Od paru dni polski winny internet huczy – Veltlinera rzucili do Lidla! za 25 ziko! i to z Wachau! Nie wahając się więc, ruszyłem czem prędzej do dyskontu w celu nabycia flaszki testowej. Dobra wiadomość to taka, że trochę go jest i pewnie za szybko się nie skończy. Zła wiadomość to taka, że to wino powinno się pojawić w sklepach jakieś cztery miesiące temu, bo to doskonała pozycja na lato.
Teraz wyjaśnię, skąd to poruszenie. Po pierwsze – austriacki Gruener Veltliner (najważniejszy biały szczep w kraju Mozarta i pewnego porywczego wegetarianina) w cenie poniżej 30 plnów to rzadkość. Po drugie – Wachau to region, z którego ponoć pochodzą najlepsze Gruener Veltlinery. Jest to naddunajska dolina leżąca na zachód od Wiednia, mniej więcej w połowie drogi do Linzu. Jak się wpisze w Google Wachau i wybierze opcję grafika, to pojawią się m.in. takie obrazki:
Prawda, że ładnie?
I takie jest właśnie to wino. Jest orzeźwiające, jak widok na zieloną dolinę, rozciętą na pół Dunajem, tuż po opadnięciu mgieł. Jest proste, mieni się złotem jak letnie słońce odbijające się w falach rzeki o wschodzie słońca. Ma bardzo przyjemny i intensywny aromat – wystarczy wlać je do kieliszka i już czuć przyjemne owoce. A jak już wciśnie się do czary nos, to walą w niego dojrzałe jabłka, może nawet papierówki. W ogóle całe wino jest jabłkowe – ale w pozytywnym sensie, jak dojrzałe jabłka, które zachowały swoją soczystość. W ustach czuć solidną kwasowość (mnie to aż zęby od niej bolą), ciała nie za wiele (słowo „Reserve” w nazwie nie oznacza bynajmniej beczki), a po wszystkim lekka i przyjemna nuta pieprzowa.
Mnie się lidlowy Gruener Veltliner Reserve Wachau bardzo podoba. Szkoda, że nie wszedł na rynek przed wakacjami, bo jak dla mnie to bardzo ciekawa alternatywa dla Vinho Verde i Prosecco. Jest świeżo, radośnie i jak dla mnie raczej do tarasowego sączenia, niż do parowania z jedzeniem (chyba, że jako aperitif). Polecam, bo to bardzo fajne wino jest!
Gruener Veltliner Reserve Wachau
Kupione w Lidlu
Cena: 24,99
Ocena: 7,5/10 (na początku było 7, ale to faje i radosne wino, więc dostało 0,5 punktu za ekspresję)
Ktoś niedawno na Winicjatywie wkleił fotę tego wina z bolesławieckiego Lidla w cenie 19,99zł. Wysłałem teściową, teść nawet autem podjechał by cały nakład wykupić. A tu zonk. Nie było ani butelki! Skandal!
Zaiste. Ale nie wiem, czy to wino byłoby jeszcze takie dobre jak jesienią. Poza tym szkoda życia na te same butelki 😉
Od wczoraj łazi za mną jakiś GV lub riesling. Na pewno zakupię dziś GV Lossterasen 2012 z Weingut Stadt Krems (chyba że mają w sklepie już nowszy rocznik), myślę że przypasi do grillowanych krewetek tandoori. A czy szkoda życia na te same butle? Jak dobre to czemu nie. Ostatnio obok nieznanych etykiet kupuję po parę butelek wypróbowanych win. To chyba starość… ;D