa, ale podejrzewam, że większość ludzi widzi przede wszystkim punkty / symbole, a kontekst mają gdzieś. 🤷‍♂️

        Powoduje to, że te wszystkie marketowe przeciętniaki stają się dla wielu wzorem z Sèvres dobrego wina jako takiego, a na wszystkie droższe wina patrzą z pogardą, bo po co przepłacać skoro te wszystkie wina za 25 PLN które piją są takie doskonałe. 😉

        1. Tak, ale żadne z tych win, które opisałem, nie skoczyło powyżej 86 pkt. Pijalne. That’s it. Podobnie zresztą było na degustacji win kalifornijskich – za dwa razy więcej. Bodaj dwa oceniłem na 87, reszta poniżej.

          1. Ok 👍, nie odnoszę się do Twoich konkretnych ocen tylko do pewnej filzofii nakazującej traktowanie win marketowych jako „specjalnej troski”. 😉

  2. Nie jestem blogerem, nie jestem w jakikolwiek sposób związany z branżą. Po prostu lubię i piję wino.
    Do win tańszych – nie zawsze marketowych – mam takie podejście, że dość średnio kieruję się tym co na etykiecie. Na moje wyczucie, bo przecież nie ze względu na statystyki, jakieś 80% tych win nie niesie cech odmianowych. Ja się generalnie nawet na to godzę i podchodzę to tych win na zasadzie smakuje – nie smakuje. Nadal mam wrażenie, że w tych winach o cenie decyduje jakiś przypadek, lub ilość dębiny lepszego lub gorszego autoramentu.
    Co do prób w ciemno. Brałem w nich udział w formie zabawy i na poważnie i zawsze było wesoło. Najbardziej wtedy, gdy nawet zawodowcy, cokolwiek to nie znaczy, mylili portugalskiego czerwonego pinota z: Cabernet Sauvignon, Pinotage czy Mourvedre. Swoja drogą wino było paskudne.
    Czasem luz i porzucenie niepotrzebnych ambicji pomaga żyć. zawodowo również.

    1. Oczywiście, że wrzucamy na luz. Nie ma co się spinać. Choć czasami jednka trochę wstyd 😉

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.