Turnau Chardonnay 2020 – próba cierpliwości

Czasami trzeba czasu, żeby wino pokazało swoją najlepszą stronę. Tak było w przypadku Turnau Chardonnay 2020, która, przyznaję bez bicia, podczas pierwszego i nawet drugiego z nią kontaktu, nie urzekła mnie szczególnie. 

Pierwszy raz Turnau Chardonnay 2020 próbowałem podczas śniadania degustacyjnego w trakcie Polskich Win vol. 9. I muszę przyznać, że wtedy nie zrobiło na mnie wrażenia. Może chodziło o nienajlepsze połączenie z serwowanym daniem? Może miałem bardziej smaka na Rieslingi i Zweigelty a nie Chardonnay? Przecież, wbrew globalnym trendom, jest to u nas odmiana skrajnie niszkowa. I całe szczęście, że dostałem ponownie szansę degustacji, tym razem całej butelki wina, które przecież w tym roku na Polskich Korkach zgarnęło główną nagrodę w kategorii win białych. 

Zatem w domu pojawiła się flaszka Turnau Chardonnay. Przeleżała dobre 2-3 miesiące w lodówce i przyszedł na nią czas. Pierwszy dzień – ściśnięte to wino, beczkowo-słodkie. Drugi dzień – bez zmian. Trzeci dzień, coś zaczyna się dziać. Dopiero czwartego dnia otworzyło się. I bang! Beczkowy uścisk rozluźnił się, wtopił się w materię wina. 

Turnau Chardonnay 2020
Tylko dajcie mu czas

A jakie ono było? Najpierw aromaty słodkie, miodowe, do tego tost z morelową konfiturą, korzenne przyprawy, trochę ananasa i pieczonego jabłka. W ustach, mimo ledwie 12,5% alkoholu całkiem pełne, słodkie od dobrej beczki i dojrzałości – morele, jabłka, ciut orzecha, pikantność korzennych przypraw, grejpfrutowa goryczka w całkiem długim finiszu. Jest słodko, korzennie, sycąco, ale też świeżo. Chardonnay w stylu niemieckim, co nie dziwi, wszak Frank Faust, autor tego wina, Niemcem jest. Jeśli chcecie je pić teraz, zdekantujcie i dotleńcie solidnie. Jeśli chcecie poczekać, to myślę, że 2-3 lata wystarczą, by wino pięknie się Wam odwdzięczyło. 

Butelkę otrzymałem do degustacji od producenta. 

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.