Coś mi z sześcioma winami po drodze. Może dlatego, że są blisko i często organizują degustacje. Pewnie wkrótce spróbuję od nich wszystkich flaszek i trzeba będzie znaleźć sobie nowy przyczółek na warszawskiej mapie. Tym razem będzie migawka z degustacji odświeżonej oferty win włoskich.
Goszcząc w progach 6 Win miałem wrażenie, że mimo, iż włoskie wina są tam w całkiem rozsądnej ilości, to ciężko było znaleźć naprawdę interesujące pozycje. Taki sam wniosek miał zapewne również właściciel, Piotr Pabiański, który na początku listopada obniżył ceny dotychczas obecnej butelki i na początku grudnia wprowadził, o ile mnie pamięć nie myli, 80 nowych butelek. Aby przedstawić nową ofertę, zorganizowano degustację, na której miałem przyjemność być.
W pierwszej kolejności podana została Franciacorta Blanc de Blancs Brut od Poggio dei Briganti. To 100% Chardonnay wyprodukowane metodą szampańską w Lombardii najbardziej przypadło mi do gustu ze wszystkich win. 24 miesiące leżakowania na osadzie sprawiły, że pomimo oznaczenia Brut (wg zasad apelacji pomiędzy 6 a 15 gramów cukru na litr wina), słodkości było w nim zaiste niewiele. Prym wiodły nuty drożdżowe, piekarnicze. Najpierw delikatne uderzenie drożdży właśnie, później skórka od chleba i świeżo wyjęty tost z opiekacza, a na koniec jak powiew aromatów dopiero co wyjętej z piekarnika babki drożdżowej. Trochę jak wodny roztwór drożdżowego kołacza. W ustach dość spore bąble (pomimo 24 miesiącach dojrzewania) i orzeźwienie. Trudno mówić o owocowości, bo takowa nie występuje. Jedno jest jednak pewne – ten musiak bardzo angażuje podniebienie, jest ekspresyjny i w sumie dość długi. Najlepsze na koniec – cena: 49 polskich nowych złotych. Tyle co niezłe Prosecco, a zdecydowanie ciekawiej. Ocena: 8/10.
Następnie szkło wypełniło Soave DOC z linii Essere winnicy Cesari. W tym przypadku mamy 100% Garganegi (choć apelacyjne zasady zezwalają na użycie do 30% Trebbiano di Soave oraz Nestramo). Jest to proste wino codzienne o złotej i połyskliwej sukni. Aromaty są raczej umiarkowane i trzeba ich poszukać. A jak się znajdzie, to też bez szału – ot, ciut kwiatów i troszkę melona. W ustach jest łagodnie i krągło. Wino ma nieco ciała. Jest gładkie, lekko pikantne i po przełknięciu zostaje przez chwilę w ustach. Za 29 zł znajdziecie w tym sklepie lepsze flaszki. Ta jest nieco nudna. 6,5/10.
Jako ostatnie białe podany został Gewürztraminer 2013 ze spółdzielni Cantina Tramin, która została założona w XIX wieku przez Christiana Schrotta, członka austriackiej Rady Państwa. Jest to jedna ze starszych spółdzielni w regionie Sud Tirol – Alto Adige. Sam region święcił w Polsce w tym roku triumfy, sądzę więc, że wybór winnicy nie był przypadkowy. A jakimże odnalazłem trunek w czarze? Całkiem smacznym. Złoty płyn lśnił zielonkawymi refleksami i skrzył małymi iskierkami. W nosie typowo, ale nie nachalnie. Zdecydowanie wychodzi tradycyjna róża z równie tradycyjnym liczi, nieco mniej tradycyjnymi nutami pieprzu i delikatnymi ziołami. W ustach zaś to, czego można się spodziewać po traminerze – jest oleiście i dość ciężko. W smaku nieco jak różane nadzienie ze świeżego pączka posypane odrobiną pieprzu. Niestety, żadnej kwasowości, która by to choć troszkę skontrowała, nie odnotowano. Na szczęście nie była to jedna z tych butelek, które powinny służyć jako perfumy, nie zaś napitek. W swojej cenie, 76 zł, jest ok, no ale jednak Gewürztraminer to kosztowny trunek jest. Mocne 8/10.
