Wino & Friends – miłość od pierwszego wejrzenia

Rzadko piszę o miejscach, w których podaje się wino i jedzenie. Czwartkowa jednakowoż wizyta nie pozostawiła mi  żadnej innej możliwości. Przed Wami relacja z bardzo ciekawego miejsca na warszawskiej winno-kulinarnej mapie: Wino & Friends.

 

Gdy kończyło się Grand Cru u Mielżyńskiego, stwierdziliśmy, że nie chce się nam kiełbasy z grilla ani przeciskać przez tłumy w restauracji, a wartoby coś zjeść. Pomysłów było wiele, ale wygrał, jak się później okazało na szczęście, mój: „Chodźmy do Wino & Friends, ostatnio dostałem zaproszenie, a nie było okazji spróbować”. To dystans spacerowy, więc 20 minut marszu wystarczyło, by jeszcze bardziej zaostrzyć głód i uspokoić nieco szumienie po zacnych winach na Burakowskiej. I tak pełny skład Naszego Świata Win, Z Winem do Kina, jeszcze dwójka niepiszących miłośników uniesień podniebienia i niżej podpisany ruszyliśmy w kierunku ul. Pokornej na Muranowie.Wino & Friends_WnętrzaPo przeciśnięciu się przez część handlowo-usługową nowiuteńkiego apartamentowca, wylądowaliśmy na dużym dziedzińcu, gdzie szybko odnaleźliśmy winebar. Weszliśmy do całkiem przestronnego, lekko industrialnego, ale też ciepłego miejsca i oczywiście pierwsze kroki skierowaliśmy w kierunku półki z winami. Wybór może nie jest zbyt bogaty, ale wszechstronny i bardzo sensownie złożony. No i na dodatek od bardzo dobrych importerów: DELiWINA, Pod Pretextem i Krople Wina. Było więc i Sainte Croix, Benanti czy 1+1=3. Ceny natomiast są bardziej, niż przyzwoite. Kilkanaście złotych narzutu w porównaniu z cenami detalicznymi, widocznymi na stronach online importerów to doprawdy gratka. Coś jak nieodżałowany Wejman, ale z jedną przewagą: jest co zjeść. Wino & Friends_Domaene GobelsburgBo przecież nie zaszliśmy tu tylko na przegląd karty win. Solidnie pobudzone kubki smakowe domagały się czegoś do strawienia, a wybór jest większy, niż li tylko deska serów, wędlin i oliwki. Jest pracująca na pełnych obrotach kuchnia i całkiem sensowne menu. Odpuściliśmy sobie przekąski i rzuciliśmy się od razu na dania główne: schab z sosem zdaje się truflowym, penne z kiełbasą z dziczyzny, gnocchi z kozim serem i pastą truflową, buraczane gnocchi i czarny makaron z krewetkami i omułkami. Do dań zamówiliśmy 2 butelki wina: Domaene Gobelsburg Grüner Veltliner oraz Chianti Classico Meraviglie 2013.Wino & Friends_Makaron z sepiąJak wypadło jedzenie? Świetnie! Zachwyty znad każdego talerza. Mój czarny makaron bardzo smaczny, z nutami wody morskiej, odpowiednio pikantny i z dobrymi owocami morza, może nieco na moje kubki za słony, ale ja za solą nie przepadam i jestem na nią dość mocno wyczulony. Myślałem, że wygrałem moim zamówieniem, ale moja towarzyszka wzięła gnocchi z serem kozim i pastą truflową i to był strzał w dziesiątkę! Coś niesamowitego – mięciutkie, delikatne ciasto, łagodne nadzienie i sos truflowy doskonale komponujący się z lekko zrumienionym masłem. Piękne. Tylko dla tego dania warto było tam iść! Pozostali biesiadnicy byli równie zadowoleni, kieliszki powoli się opróżniały, rozmowy toczyły, aż nadszedł deser. Ja zamówiłem mój ulubiony crème brûlée i nie żałowałem. Zawsze mam obawy z tymi słodkościami, gdyż w kraju nad Wisłą często jest zbyt słodki – ten w Wino & Friends był w punkt. Zwieńczeniem wieczoru było bardzo dobre espresso. Brawo dla tego miejsca i dla szefowej kuchni, młodziutkiej, ledwie 20-letniej Agaty Gawrońskiej. W takim wieku takie cuda? Niesamowite! Trzymam kciuki za dalszą karierę. Musi być spektakularna, skoro początki są aż tak dobre. Sama zna swoją wartość, bo nasze komplementy przyjęła bez cienia kokieterii.Wino & Friends_Agata_GawrońskaNa koniec ceny: za 6 osób i dwie butelki wina zapłaciliśmy w sumie niecałe 450 złotych. Mam nieodparte wrażenie, że jest to naprawdę przyzwoita kwota za to, co otrzymaliśmy w zamian. Coś mi się wydaje, że to miłość od pierwszego spojrzenia – chyba najlepsze miejsce z winem, gdzie nie zostawicie fortuny. Polecam serdecznie! Już planuję kolejną wizytę.

Jedliśmy i piliśmy za własne.

3 komentarzy

  1. Panie i Panowie, dziękujemy za wizytę tak wspaniałego gremium winno-kulinarnego. Grunner veltliner rzeczywiście kapitalnie pasuje do naszych gnocchi – to świetny dobór. Wpadajcie, pozdrawiam w imieniu swoim i Agaty.

  2. Koniecznie muszę odwiedzić, bardzo ciekawy post

  3. […] entuzjastyczną recenzją Sebastiana Bazylaka Wino & Friends Miłość od pierwszego wejrzenia, odwiedziłem  Wino & Friends jako jedno z pierwszych miejsc w poszukiwaniu […]

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.