Przyszła kolej na czerwone i zrazu zdawało się, że będzie ostra jazda. Kieliszki wypełniło Nebbiolo D’Alba DOC 2012 od producenta Roche. Z Nebbiolo to jednak jest tak, że albo drogie, albo wcale. I tu się ta zasada sprawdziła w 100%. Oko cieszy lekko bordowy, dość klarowny i jasny kolor. Nos jest nieco powściągliwy, choć da się w nim wyczuć czarne jagody, odrobinę ściółki leśnej i kilka garstek dojrzałych wiśni. Ale tu się kończy przygoda. W ustach zaś czuć wysoką kwasowość i mocne, ale przynajmniej nie suche taniny. Może dodatkowe 2-3 lata pozwoliłby się winu bardziej zintegrować? Nie wiem. W każdym razie – w zbliżonej cenie znajdziecie w 6 Winach kilka lepszych butelek z Hiszpanii. Za 49 złotych daję butelce ocenę 7/10. Ostatnie dwie butelki to przedstawiciele południa Włoch. Piątym winem było Primitivo di Manduria z Cantine Pervini. Producent zaś jest zrzeszony w większym projekcie Accademia dei Racemi, którego celem jest renesans apulijskiego wina i endemicznych szczepów. Wino, jak to Primitivo, ciemne, niemal fioletowe. Znad kieliszka buchają aromaty powideł z ciemnych owoców, nieco pieprzności i przypraw korzennych. Wszak wino częściowo dochodziło do siebie w dębowych beczkach. W ustach zaś to, czego można się spodziewać po Primitivo z południa Włoch – jest ciało, jest lekka słodycz owocu, duża koncentracja smaków. W sam raz na zimowe podmuchy nieprzyjemnego wiatru, które właśnie hulają za oknem. Tak sobie myślę, że dobrze przyprawiony grill albo np. żeberka w miodzie byłyby niezłym towarzyszem tego wina. No i bardzo pijalne jest. Za 55 PLN macie podróż w dużo cieplejsze regiony. Wino nie jest wielkie, ale całkiem przyjemne. 7,5/10.
Ostatni kieliszek zabrał nas na Sycylię, a dokładniej do jednej z winnic (o ładnej nazwie Dispensa) należących do producenta Planeta. Wino to La Segreta i jest codziennym dość przyjemnym kupażem 4 szczepów: 50% Nero d’Avola, 25% Merlot, 20% Syrah, 5% Cabernet Franc. Oko cieszy szkarłatna, elegancka suknia wina. W nosie, dość robuchanym, czuć konfiturę z czarnych owoców, czarne jagody i oczywiście lekkie nuty korzenno-pieprzowe, które wynikają z obecności Syrah. Do tego szczypta czekolady. W smaku zaś jest gładko. Średnia kwasowość, fajne, owocowe taniny i w sumie wino dość lekkie, mimo południowej proweniencji. Do wypicia już, najlepiej schłodzone do jakich 12-14 stopni. Za wygórowane w mojej ocenie 49 zł może być to dobry kompan do past z sosem mięsnym, a wiosną – do grilla. 7/10.
Muszę przyznać, że niestety wina zaprezentowane podczas tej degustacji były bardzo różne i poziom odbiegał nieco od tego, do czego byłem przyzwyczajony. Owszem, były dwie bardzo dobre butelki i jedna niezła, ale pozostałe nie robią zbyt wielkiego wrażenia. To dziwne, szczególnie mając świadomość, jak dużo dobrych butelek 6 Win ma swojej ofercie i jak dużo bardzo dobrych degustacji się tam odbyło. Ale też właśnie takie są Włochy – raz jest mistrzostwo świata a później nie wychodzi się z grupy.